niedziela, 10 października 2021

GRATEFUL DEAD - Dick's Picks volume three

 


  • Funiculi Funicula (Traditional arr. Grateful Dead)
  • The Music Never Stopped (Bob Weir / John Barlow)
  • Sugaree (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Lazy Lightning (Bob Weir / John Barlow)
  • Supplication (Bob Weir / John Barlow)
  • Dancin' In The Streets (Stevenson/Gaye/I. Hunter)
  • Help On The Way (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Slipknot! (Grateful Dead)
  • Franklin's Tower (Jerry Garcia / Bill Kreutzmann / Robert Hunter)
  • Samson And Delilah (Traditional arr. Bob Weir)
  • Sunrise (Donna Godchaux)
  • Estimated Prophet (Bob Weir / John Barlow)
  • Eyes Of The World (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Wharf Rat (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Terrapin Station (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Morning Dew (Dobson/Rose)

  • Jerry Garcia - lead guitar, vocals
  • Donna Jean Godchaux - vocals
  • Keith Godchaux - keyboards
  • Mickey Hart - drums
  • Bill Kreutzmann - drums
  • Phil Lesh - bass
  • Bob Weir - guitar, vocals

Rok 1977 dla Grateful Dead był szczytowym okresem według ich fanów. Niezapomniany maj tego roku dał nam niesamowite koncerty, które krążą wśród Deadheadów i które wielu uważa za najlepsze dla zespołu. Cóż z pewnością są to jedne z najciekawszych występów chociaż w innych porach też znajdziemy niezapomniane chwile.

Trzeci tom Dick’s Picks obejmuje większość pokazu z 22 maja w Sportatorium w Pembroke Pines na Florydzie. Chociaż brakuje tutaj dziewięciu piosenek to wybór ten jest prawie idealną listą utworów.

Pierwsza część zawiera sześć utworów z pierwszego seta granego tego wieczoru. Całość zaczyna się od wykonania neapolitańskiej melodii „Funiculi, Funicula”, szybkiej i beztroskiej, służącej chłopakom, by zestroić instrumenty. Po szybkim włamaniu się do mikrofonu Boba Weira rozpoczyna się podstawowy skład. „The Music Never Stopped” jest świetnym początkiem, pozwalającym Garcii rozgrzać palce. Miks jest solidny, a chórki Donny Jean Godchaux nie przytłaczają reszty grupy. Potem następuje niesamowita interpretacja „Sugaree” Jerry’ego Garcii. Wciąganie zespołu do prawie szesnastominutowego jamu z łatwością przychodzi gitarzyście, który przy okazji absolutnie nie marnuje czasu. Gra jego jest przewiewna i lekka, precyzyjnie uderza każdą nutę zanim nabierze zniekształconego dźwięku a harmonie wokalne między trio Jerry’ego, Boba i Donny są wyraźne. Zespół od razu wpada w „Lazy Lightnin’>Supplication”, dwa numery napisane przez Boba Weira i Johna Perry’ego Barlowa, które pojawiły się po raz pierwszy na debiucie Kingfisha. I chociaż utwory te pochodzą z pobocznego projektu Weira, Grateful Dead zaadoptowali je i zagrali. „Lazy Lightnin’” służy jako naczynie do oszałamiającego jamu „Supplication”. Choć krótki, Garcia udowadnia, że jest w wyśmienitej formie i jest gotowy aby w dalszej części jeszcze niejeden raz wybrać odpowiednią ścieżkę. Pierwszy set kończy, rozciągnięta do prawie piętnastu minut stara melodia „Dancin’ in the Streets”. Utwór zagrany w stylu funky, buja przyjemnie nadając niepowtarzalny klimat lat 70-tych. Po raz kolejny mamy tu radosny rodzaj jamowania, który przechodzi w szept, zanim grupa opuści scenę. Dysk pierwszy kończy się pierwszymi trzema numerami drugiego zestawu. Archiwista taśmowy Dick Latvala musiał tak wybrać. To jest następne 27 minut zagrane perfekcyjnie. „Help in the Way>Slipknot!>Franklin’s Tower” są ucieleśnieniem maja 1977 roku. Jamowanie Garcii jest w jakiś sposób zarówno zwarte jak i luźne, fortepian Keitha Godchaux wciąż jest dynamiczny, wokale są czyste a obaj perkusiści są zsynchronizowani. Muzyka staje się agresywna na „Slipknot!” ale przejście w smaczną, piętnastominutową „Franklin’s Tower” jest po prostu, genialne. Dynamika między mocnym basem Lesha a potężną solówką Garcii przesuwa środek do przodu w lekki sposób, wypełniając przestrzeń rozpalonym ogniem. „Samson and Delilah” i „Sunrise” to kolejne utwory, tym razem pochodzące z nadchodzącego albumu „Terrapin’ Station”. Pierwszą, uwielbiam. To potężna dawka mocnej energii w pełni wykorzystanej przez Weira na wokalu. Natomiast nigdy nie byłem w pełni fanem wokalu Donny Godchaux. Uważam, że są momenty gdy jest potrzebna i nadaje większej dramaturgii niektórym występom ale są też minuty gdy jej występ irytuje i drażni. Tutaj wykonanie „Sunrise” brzmi świetnie i ten przerywnik w postaci łagodnej piosenki wypadł bardzo dobrze. No ale powoli przechodzimy do początku końca. Bob wraca z mocą w „Estimated Prophet”. Gitary nadają utworowi cięższe brzmienie niż w wersji studyjnej. Ten klimat wybujałej góry zmienia się w przestrzeń kosmiczną, gdy Garcia gra solo. To jest fantastyczne zestawienie. Jestem pod pełnym tego wrażeniem. Ten przestrzenny dźwięk rozprasza się po przejściu do „Eyes of the World”. W tym momencie Garcia wnosi do utworu jedne ze swoich najbardziej inspirujących zagrywek, nadając mu jazzowy charakter. „Wharf Rat” przynosi ostatnie momenty drugiego seta. Grupa zwalnia tempo, a Jerry dostarcza zmęczony wokal, który dobrze podkreśla mocny tekst utworu. Grupa buduje i buduje piosenkę prowadząc do kulminacji, która równocześnie jest subtelnym przejściem do „Terrapin’ Station”. Zagrany został bez część „Lady with a Fan” a stworzone cięższe zwrotki i refren znajdują się w pełnej harmonii podczas cody, dostarczając wzloty i opady. I ten zagrany niespodziewanie w takim momencie numer mógłby zakończyć tą trzecią część ale Dick jeszcze nas dobił. Niesamowity, zawsze wywołujący wrażenie czternastominutowy „Morning Dew” podał na koniec. Namiętny wokal Garcii i wspaniałe, pełne nostalgii solo przypomina występy z Europy z 1972 roku. I chociaż dysk ten nie zawiera bisów, to „Morning Dew” wgniata i pozostawia swoje dźwięki na długo gdy kolumny już milczą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz