1.Cool Jerk 2.Making Time 3.Through My Eyes 4.Like A Rolling Stone 5.Can I Join Your Band 6.Tom Tom 7.Try & Stop Me 8.If I Stay Too Long 9.Biff Bang Pow 10.Nightmares 11.Hey Joe 12.Painter Man |
*Eddie Phillips - Guitar
*Bob Garner - Bass
*Jack Jones - Drums
Jeśli
lubisz The Kinks, Small Faces czy The Who to z pewnością nie powinieneś przejść
obojętnie obok The Creation. Wielki hit grupy „Painter Man” obok chwytliwej
melodii ma jeszcze jedną sensację. Otóż Eddie Phillips, gitarzysta The Creation
używa w tym numerze smyczka do skrzypiec wydobywając niesamowite dźwięki ze
swojego instrumentu. Usłyszał to Jimmy Page i jak łatwo się domyślić po chwili
już ten efekt wykorzystywał w The Yardbirds a potem w Led Zeppelin.
Historia
zespołu rozpoczęła się w 1963 roku gdy do już istniejącej grupy Blue Jacks
dołączył nowy wokalista Kenny Pickett oraz gitarzysta Eddie Phillips. Wtedy
zmienili nazwę na Mark Four i podpisali kontrakt płytowy z brytyjskim oddziałem
Mercury Records. Niestety powstałe w owym czasie dwa single nie sprzedały się i
choć brytyjska publika uważała, że ich praca jest dość oporna, to niemieccy
fani przyjęli ich w Wilhelmshaven entuzjastycznie. To właśnie podczas długiego
pobytu w Niemczech zespół zetknął się z miejscową kapelą Roadrunners, której
gitarzysta wykorzystywał sprzężenie zwrotne, Eddie Phillips odnotował ten fakt
i zaczął wprowadzać go do swojej gry. Mark Four nagrywali singiel „Hurt Me (If
You Will)”, który również nie odniósł sukcesu ale ustanowił początek nowego
brzmienia. Na tej płytce Phillips wykorzystał swoje doświadczenia z Niemiec
modyfikując efekt sprzężenia zwrotnego. Jednak Mark Four zakończyli swoją
historię z początkiem 1966 roku, by wiosną tego roku przekształcić w The
Creation. Wprawdzie już bez Thompsona i Daltona, którzy dołączyli do The Kinks
ale wraz z Herbie Flowersem i Bobem Garnerem.
The
Creation wpadło na brytyjską scenę dzięki singlowi „Making Time”, który miał
wszystkie cechy przeboju: zabójczy beat, świetny refren i chrupiącą gitarę
Phillipsa. Praca nad jedyną płytą długogrającą trwała krótko. W zasadzie „We Are
Paintermen” nie jest albumem tak do końca przemyślanym i opracowanym w
jednolity sposób. Jest to zbiór singli wydanych przez zespół w latach
1966-1967, w tym kilku stron B oraz paru utworów nagranych, ale nie wydanych do
tego czasu. Jedno jest pewne, brany pod uwagę jako drugi gitarzysta przez
Pete’a Townshenda do The Who, Eddie Phillips jest niesamowitym grajkiem i
choćby z jego powodu trzeba poznać te nagrania.
„Making
Time” to stopa wetknięta w drzwi, natychmiastowy klasyk z potężnym riffem
Phillipsa, wzmocniony smyczkiem bijącym struny gitary powoduje nadejście walki
gigantów w śnieżnych otchłaniach. Kolejną petardą jest „Tom Tom” gdzie
niezwykły refren rozwija się na innych torach przecinających riffy gitary
niczym zwrotnice kolejowe. Psychodelicznymi spiralami i odległymi chórami
rozbrzmiewa hipnotyczny „Through My Eyes”, gdzie brudna gitara wciska się do
halucynogennych kości wysysając szpik do ostatka. Ale mamy tu też lżejszy
akcent. Wesoła w melodii, prawdziwa bublegum piosenka „Try And Stop Me”
świetnie podąża w optymistyczne klimaty, tak charakterystyczne dla lat
sześćdziesiątych. Trzy covery wykonane przez The Creation również zasługują na
uwagę. „Cool Jerk” wykonany z pasją i młodzieńczą energią, wrzucony został jako
otwieracz płyty. „Like a Rolling Stone” zagrany w Byrdowskim stylu z
chrząkającą gitarą fajnie wpasował się do pozostałych numerów a wersja „Hey
Joe” nie pozostawia nic do dodania. Gitara dostarcza niezbędnego brzmienia,
często wykorzystując sprzężenia zwrotne, organy jęczą w rozrzedzonym powietrzu
a bębny poruszają się do przodu, jakby już złapały króliczka. Nie ma czego się
wstydzić.
Największym
sukcesem zespołu w Wielkiej Brytanii był numer „Painter Man”, który dotarł do
36 miejsca na liście. Ten tradycyjnie zaczynający się utwór prowadzi do
chwytliwego refrenu by w części instrumentalnej po raz kolejny zachwycać się
popisami Phillipsa. To tu mamy ten szczególny dźwięk smyczka jeżdżącego po
strunach gitary, bombardującego podpalony wzmacniacz płomiennym efektem. Wydany
jako singiel w październiku 1966 roku, jest to utwór kończący lp. Co ciekawe,
stał się bardziej znany w nieprawdopodobnej wersji disco wykonanej przez grupę
Boney M w 1978 roku.
I tak
niedługo po wydaniu albumu Eddie Phillips opuszcza grupę, dołączając na jakiś
czas do wokalistki P.P. Arnold po czym rozstaje się ze sceną muzyczną i zostaje kierowcą autobusu w
Londynie. Szkoda.
Zespół
rozpada się w 1968 roku i z pewnością pozostawia po sobie niemały niedosyt. The
Creation zyskał reputację jednego z zagubionych ogniw rocka lat
sześćdziesiątych, rodzaju angielskiej odpowiedzi na Moby Grape pod względem ogromnego talentu muzyków, który
w niewyjaśniony sposób znalazł się w ślepym zaułku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz