2. So Much
3. In the Air
4. Plenty of Trouble
5. I Can't Believe
6. 60 Second Swinger
7. Illusion
8. Anything But Lies
9. Turned On
10. The Hot Rod Song
11. The Hot Dog Man
The Night Shadow byli jednym z
pierwszych i najdłużej działających zespołów garażowych. Swoją drogę rozpoczęli
w latach 50-tych, wywodząc się z Atlanty w stanie Georgia a swój pierwszy
rozgłos zdobyli, wydając brudny, perwersyjny garażowy singiel „Garbage Man”. Jednak
wczesne lata 60-te nie były łaskawe dla The Night Shadow. Pojawiły się różne
zmiany w składzie zespołu a przez to zaistniała pewna niespójność. Potem
pojawiły się single zainspirowane zespołami Brytyjskiej Inwazji, pojawiły się
sprzężenia zwrotne i inne aktualne techniki nagrywania. W 1966 roku nowy,
odrodzony The Night Shadow wydał znakomity singiel „60 Second Swinger”.
Utrzymany w klimacie The Seeds mniej więcej z tego samego okresu ale był
bardziej doświadczony i sprawniejszy instrumentalnie. A w 1968 roku wyszło
garażowe arcydzieło „Square Root of Two”. To kilka nagranych na nowo
psychodelicznych interpretacji wcześniejszych singli wraz z aktualnymi kompozycjami.
WOW! co za pieprzona jazda.
Jedenaście piosenek, wsteczne
taśmy, fazowanie gitarami, zwariowany wokal i całość utrzymana w acid punku
wręcz powinna zaistnieć i mieć się dobrze na rynku. Nie wiem, znowu, dlaczego?
kolejne nagrania przepadają, kolejny zespół istnieje tylko wśród nielicznej
rzeszy maniaków muzycznych. Weźmy taki „I Can’t Believe”. Numer trwa dziewięć i
pół minuty i wypełniają go niesamowite gitarowe solówki oraz wokalne wycia
Little Phila. Świetna sprawa. Więcej takich utworów. Posłuchajcie jak to
wszystko działa, pomimo chyba błędu w trakcie nagrania, gdzie jedna z solówek
jest ewidentnie bardzo schowana w tle, a może tak miało być? W każdym razie
czasami zazębiające się potrójne sola gitarowe fantastycznie prowadzą cały
utwór. I oczywiście są to gitarowe podjazdy utrzymujące napęd numeru na
najwyższych obrotach. Albo taki „Anything But Lies”. Rhythm and Bluesowe intro
już napędza całość a wokale, zniekształcone, wściekle atakują resztę numeru
mistrzowsko utrzymując go w psychodelicznym chaosie. I do tego te riffy, pewnie
pomylili się, zamiast do wzmacniacza podłączone je do młota pneumatycznego. I
oto efekt!
A tu mamy typowy klasyk garażowej
psychodelii, „So Much”. Wyróżnia się brudną perfekcją a świetna kłująca kwaśna
gitara pogłębia nastrój paranoi. To spokojnie powinno stać w jednym rzędzie z
numerami Roky Ericksona i jego The 13th Floor Elevators. Nikczemny wokal Phila
w zaledwie dwuminutowym „Plenty of Trouble” brzmi jak diabelska pieśń otoczona
zimną klatką schodową a klasyczny „60 Second Swinger” przekształca się w mocne,
bluesowe szuflady garażowe z wirującymi organami, tego fani garażowej
psychodelii nie mogą przegapić.
Absolutnie niesamowita płyta i
niezbędna w każdej garażowej płytotece.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz