wtorek, 20 listopada 2018

THE ELECTRIC PRUNES - Underground /1967/



1. The Great Banana Hoax (James Lowe, Mark Tulin) - 4:09
2. Children Of Rain (Goodie Williams, Ken Williams) - 2:37
3. Wind-Up Toys (James Lowe, Mark Tulin) - 2:26
4. Antique Doll (Annette Tucker, Nancy Mantz) - 3:13
5. It's Not Fair (James Lowe, Mark Tulin) - 2:04
6. I Happen To Love You (Gerry Goffin, Carole King) - 3:19
7. Dr. Do-Good (Annette Tucker, Nancy Mantz) - 2:26
8. I (Annette Tucker, Nancy Mantz) - 5:14
9. Hideaway (James Lowe, Mark Tulin) - 2:42
10.Big City (Johnny Walsh, Dan Walsh) - 2:46
11.Capt. Glory (James Lowe) - 2:14
12.Long Day's Flight (Michael "Quint" Weakley, Don Yorty) - 3:15

*James Lowe - Vocals, Autoharp, Rhythm Guitar, Tambourine
*Ken Williams - Lead Guitar
*James "Weasel" Spagnola - Rhythm Guitar, Vocals
*Mark Tulin - Bass Guitar, Piano, Organ
*Preston Ritter - Drums, Percussion
*Michael "Quint" Weakley - Drums




To jest pieprzony klasyk bez żadnych alternatyw. To jest jeden z najlepszych plasterków psychodelicznej jazdy. Warto słuchać tej płyty często, bo jest naprawdę znakomita.
Podczas gdy pierwszy album grupy The Electric Prunes już ujawnił intrygującą mieszankę bluesowego garażowego rocka, wyrafinowanego psychodelicznego popu podpartą pionierskimi eksperymentami z pogłosem gitary, oscylacjami i zwalnianiem taśmy, to druga płyta poszła jeszcze bardziej w stronę „podziemia”, że tak powiem.
„Underground” powstał we wrześniu 1967 roku i jest płytą bardziej spójną niż debiut. Tutaj już magicy z wytwórni płytowej mniej się wtrącali, dzięki czemu mamy większość kompozycji napisanych przez muzyków grupy. To co prawie zabiło debiut, silny nacisk na singlowe numery pisane przez speców otumaniło młodych grajków, którzy mieli problemy poczynić jakieś kroki bez zgody wytwórni. Ale na szczęście na „Underground” zostawiono im swobodę. Nie trwała jednak ona długo. Po nagraniu tej płyty praktycznie została tylko nazwa zespołu. Dranie z Reprise Records zabili swoje dziecko w kołysce więc nigdy nie dowiemy się, jak daleko mogliby wznieść się chłopcy odpowiedzialni za „Underground”. Z łatwością widzę trzeci album przekraczający granicę i idący gdzieś dalej. Wytwórnia chciała stworzyć twór na wzór The Monkees tylko z dodatkiem indie. Wprawdzie powstała trzecia płyta, ale tu została tylko nazwa grupy. Całością zajął się David Axelord, kompozytor, aranżer i producent.
No dobrze, my wracamy do 1967 roku i przywołujemy „podziemną”, tajemniczą, psychodeliczną lodziarnię, która zarówno jest czarująca, jak i przygnębiająca, wpada w ruch dzięki „The Great Banana Hoax”, klasycznej pop psychodelii, zakotwiczonej przez linie basowe Marka Tulina, hipnotycznego bicia w bębny oraz efektów psychodelicznych, nieprzewidywanych, nieokreślonych dziwnymi dźwiękami. Następne trzy numery wydają się dryfować w koncepcyjny album psychodelicznego świata, zaginionego dzieciństwa zaludnionego przez lalki, zabawki i dzieci, które zamieszkują podziemny świat między rzeczywistością a iluzją. „Antique Doll” jest gładką, nastrojową fakturą nabierającą wyjątkowo nieprzyjemnego charakteru z prawie płaczącymi okrzykami spowodowanych podwójną prędkością taśmy. 
„It’s Not Fair” to obrazy z dzieciństwa, radosne? Za sprawą muzyki utrzymanej w klimacie country-bluesa są frywolne do czasu, gdy zbliża się koda z maniakalnie rosnącymi klawiszami doprowadzającymi do szaleństwa.
Mimo całej ekscentryczności własnych kompozycji, grupa mogła zręcznie zrównoważyć pop rockowe melodie podane z zewnętrznych źródeł. Nie ma lepszego przykładu niż „I Happen to Love You”, jednego z najpiękniejszych klejnotów pop music napisanych przez Gerry’ego Goffina i Carole King. Pierwotnie ten numer został zrobiony w 1966 roku przez nowojorski zespół Myddle Class. Nasi bohaterowie pozostając w tajemniczym klimacie nagrania dodali eteryczne dźwięki autoharpu, delikatne wah-wah i specyficzne brzmienie organ Vox.
„I”- to przygaszone, rozmyślające, tajemnicze brzmienie, które w środkowej części za sprawą gitary basowej i perkusji, dociera do pełnych niespokojnych drgań otaczającego świata na którym rozpięto tysiące barwnych kielichów. Napisany przez Tulina i Lowe’a kolejny utwór „Hideaway” jest napędzany przez przekonującą linię basu i jest bardzo oryginalnym klejnotem w dorobku The Electric Prunes.
Tulin:”To była nasza próba syntezy indyjskiego stylu z wrażliwością rocka. Inspiracją był „Point it Black” i muzyka raga Ravi Shankara”.
Kolejnym pop rockowym oddechem od psychodelicznej podróży jest „Big City” a „Long Day’s Flight” to luźna garażowa psychodelia z improwizowana atmosferą i niesamowitą gitarą przypominającą skrzypce, migoczącą i zanikającą.
Sesje do „Underground” nie były najłatwiejsze. Gitarzysta James „Weasel” Spagnola z powodu choroby musiał opuścić część nagrań, zastąpiony został przez Mike’a Gannona, który pojawia się w kilku utworach („Long Day’s Flight” i „The Great Banana Hoax”).
Reprise Records nie był wielką wytwórnią więc obyło się bez większej promocji płyty co znów spowodowało coraz mniejsze zainteresowanie muzyków do tworzenia muzyki (dlatego trzecia płyta została napisana przez Davida Axelroda).
Generalnie Tulin zadowolony był z tego albumu, „głównie dlatego, że zaczynaliśmy mieć więcej do powiedzenia na temat tego, co robimy. Mieliśmy jednak tyle nowych pomysłów ale wciąż uczyliśmy się nagrywać i przez to byliśmy na łasce producenta. Jednak biorąc wszystko pod uwagę, uważam, że „Underground” daje dobre poczucie tego, kim byliśmy jako zespół i jak daleko moglibyśmy pójść”.



wtorek, 13 listopada 2018

THE PAUPERS - Magic People /1967/


1. Magic People - 2:43
2. It's Your Mind - 5:20
3. Black Thank You Package - 3:12
4. Let Me Be - 3:10
5. Think I Care - 3:55
6. One Rainy Day - 2:20
7. Tudor Impressions - 4:13
8. Simple Deed - 2:43
9. My Love Hides Your View - 3:20
10. You and Me - 2:40

*Dennis Gerrard - Bass
*Skip Prokop - Drums, Bass Guitar
*Adam Mitchell - Rhythm Guitar, Drums
*Chuck Beal - Lead Guitar

Kanadyjska scena psychodeliczna nie jest zbyt dobrze znana i rozpropagowana ale i tu oczywiście szperacz znajdzie parę kapel, które nagrały płyty, które dumnie stoją na półce pasjonata tamtych czasów. Jedną z tych grup jest The Paupers, którzy powstali w 1964 roku i występując na żywo w klubach w Yorkville takich jak „El Patio” czy „Boris ‘Red Gas Room” osiągnęli status legendy. Wtedy jeszcze pozostawała chwila do wybuchu pełnego radości Lata Miłości a The Paupers otworzyli drzwi każdej kanadyjskiej kapeli, która podążała za nimi. I to jest bardzo ważna sprawa.
Zespół został założony przez młodego perkusistę Ronna „Skip” Prokopa, który był tak grzeczny, że swoje umiejętności szlifował w marszowym zespole Optimist Drum Corps. Prokop zaproponował udział w przedsięwzięciu gitarzyście Chuckowi Beala, który pracował w sklepie muzycznym. Beal przyprowadził ze sobą basistę Denny’ego Gerrarda, samouka. Wokalistą i gitarzystą został Bill Marion grający wcześniej coś w stylu Little Richarda. Jednak po nagraniu czterech singli w 1965 roku Marion zrezygnował z występów, a grupa znalazła się w zawieszeniu.
Na szczęście nie na długo. Losy zmieniły się, gdy chłopcy poznali Berniego Finkelsteina, który pracował w klubie „El Patio” jako sprzątacz. Miał jednak silną przedsiębiorczą passę. Wcielając się w rolę managera, szybko zauważył zmiany, które już nadciągały. „Potrzebujemy kogoś, kto napisze nam poezje a nie popowe piosenki”. I znalazł w kawiarni „Mousehole” rudowłosego folkowca, Adama Mitchella, będącego częścią folkowej bohemy na scenie Yorkville, gdzie znaleźli się: Gordon Lightfoot, Joni Mitchell i Buffy Saint-Marie. W grupie tej byli także Zal Yanovsky i Denny Doherty, zanim wyruszyli do Nowego Jorku, by dołączyć do The Lovin’ Spoonful i The Mamas and The Papas. Mitchell wiedział w która stronę wieje wiatr. The Beatles byli wszędzie. Dylan już podłączył się do prądu a Neil Young dołączył do rockowego zespołu Mynah Birds. Zmiana już wisiała w powietrzu.
Wraz z Mitchellem, The Paupers zaczęli tworzyć nowe, odważne brzmienie-bardziej folk rockowe niż popowe, z zdecydowanie rytmiczną przewagą. Na wykorzystanie dodatkowych bębnów w muzyce wpadł Prokop. Mitchell: „Skip przyniósł dodatkowy zestaw perkusyjny i podzielił go, zmuszając mnie do grania na tam-tamach, a Denny’ego do wykorzystywania bębna basowego odwróconego tak, by tworzył głęboki afrykański dźwięk. Brzmieliśmy jak korpus bębnów na LSD”.
Szybko The Paupers zaczęli tworzyć dynamiczny pokaz sceniczny oparty na grzmiących rytmicznych utworach, zniekształconej gitarze Beala i szalonych partiach solowych Gerrarda.
Był chłodny marcowy dzień, kiedy zespół poleciał do Nowego Jorku aby zagrać w Cafe a Go Go, gdzie rozentuzjazmowany tłum czekał na gwiazdę wieczoru, przybywającą prosto z Haight-Ashbury grupę Jefferson Airplane. W klubie przebywali również, Brian Epstein i Albert Grossman.
To, co stało się później, jest teraz legendą. The Paupers zagrali po prostu ten sam set, jaki grywali każdego wieczoru w „El Patio”. Gdy zaczęli grać „Think I Care”, w klubie przebiegła fala podniecenia. Co to za zespół gra? Bębnienie było przykuwające, wokal wysublimowany, nieziemska gitara wywołała wrzaski rozkoszy, podczas gdy basowe solówki wgniatały w krzesła.
Kiedy The Paupers kończyli swój występ numerem „Magic People” mieli całe „Cafe a Go Go” w kieszeni. Co niewiarygodne, bestia z Haight-Ashbury została pokonana. Magazyn Voice and Esguire zażądał natychmiastowych wywiadów a Grossman już dogadywał się aby współrządzić zespołem.
Po podpisaniu umowy z wytwórnią Verve Forecast, 1 lipca 1967 roku został wydany debiut zespołu zatytułowany „Magic People”.
To płyta wyróżniająca się ciekawym brzmieniem lat sześćdziesiątych zakotwiczonym w psychodelicznym podejściu do tematu. Piosenka tytułowa wraz z „It’s Your Mind” oraz „Think I Care” to typowe psychodeliczne nagrania z epoki ale wyróżniające się bardziej dominującymi i złożonymi partiami perkusji, specjalnymi efektami gitarowymi i świetnym solo raga. „Let Me Be” oraz „You and Me” to z kolei klasyczne piosenki folk-rockowe przypominające powrót do tego co grupa robiła jeszcze w Kanadzie. Oczywiście musi podobać się „Tudor Impressions”, doskonały, refleksyjny i abstrakcyjny numer kierujący się bardziej w stronę jam session, w którym błyszczą gitary akustyczne, akcenty sekcji dętej i popowe harmonie Beach Boys a oszałamiającym arcydziełem acid-folku jest piosenka „My Love Hides Your View”. Świetnie czuje się też „Black Thank You Package”, który ma wyraziste, ekscytujące intro i chwytliwy refren. Niestety gdy bramy sukcesu wydały się otwierać The Paupers wystąpili na Monterey Pop Festival. Udział w tej wielkiej przygodzie okazał się klapą. Podobno muzycy przyjmowali zbyt duże dawki kwasu, co doprowadziło do braku kontroli nad sprzętem grającym.


Jednak w 1968 roku po licznych wewnętrznych zawirowaniach, The Paupers byli w stanie wycisnąć jeszcze jeden lp „Ellis Island”, który okazał się małym klejnotem psychodelii i o którym będzie już wkrótce.






niedziela, 4 listopada 2018

BOB DYLAN - New Morning /1970/


  1. If Not For You
  2. Day of the Locusts
  3. Time Passes Slowly
  4. Went to See the Gypsy
  5. Winterlude
  6. If Dogs Run Free
  7. New Morning
  8. Sign on the Window
  9. One More Weekend
  10. The Man in Me
  11. Three Angels
  12. Father of Night

Dylan: „Mieliśmy kilka nagrań do „New Morning”, zanim jeszcze wyszedł longplay „Self Portrait”. Wcale nie powiedziałem: „ O Boże, nie podoba mi się to, więc zrobię coś innego”. Nie było tak. To, że te płyty wyszły tak szybko po sobie, było tylko zbiegiem okoliczności”.
W maju 1970 roku, George Harrison przyjechał do Nowego Jorku i zatelefonował do Dylana w celu umówienia się na wspólną sesje nagraniową. Jednak prawdziwym problemem był brak dostatecznie dobrych utworów, które można by nagrać. Większą część sesji zajęły przymiarki do starych numerów Dylana. Chociaż nagrano przynajmniej trzy premierowe kompozycje-”If Not For You”, „Working on a Guru” i nieznaną piosenkę, to tylko pierwsza z nich wchodziła właściwie przy ustalaniu repertuaru do „New Morning”. Jednak Dylan nadal pracował nad nowym albumem i na początku czerwca nagrał nową wersję „If Not For You”(znaną z płyty) oraz jeszcze jeden dojrzały numer ”Time Passes Slowly”, a w nagraniu udział wzięli dwaj jego dawni współpracownicy, Harvey Brooks na basie i Al Kooper na gitarze. 
„If Not For You” przedstawia nam się jako prosty utwór, ale strasznie chwytliwy, napędzany gitarą w okolice folkowe. Jest bardzo przyjemny dla ucha. Nic dziwnego, że swoją wersję tego numeru zaprezentował Harrison na genialnym swoim solowym albumie „All Things Must Pass”.
W sierpniu Dylan zebrał w Nowym Jorku tak znanych muzyków, jak Al Kooper, Ron Cornelius, Dave Bromberg i Charlie Daniels, by wzięli udział w trwających tydzień sesjach nagraniowych.
Po zakończeniu sesji problem pojawił się jak najlepiej zaprezentować te piosenki. Dobór utworów i miksowanie stały się torturą. Al Kooper, który pełnił rolę współproducenta, dostawał szału wskutek niezdecydowania Dylana.
Al Kooper: „Kiedy skończyłem ten album, nie miałem ochoty więcej z nim rozmawiać. Była inna wersja „Went to See the Gypsy”. Kiedy zacząłem nad tym pracować, wpadłem na pomysł, jak to zaaranżować, więc powiedział mu: „Pozwól mi to opracować, a potem będziesz mógł nałożyć wokal”. No i zmiksowałem ten kawałek i wyszło mi to naprawdę dobrze. Brzmiało ja Cream. A on wszedł do studia i udawał, że nie rozumie w którym miejscu ma śpiewać. „Nie mogę śpiewać z tym miksem”. Ale tak naprawdę to mógł to zrobić, bo wziąłem metrum z oryginału”.
Kiedy w październiku 1970 roku płyta „New Morning” ukazała się na rynku, wzbudziła łatwy do przewidzenia zachwyt. Wydaje się, że w tym nagraniu Dylan znalazł wyjątkową równowagę między swoim starym folk-rockowym stylem a nowym, country-rockowym. Dylan tutaj gra dużo na pianinie i wychodzi mu to całkiem nieźle. A teksty są pochwałą jego żony, Sary i szczęścia jakie znalazł u jej boku.
Gdyby nie ty, moje niebo spadłoby/deszcz też zebrałby się/Bez twojej miłości nie było by mnie/Och, co zrobiłbym/Gdyby nie ty”.
Ta płyta to oświadczenie Dylana o spokoju, radości życia, szczęściu i kruchych spraw których jesteśmy świadkami na co dzień. Słuchając tej muzyki rozkoszujesz się śpiewem ptaków, zamiast zastanawiać się, dlaczego to robią i dlaczego to słyszysz, to proste siedzenie na zewnątrz, pośrodku poranka, który może rozjaśnić ci resztę dnia.
Czy nie słyszysz piania koguta/królika przebiegającego drogę/Pod mostem gdzie przepływa woda/Jestem bardzo szczęśliwy widząc cię uśmiechniętą/Pod błękitnym niebem/W ten kolejny poranek/Kolejny poranek/W ten kolejny poranek z tobą”.
Pomimo niezdecydowania Dylana co do miksu, powstała wspaniała płyta a tytułowy numer mocno siedzi w klimacie innego arcydzieła „Highway 61 Revisited”.
Krótko mówiąc „New Morning” to genialnie przyjemny album, inspirowany ogólnym szczęściem. Jest to jedna z nielicznych prawdziwie radosnych płyt, która sama w sobie prowadzi nas ścieżkami szczęścia by cieszyć się chwilą i złapać kolejny poranny promień słońca.