1. The May Queen - 4:14
2. New World... - 3:28
3. Season's Song - 4:19
4. Dance with You Tonight - 4:48
5. Carving up the World Again - 3:53
6. A Way with Words - 5:18
7. Carry Fire - 5:25
8. Bones of Saints - 3:46
9. Keep It Hid - 4:07
10. Bluebirds over the Mountain (feat. Chrissie Hynde) - 4:59
11. Heaven Sent - 4:42
2. New World... - 3:28
3. Season's Song - 4:19
4. Dance with You Tonight - 4:48
5. Carving up the World Again - 3:53
6. A Way with Words - 5:18
7. Carry Fire - 5:25
8. Bones of Saints - 3:46
9. Keep It Hid - 4:07
10. Bluebirds over the Mountain (feat. Chrissie Hynde) - 4:59
11. Heaven Sent - 4:42
Robert Plant po rozpadzie Led Zeppelin w 1980 roku mógł jako
starzejąca się gwiazda rocka spróbować kontynuować majestatyczną magię, którą
stworzył wraz ze swoimi kolegami lub po prostu mógł przejść w inne muzyczne
obszary. Co zaskakujące, jeden z największych głosów w historii muzyki rockowej
postanowił odnaleźć się w różnych stylach muzycznych.
Niezależnie od tego, czy
to była współpraca z Page’em
i Beckiem w efemerydzie
The Honeydrippers, czy wspólne
nagrania z ikoną muzyki bluegrassowej Alison Krauss, czy zakładając kapelę Band
Of Joy, Plant nadal tworzy muzykę posiadającą wymowną płynność, która jest
autentyczna i angażująca. Po udanych nagraniach trzech ostatnich płyt „Band Of
Joy”, „Raising Sand” i „Lullaby and… The Ceaseless Roar” charakterystyczny głos 69-letniego piosenkarza wciąż zawiera moc i magię, by
przyciągnąć uwagę słuchaczy a kolejnym świetnym tego przykładem jest najnowsze
wydawnictwo zatytułowane „Carry Fire”.
To już jedenasty solowy album muzyka a
drugi, który nagrał z grupą Sensational Space Shifters. Wokalista przypomina
swoim fanom, że nie zapomniał o swojej przeszłości i sprytnie wtrąca pewne
odniesienia do swojego byłego zespołu. Już pierwsze utwory na płycie utrzymują
klimat piątego lp Led Zeppelin, „Houses of the Holy”.
„Widzieliśmy, że świat na
zawsze się zmienia/Przez dni tańca i cudowne noce” i rzeczywiście „Dancing
Days” pojawią się znowu a Plant ma swój kwiat, moc i kobietę, która wie.
Operowanie przez wokalistę czarującymi krajobrazami dźwiękowymi życia i miłości
umiejętnie łączy przyszłość pozostając w stałym związku z przeszłością. Plant
odkrywa świat wielokulturowych dźwięków łączących formy Appalachów, Celtów i
Bliskiego Wschodu ukształtowane w unikalny sposób. Jednocześnie wyznacza nową
wyraźnie własną ścieżkę, bliższą ‘The Battle of Evermore” niż „Black Dog”. No
właśnie „Carry Fire” może nie być dla wszystkich zadowalającym albumem. Jeśli
szukasz hard rockowych riffów możesz nie znaleźć ich tutaj za wiele. Nie jest
to zarzut a raczej każdego osobiste preferencje. Nie ma złej odpowiedzi,
odbierz to po swojemu. Plant znalazł też swój sposób na nowe wykorzystywanie swoich
walorów wokalnych. Wiadomo, że tak jak śpiewał w początkach swojej kariery
teraz z wiekiem musiał sobie jakoś z tym poradzić. Otóż zrobił to wyśmienicie.
Znalazł swój sposób aby tak charakterystyczny w świecie rocka wokal przerobić
na nowe czasy. Głos śpiewany jest delikatnie, wyróżnia się na tle innych
instrumentów. Technika nadaje mu miękkości, ciepła, intymności jakby stał za
słuchaczem i cicho szeptał mu do ucha. To słychać najlepiej w transowej
balladzie „A Way With Words”. Miękka barwa głosu miesza się z nieskomplikowaną
melodią, wyciszone, niskie uderzenia basu pulsują ciepło w tle. Jest to
nieziemski dźwięk, który daje mu możliwość, by jego głos narastał i pulsował po
wrzosowych wzgórzach deszczowej wyspy. To oszałamiający utwór. To dźwięki,
które pomogą przetrwać ten niespokojny czas. I taki jest nowy album Roberta
Planta, który wprowadza nas w otchłanie duszy i emocjonalnie nastraja z mocą i
pasją.
Potrzeba lat i sprecyzowanej
myśli twórczej aby dojść do takiego poziomu świadomości muzycznej. Być
może przez długie lata nie pojawi się też nikt, kto do takiego poziomu będzie w
stanie dojść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz