niedziela, 13 marca 2016

JOSEFUS - Dead Man /1970/


1. Crazy Man -                                       3:39
2. I Need A Woman -                            4:21
3. Gimmie Shelter  -                              4:06
4. Country Boy -                                   3:13
5. Proposition -                                     4:45
6. Situation -                                          1:55
7. Dead Man -                                      17:26


*Pete Bailey - Vocals, Harmonica
*Dave Mitchell - Guitar
*Doug Tull - Drums, Percussion
*Ray Turner - Bass



Po rozpadzie lokalnej grupy Union Gas wokalista Pete Bailey oraz gitarzysta Dave Mitchell postanowili razem kontynuować muzyczną współpracę dobierając sobie do grona perkusistę Douga Tulla i basistę Raya Turnera. 
Początkowo zespół przyciągnął uwagę producenta Jima Musila. Musil zabrał chłopaków do Arizony gdzie sfinansował sesje nagraniową. Zespół nazywał się wtedy Come, przez krótki czas zainteresowana tymi nagraniami była wytwórnia F.Zappy, Straight ale jednak ‘odpuszczono’ i taśmy zostały odłożone. 
Zniechęceni muzycy powrócili do Houston gdzie zaczęli występować w lokalnych klubach stając się ich niemałą sensacją. 
Już jako Josefus muzycy postanowili nagrać i wydać album w ich własnej wytwórni Hookah. 
Płyta została nagrana w czasie ośmiu godzin pod koniec grudnia 1969 roku, a na drugi dzień  poddano ją  miksowi i… już.
„Dead Man” wydany został w 1970 roku i zawiera ciężkie rockowe brzmienie połączone z bluesem i niknącymi już nutami psychodelicznymi. Przenikliwa, ostra gitara, wokal skrzeczący miejscami podbarwiony odcieniami i mocna idąca jak walec parowy sekcja rytmiczna stawia ten album na wysokiej półce wśród innych płyt grup amerykańskich. Ciężej i ostrzej grał tylko Grand Funk Railroad.
Muzyka zawarta na „Dead Man” emanuje bliskością zagłady, ciemności kończącego się dnia.
Otwierający płytę „Crazy Man” podobnie jak kolejny „I Need A Woman” przybliżają nas blisko do kosmicznych dźwięków pól naftowych Teksasu, ociekających ciemną, tłustą oleistą cieczą. „Gimme Shelter” cover The Rolling Stones zagrany mocniej, żwawiej od oryginału sprawia, że nie można przejść obok tego numeru obojętnie.
Jednak to wszystko co do tej pory wysłuchałeś to jeszcze jest przyjazne, to tak jakby wyciągało do Ciebie rękę. 
Tytułowy utwór zamykający płytę, ten monster grupy Josefus budzi się, ciężko, powolnie i bez wątpienia prowadzi nas w otchłanie czeluści, pogrąża nas w nicość by po krótkim czasie pozwolić wypłynąć nam niespokojnie na powierzchnię, aby zaczerpnąć tchu, aby nie dać się złapać ale to jest niemożliwe. Zespół nie puszcza nas samopas, lekko luzuje by w końcu wgnieść nas i nie dać kolejnej szansy ponownego złapania oddechu.







2 komentarze:

  1. Jedna z płyt, bez której nie byłoby współczesnego heavy metalu. Ostatnio dość często gości w moim odtwarzaczu i na łamach mojego bloga. Zapraszam do odwiedzin, ja oczywiście również planuję często tu bywać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Miło że zajrzałeś i oczywiście zapraszam do kolejnych wizyt. Tak. Josefus to taki bardzo mocny kolos trzymający się betonowego podłoża. Bez wątpienia świetna i pełna energii muzyka. Polecam Ci debiut Vanilla Fudge oraz Grand Funk Railroad np "Live Album". Tam też jest wielka moc i energia. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń