1. Bertha (Jerry Garcia, Robert Hunter) - 5:30
2. Mama Tried (Merle Haggard) - 2:43
3. Big Railroad Blues (Noah Lewis) - 3:34
4. Playing In The Band (Bob Weir, Robert Hunter) - 4:39
5. The Other One (Bill Kreutzmann, Bob Weir) - 18:03
6. Me And My Uncle (John Phillips) - 3:04
7. Big Boss Man (Al Smith, Luther Dixon) - 5:11
8. Me And Bobby Mcgee (Kris Kristofferson, Fred Foster) - 5:42
9. Johnny B. Goode (Chuck Berry) - 3:41
10. Wharf Rat (Jerry Garcia, Robert Hunter) - 8:32
11. Not Fade Away (Buddy Holly, Norman Petty) / Goin' Down The Road Feeling Bad (Traditional) - 9:12
*Jerry Garcia – Lead Guitar, Vocals
*Bob Weir – Rhythm Guitar, Vocals
*Phil Lesh – Bass Guitar, Vocals
*Bill Kreutzmann – Drums
*Ron "Pigpen" Mckernan – Organ, Harmonica, Vocals
Additional Musician
*Merl Saunders – Organ
Od początku swego istnienia muzycy Grateful Dead czuli się
na scenie jak ryba w wodzie.
Nic więc dziwnego , że kolejna już siódma płyta,
pokazuje nam grupę na scenie z początków lat siedemdziesiątych. Dużo się
zmieniło w muzyce zespołu od wydania „Live Dead” a raptem minęły tylko dwa
lata. Świadczy to niewątpliwie o twórczym rozwoju grupy i pokazaniu całej
rzeszy fanom, że te znane i lubiane studyjne numery na koncertach nabierają
drugiego życia.
Nowe brzmienie zespołu w studio ujawniło się również na koncertach.
Jest ono bardziej klarowne, przejrzyste i czyste.
Kolejna płyta zespołu wydana
została w 1971 roku i nosi tytuł „Grateful Dead” a w odróżnieniu od debiutu
najczęściej dodaje się „Skull & Roses” od frontowego rysunku okładki , na
którym znajduje się czaszka i róże.
Płyta zawiera nagrania koncertowe , grane
na przełomie marca i kwietnia bieżącego roku. Pierwotnie ukazała się jako
podwójny album. Ciekawy jest wybór utworów. Zaczynamy od sztandarowej
kompozycji Garcii i Huntera „Bertha” , która już od pierwszych taktów płynnie
sobie leciutko i wciąga nas łagodnie w morze dźwięków otaczające nasze uszy. I
tak jest z kolejnymi utworami. Wielki przebój M.Haggarda „Mama Tried” ,
utrzymany w klimacie bluesa „Big Railroad Blues” czy też country westernowy „Me
and My Uncle” czynią ten album bardzo spójny. Trudno zauważyć , że są to
nagrania z różnych koncertów.
Klimatem jest radosne granie nie pozbawione ładnych, przejrzystych
gitarowych wypadów, czującego feeling lidera. Wokalnie również muzycy są w
najwyższej formie a na pierwszy plan wysuwa się głos B.Weira. Szczególnie w piosence
K.Kristofersona „Me & Bobby McGee” zaśpiewanej bardzo wolno i spokojnie co
odróżnia ten utwór od wykonań innych artystów. Wypełniający drugą stronę
osiemnastominutowy „The Other One” oddaje nam ducha drugiej płyty zespołu
„Anthem Of the Sun”. Zaczynający się od sola na perkusji , przechodzi następnie
w wydłużone improwizacje, które powodują , że mogę słuchać gry Jerry’ego i jego
kolegów przez cały czas. Ciekawym utworem jest „Wharf Rat” powoli pojawiający
się znikąd tworzy atmosferę nostalgii i idealnego spokoju by podobnie jak się
zaczyna tak i zniknąć niepostrzeżenie.
Ale te prawie 9 minut robi wspaniałe
wrażenie i jest niezwykłe. A na zakończenie płyty mamy potężnie rozbujane i
zagrane z niesamowitą werwą dwa standardy: „Not Fade Away” i zaaranżowany na
nowo przez muzyków „Goin’ Down The Road
Feeling Bad”.
W roku wydania płyty muzycy Grateful Dead borykali się z problemami natury osobistej. Matka J.Garcii
zginęła w wypadku samochodowym również w rodzinie P.Lesha pojawiła się śmierć,
Pigpen zaczął mieć bardzo poważne problemy ze zdrowiem ,chudł coraz bardziej i
więcej używał alkoholu a M.Hart popadł w depresję i odszedł z grupy gdy
dowiedział się , że jego ojciec zdefraudował pieniądze zespołu. Pomimo tych
przykrych wydarzeń muzyka na płycie tchnie radością i optymizmem i zachęca do
ponownego przesłuchania do czego i Was namawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz