”Za tym
albumem stoi kontynuacja tego, co było w mojej wczesnej twórczości i jest w
moim nowym materiale. To rodzaj naturalnej miłości Matki Natury do sekwencji i
kręgów czasu, które toczą się , gdy jesteśmy tu, żyjąc na planecie. Śpiewam o
ptakach, pszczołach, oceanach, drzewach, mewach nad Atlantykiem” – mówi
Donovan. „Gaelia” to dwudziesty ósmy zbiór jego piosenek wydany nie tak dawno,
bo w grudniu zeszłego roku. Ten szkocki bard swoje pierwsze płyty wydawał w
radosnych latach sześćdziesiątych i do dziś najbardziej kojarzony jest z
swingującym Londynem i tym co tam się wtedy działo. Co ciekawe ten
charakterystyczny głos na najnowszym lp brzmi prawie tak samo jak na pierwszym
a przecież upłynęło już sporo czasu i muzyk dobiega już zacnego wieku. „Gaelia”
to ekscytująca kolekcja trzynastu piosenek od faceta, którego życiowe oddanie
pokojowi, miłości i zrozumieniu wypełnia unikalnym sercem i duszą cały świat
zanurzony w folkowych barwach. Melodyjne kompozycje wychodzące z gaelickich
korzeni Donovana pięknie współgrają z popisowym gitarowym frazowaniem,
klasycznymi cygańskimi smyczkami i wokalnymi emocjami. Za tym wszystkim stoi,
jako żywy Szaman Poeta. Tutaj otoczony jest przyjaciółmi, którzy wzbogacają
utwory swoimi znakomitymi talentami i wielkim szacunkiem do wszystkiego, co
Donovan osiągnął w niesieniu światowego uznania dla gaelickiej tradycji.
„Gaelia”
powstawała w niespiesznym tempie w atmosferze magicznych zaklęć, które muzycy
tkali puszczając je swobodnie przed siebie. Radość dzielenia się tymi dźwiękami
udziela się słuchaczowi, i tylko trzeba poddać się jej, bo można ją szybko
utracić. Nie zawracaj sobie głowy tym co cię otacza, co grzmi wokół i atakuje z
każdego kąta, po prostu włącz Muzykę i kontempluj każdą nutkę tej strawy a
oddech i ulga same przyjdą do ciebie. Numery na płycie kręcą się i utrzymują
wzór i rytm dla sposobu życia na naszej planecie. To zostało zakłócone i
zniszczone, dlatego jedynym wyjściem jest szukanie własnej ścieżki. Każda
piosenka Donovana celebruje Boginię. Ona jest Matką Naturą. A my zostaliśmy
postawieni niemal na krawędzi wyginięcia, gdy każda rzeka, każdy zasób, każda
chmura, każdy metal został w ziemi zgwałcony i splądrowany i sprzedany jako
towar.
Jednym z
najmocniejszym utworów na płycie jest ośmiominutowy „The Ghost of Pagan Song”.
Ta ballada mocno zakorzeniona w tradycji ma też coś szczególnego w stosunku do
wczesnej twórczości Donovana. Ten duch lat sześćdziesiątych mocno owija każdą
sekundę numeru a niespokojny sen inspiruje tą opowieść o duchach, naturze,
pytaniach i odpowiedziach.
Ta wielka
oratorska moc pogańskiej pieśni doprowadza, że coś czuwa i prowadzi cię do
rzeczywistości snu, nawiedzonego przez te nuty. „Lover O’Lover” w swej
prostocie urzeka a przepiękna solówka kumpla Donovana, Davida Gilmoura ukazuje
nostalgiczne obrazy szkockich wrzosowisk. Kolejnym krokiem w współpracy obu
muzyków jest „Rock Me”, numer lekko zadziorny, w tle przywracający poetycki
temat, celebracje czterech pór roku na ziemi, których ludzie nie honorują
prowadząc do katastrofy.
Choć nie
wszystkie piosenki są tak dramatyczne, to ten facet, krzepki ale też upiornie
wiekowy, daje nam do zrozumienia, że te wszystkie nuty wypływają z tej samej
studni, której kopanie rozpoczął pięćdziesiąt osiem lat temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz