Zapowiedź ponownego wydania
albumu z udziałem wszystkich pięciu oryginalnych Byrdsów rozbudziła w 1973 roku
oczekiwania do tego stopnia, że cokolwiek by się nie pojawiło, było skazane na
sukces. Szczególnie według fanów. Właśnie pomimo ogólnego negatywnego
nastawienia krytyków, to lojalność fanów i niecierpliwe sygnały oczekiwania
sprawiły, że nowy longplay odniósł ogromny sukces w Stanach Zjednoczonych. Był
to najlepiej sprzedający się album The Byrds od czasu „Turn, Turn, Turn”.
Zawsze byłem totalnym fanem
Byrdsów, odkąd po raz pierwszy ich usłyszałem i nie ma ani jednego ich albumu
który uważam za zły. Ale ten album jest ukrytym klejnotem, który czeka
spokojnie gdzieś tam w oddali, aby nadszedł jego czas. A gdy on już jest, gdy
go dotkniesz, to masz problem. Otóż nie sposób się od niego uwolnić,
przynajmniej przez jakiś czas.
Teorii stojących za powrotem
jest wiele. Według jednej z nich Crosby odwiedził Rogera McGuinna w połowie
1972 roku i skrytykował uwielbiany skład Byrdsów (White/Battin/Parsons), sugerując
zreformowanie oryginalnego zespołu, aby nagrać album pokazujący, gdzie muzycy
założyciele są dzisiaj. Inna wersja mówi, że David Geffen dostrzegł potencjał
zjednoczenia i zasiał sugestie w umyśle McGuinna, zauważając, że sam McGuinn
jest niezbyt zadowolony z długoletniego składu. Tak czy inaczej, Roger zgodził
się, a pozostali muzycy, którzy znaleźli się pomiędzy długoterminowymi
zobowiązaniami, poszli za nim.
Album został wyprodukowany
przez Davida Crosby’ego i jego brzmienie jest mocno przesiąknięte Davidem.
Przeważają gitary akustyczne, elektryka i bas są w większości wmieszane w tył,
a mandolina Hillmana i śpiewna harmonijka Clarka są mocno wyeksponowane jako
instrumenty solowe. Można dojść do wniosku, że dzięki tej płycie Crosby
wreszcie osiągnął dominację nad Byrdsami, której pragnął w klasycznych latach.
Wprawdzie McGuinn mówił, że
oszczędzał swój najlepszy materiał na później ale co może znaczyć w takim razie
piękna akustyczna ballada „Sweet Mary” przy tym wyznaniu. Ujmująca w każdym
calu, wrażenie robi przy refrenie, gdy współgranie mandoliny i banjo oraz
gitary akustycznej tworzy klimat całkowicie magiczny. Dodatkowo główny wokal
dodaje emocjonalnej chwiejności piosence, co oczywiście sprawia, że jest to
trudny do niezauważenia klejnot. Crosby ładnie obchodzi się z numerem „For
Free” Joni Mitchell tworząc łagodne brzmienie, wyciągając melodię do przodu.
Jestem wielkim fanem twórczości Gene Clarke’a a jego rozpoczynający płytę „Full
Circle” jest jak najbardziej na miejscu. No lepszego początku być nie może. Ten
utrzymany w klimacie starych Byrdsów numer jest zwarty i pogodny i zawiera
wszystkie atuty jakie powinny znaleźć się w piosence. Zresztą Clark też zamyka
płytę coverem Neila Younga „(See the Sky) About the Rain” gdzie jego wokal
czyni ten numer serdecznym i pięknym. To jakby być w Wielkim Miejscu, Bajecznym
Miejscu, w kraju Beulah. To jakby być zaślubionym Ziemii.
Również warto zwrócić uwagę
na Hillmanowskie „Things will be Better” ze swoim tupiącym rytmem i radosnymi
skrzypkami. To, że słuchając nóżka sama chodzi wcale nie jest przypadkiem.
David Crosby przyczynił się
do mistycznego przepływu filozoficznej psychodelicznej melodii nagrywając swój
własny cover „Laughing”. Unosząca się atmosfera tego numeru opiera się mglistym
otchłaniom wystając ponad nimi. Ten duch melodii potwierdza pewny jak zawsze
David, a Bydsowski gang podąża za nim nucąc delikatnie tło pośród splątanych
gitarowych dźwięków.
Co ciekawe „The Byrds” jest
albumem, który nie został wydany z tymi ekskluzywnymi notami jak albumy
Columbii, ani nie zawiera żadnych bonusowych utworów, co może sprawiać, że
ludzie przegapiają ten klejnot.
No cóż, dla mnie The Byrds
jest jednym z ulubionych amerykańskich zespołów a ich twórczość przyczyniła się
do powstania wielu kapel grających muzykę przesiąkniętą Zachodnim Wybrzeżem.
„The Byrds” jest z pewnością niedocenionym odłamkiem muzycznej historii,
słuchana z przyjemnością brzmi jakby piątka przyjaciół zawitała do mnie i
zagrała na werandzie w weekendowe, słoneczne popołudnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz