Side One
1. Gilded Lamp of the Cosmos (Bruce-Douglas)
2. Visions of Your Reality (Bruce-Douglas)
3. Jazz Thing (Bruce-Douglas)
4. Mind Flowers (Bruce-Douglas)
Side Two
5. Where You’re At (Bruce-Douglas)
6. Suite: Genesis of Beauty (In Four Parts) (Bruce-Douglas)
7. Fifth Horseman of the Apocalypse (Bruce-Douglas)
8. Fragmentary March of Green (Bruce-Douglas)
Ian Bruce-Douglas-guitar, harmonica, keyboards, vocals
Richard Nese-bass
Geoffrey Winthrop-guitar, vocals, sitar
Barbara Hudson-guitar, vocals
Keith Lahteinen-drums, vocals
Druga płyta grupy Ultimate Spinach została wydana w 1968
roku i nosi tytuł „Behold & See”.
Jest poniekąd kontynuacją debiutu ale jest bardziej dojrzała
i intrygująca.
Zespół powstał rok wcześniej w Bostonie i należy do czołówki
tzw. bostońskiego brzmienia lat 60-tych.
I.Bruce-Douglas, B.Hudson, K.Lahteinen, G.Winthrop i R.Nese
wcześniej występowali pod nazwa The Unicorn.
Niestety prowadzona nieudolnie kampania reklamowa
spowodowała , że zespoły bostońskiego brzmienia nie zdołały przebić bratnich
dusz z San Francisco.
A płyta jest świetna wystarczy tylko sobie jej posłuchać.
Otwiera ją zaśpiewana przez B.Hudson piosenka „Gilded Lamp of the Cosmos” jedna z
najładniejszych psychodelicznych ballad folkowych. Mocny głos wokalistki
zbliżony troszkę do wokalu Sonji Kristiny / z Curved Air/ wprowadza nas w
lekkie oszołomienie.
Lider grupy Ian Bruce-Douglas główny twórca repertuaru
zespołu w swoich tekstach wnikliwie obserwuje to co się wokół niego dzieje.
Jego rozczarowanie płytkością społeczeństwa daje obraz w utworze „Vision Of
Your Reality”. Zaśpiewany przez niego utwór utrzymany jest w podobnej konwencji co „Gilded
Lamp of the Cosmos”.
Ponad sześciominutowy kolejny numer „Jazz Thing” mający
delikatne psychodeliczne, ulotne dźwięki
za sprawą wibrafonu i wspaniałej partii fletu nagranej z pogłosem powoduje, że
muzyka dociera do nas poprzez ten swoisty strumień podświadomości muzycznej.
Powolny rytm, snujący się po obrzeżach naszych myśli sprawia, że następny
utwór „Mind Flowers” swoimi dźwiękami wprowadza nas w stan niepokoju. Dziwne
elektroniczne dźwięki połączone są z trwającą prawie dziesięć minut solówką na
gitarze, wokal najpierw spokojny przechodzi w ekspresję by w środkowej partii
utworu stać się kosmiczną melorecytacją.
Najlepszy utwór na płycie.
Długie trzy ostatnie numery wypełniające album „Behold and
See” zabierają nas w świat sielankowego kosmicznego obrzędu prowadzącego w „Fifth Horseman of the
Apocalypse” do dynamiczniejszej części za sprawą gry Bruca-Douglasa na
gitarze. Po chwili wszystko wraca do wcześniejszej sielanki za sprawą dźwięków
fletu, harmonijki i głosów anielskich.
To jest naprawdę znakomity i ambitny album, jeden z moich
ulubionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz