01. Blues From an Airplane 2:10
02. Let Me In 2:56
03. Bringing Me Down 2:22
04. It's No Secret 2:37
05. Tobacco Road 3:27
06. Come Up the Years 2:30
07. Run Around 2:36
08. Let's Get Together 3:34
09. Don't Slip Away 2:31
10. Chauffeur Blues 2:25
11. And I Like It 3:15
Marty Balin: vocals
Signe Toly Anderson: vocals
Paul Kantner: vocals, rhythm guitar
Jorma Kaukonen: lead guitar
Jack Casady: bass
Alexander "Skip" Spence: drums
Trzy miesiące młodszy niż „Revolver” , cztery od „Pet
Sounds” a dwa miesiące przed „Face to Face” powstał debiutancki album grupy
Jefferson Airplane zatytułowany „Takes Off”.
Dla znających następne dokonania grupy może brakować
charakterystycznego głosu Grace Slick , która pojawiła się już na następnej
płycie ale trzeba zaznaczyć ,że „Takes Off” to pierwsza płyta psychodelicznego
rocka wydana na zachodnim wybrzeżu Ameryki.
Porównać można ją z „Rubber Soul” The Beatles ,którzy na tym
albumie ukazują już zmiany w swojej muzyce a Jefferson Airplane analogicznie
ukazuje zmiany w muzyce amerykańskiej. Folk spotyka flower-power i z tego
powstaje siła tego albumu.
Historia Jefferson Airplane sięga początku roku 1965 kiedy
wokalista folkowy Marty Balin spotkał grającego na gitarze Paula Kantnera.
Kantner chciał mieć zespół rockowy.
Poszukując kolejnych muzyków Kantner zarekomendował
gitarzystę Jorme Kaukonena, natomiast Balin bardzo chciał aby wokalem
prowadzącym w zespole był głos kobiecy.
Wybór padł na śpiewaczkę folkową Signe Anderson. Za perkusją
zasiadł zupełnie nie mający
pojęcia gry na tym instrumencie Skip Spence a pierwszego
składu grupy dopełnił bluegrassowy basista Bob Harvey.
Nazwa grupy wzięła się z utworu Donovana „Fat Angel” z płyty „Sunshine Superman” z tekstu „Fly
Jefferson Airplane, gets you there on time”.
Jefferson Airplane był pierwszym zespołem z San Francisco ,
który podpisał kontrakt płytowy i we wrześniu 1966 roku wytwórnia RCA wydała
debiut grupy .
Jedyną zmianą składu było odejście B.Harveya zastąpionego
przez wirtuoza gitary basowej i przyjaciela J.Kaukonena ,Jacka Casady’ego.
Niespodzianką jest zestaw nagrań zaproponowanych przez
grupę. Akustyczne, folkowe klimaty połączone z popowa stylistyką nadają ton tej
płycie. Do tego dodajmy jeszcze krótkie ale sugestywne solówki Kaukonena .
„Don’t Slip Away” , „And I Like It” , „Run Around” to urocze piosenki które po wysłuchaniu na
długo goszczą w naszych głowach. Te ledwo ponad dwuminutowe perełki ukazują
cały kunszt wokalny oraz instrumentalny muzyków. Głównym wokalistą grupy jest
M.Balin z małymi wyjątkami. Pierwszym utworem skomponowanym przez P.Kantnera
jest „Let Me In” .Utwór ten to
wyrafinowana piosenka w której gitara basowa robi Ci w mózgu potężny odlot w
kosmos. Środki halucynogenne są tu zupełnie niepotrzebne i tak jesteśmy już
gdzieś w okolicy pasu Oriona. Jedno z najlepszych nagrań w historii grupy.
Główną linię wokalną prowadzi tutaj kompozytor. Na płycie mamy trzy covery.
Słynny standard „Tobacco Road” zagrany
bardzo oszczędnie ze świetnym wokalem M.Balina wspomaganym przez S.Anderson , utwór Dina Valente, muzyka Quicksilver Messenger Service „Let’s
Get Together” oraz „Chauffeur Blues” zaśpiewany w całości przez S.Anderson,
której głos zbliża się momentami do wokali murzyńskich śpiewaczek ,jak choćby
A.Franklin. Tak naprawdę utwór ten pokazuje jaki kawał głosu miała Signe i kto
wie?, kto wie? Co byłoby dalej.
Debiut Jeffersona najczęściej gości w moim odtwarzaczu ,prawie
dorównuje następnej pozycji „Surrealistic Pillow” i współgra jeszcze z potężnym killerem
koncertowym „Bless Its Pointed Little Head” .
Parę dni temu współzałożyciel Jefferson Airplane , Marty
Balin wysłał w świat wiadomość :”Wyobrażam sobie , że Paul obudził się rankiem
będąc w niebie , zobaczył Signe i zapytał ją
„Hej co ty tu robisz? Załóżmy zespół””.
Ostatni pożegnalny koncert grupy z Signe Anderson odbył się
15.października.1966 roku. Wokalistka wróciła do Portland gdzie została
szczęśliwą mamą ,śpiewała sporadycznie z big bandem Carla Smitha. J.Cassidy tak ją wspomina „Miała wspaniały
folkowy głos ,który wspaniale brzmiał pomiędzy Paulem i Martynem.” A Jorma
Kaukonen tak napisał na swoim blogu „ Signe była jednym z najsilniejszych ludzi
jakich w życiu spotkałem. Była naszą matką ,której głos rozsądku wiele znaczył
w naszej wspólnej rodzinie”
Spoczywaj w pokoju
Signe Toly Anderson
/15.IX.1941 – 28.I.2016/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz