01. "Killing Floor" (Chester Burnett a.k.a. Howlin' Wolf) – 4:11
02. "Groovin' Is Easy" (Nick Gravenites) – 3:06
03. "Over-Lovin' You" (Mike Bloomfield, Barry Goldberg) – 2:12
04. "She Should Have Just" (Ron Polte) – 5:03
05. "Wine" (Traditional arr. Bloomfield) – 3:15
06. "Texas" (Bloomfield, Buddy Miles) – 4:49
07. "Sittin' in Circles" (Goldberg) – 3:54
08. "You Don't Realize" (Bloomfield) – 4:56
09. "Another Country" (Polte) – 8:47
10. "Easy Rider" (Bloomfield) – 0:53
♦ Mike Bloomfield – lead guitar, vocals
♦ Buddy Miles – drums, vocals
♦ Barry Goldberg – keyboards
♦ Harvey Brooks – bass
♦ Nick Gravenites – vocals, guitar
♦ Herb Rich – organ, vocals, baritone saxophone, guitar
♦ Michael Fonfara – keyboards
♦ Marcus Doubleday – trumpet
♦ Peter Strazza – tenor saxophone
♦ Stemsy Hunter – alto saxophone
W muzyce i sztuce jest wiele
tragicznych historii, jest zbyt wiele przedwczesnych śmierci
utalentowanych muzyków i artystów i niestety bardzo częsta
przyczyną tego stanu rzeczy są narkotyki. Nie ogranicza się to do
żadnego gatunku, a nawet do żadnego stulecia-jest to coś co wydaje
się nękać artystyczny temperament i co powoduje najpierw
entuzjastyczne wyzwolenie a potem… przepaść i samotność.
Chciałbym
więc zacząć od napisania paru słów o Michaelu Bernardzie
Bloomfieldzie, który zmarł 15 lutego 1981 roku w wieku 37 lat. To
heroina zrujnowała karierę Mike’a Bloomfielda i to narkotyki go
zabiły. A jak się cofniemy do 1965 roku, Bloomfield był
prawdopodobnie najlepszym gitarzystą na świecie, mającym już swój
styl a także grający z wielkim wyczuciem i oddaniem. Grał w The
Paul Butterfield Blues Band i budował reputację świetnego muzyka.
Zagrał na jednym z największych albumów wszech czasów-”Highway
61 Revisited” Boba Dylana oraz występował wraz z nim na słynnej
elektrycznej trasie po Anglii. Ale usłyszymy go również na
epickiej płycie „East-West”, The Paul Butterfield Blues Band,
gdzie połączył muzykę indyjską z jazzem i chicagowskim bluesem.
Aż
nadszedł czas na założenie swojego własnego bandu. The Electric
Flag, grali nie tylko bluesa, ale wspomagani świetną sekcją dętą
umiejętnie połączyli: soul, rhythm and blues i muzykę
psychodeliczną w oryginalną całość.
A
co to był za skład!
Mike
Bloomfield-gitara i wokal, Harvey Brooks-bas, Barry
Goldberg-instrumenty klawiszowe, Buddy Miles-perkusja, Nick
Gravenites-gitara i wokal, Michael Fonfara-instrumenty klawiszowe,
Herb Rich-saksofon barytonowy, Stemsy Hunter-saksofon altowy, Peter
Strazza-saksofony i Marcus Doubleday-trąbka. A przynajmniej wszyscy
oni pojawiają się na debiutanckim krążku grupy zatytułowanym „A
Long Time Comin’”.
Płytę
rozpoczyna głos prezydenta Lyndona Johnsona wygłaszającego
przemówienie przed Kongresem, a mówiącego o „godności
człowieka”, gdy jego przemówienie przerywa ochrypły śmiech,
oklaski i dźwięk The Electric Flag prowadzący do porywającego
otwieracza „Killing Floor”. Oryginał Howlina Wolfa dotyczył
destrukcyjnego związku z kobietą, zespół Mike’a Bloomfielda
przedstawia Amerykę jako niszczycielska damę, a tytułową „podłogą
śmierci” staje się wojna w Wietnamie. Obecność Bloomfielda jest
ugruntowana od samego początku dzięki jego charakterystycznemu
brzmieniu i stylowi mocno osadzonemu w chicagowskim bluesie, ale to
nie tylko-te dźwięki są takie eleganckie, takie wypełnione
dostojeństwem a nawet gdy gra ostro i ochryple, te nuty wznoszą się
ponad wszystko. Reszta ekipy żwawo podąża za gitarą i zaglądając
w każdy zakamarek wypełnia cały utwór dostatkiem.
Niemal
królewski początek utworu „Groovin’ Is Easy” to idealnie
zsynchronizowane instrumenty dęte z perkusyjnymi uderzeniami z
dramatyczną intensywnością. Gravenites jest tak gładki w tej
piosence jak jedwab, dopasowuje swoje frazowanie do przodu i do tyłu,
ale zawsze jest uzależniony od rytmu. Piosenka ta oparta jest na
jego klawiszach, a ten pop soulowy numer jest majstersztykiem albumu.
W „Over-Lovin’ You” wokal bierze Buddy Miles. Piękny ma głos
a piosenkę tą śpiewa z cholerną radosną energią. Ale
najważniejszą w tym utworze jest gra Brooksa na basie. Mocna, pełna
polotu i zadziornej werwy kontrastuje z resztą nagrania. Zresztą
podobnie jak w „She Should Have Just”, jego bas jest zachwycająco
słyszalny a zagrana w średnim tempie melodia wzbogacona zostaje
strunami i pluskami hiszpańskiej gitary.
Oddająca
doskonale ducha zabawy „Wine” kopie w tyłek już od pierwszych
taktów. Tu jest fantastyczna praca Bloomfielda. Ta rozdarte solo
idzie w górę, w dół, oplata całą przestrzeń i długo jeszcze
tkwi w moich uszach. Te niewiarygodne dźwięki są nagrodą
słuchania, są nagrodą umieszczenie tej płyty w swoich zbiorach.
Dęciaki
prowadzą swoje kolory, gitara kąśliwie podbarwia linie a Buddy
Miles śpiewnie wypełnia środki w „Texas”, bluesowo rockowym
killerze. Cudownie uwodzicielska gitara utwierdza tylko w mnie w
przekonaniu, że Bloomfielda to ja mogę słuchać bardzo często,
zdecydowanie jego dźwięki wtapiają się w mój umysł i dobrze tam
się czują. Rozpoczynająca się grzmotem i ciągłym deszczem
„Sittin’ in Circles” jest zdecydowanym klimatem San Francisco
i epoki Flower Power. Forma ballady z delikatnym soulowym puchem
wypełnia nastrój radości i optymizmu. I pomimo pojawiających się
ostrych zniekształceń gitarowych zabójczych dla nastroju to nadal
jest mocna psychodeliczna ballada. A „You Don’t Realize” to
znowuż bardziej zwarta i spójna ballada o czystym soulu. Świetny
wokal Buddy’ego Milesa ładnie współgra z resztą kompozycji a
sekcja dęciaków mile buja w tym duchowym klimacie.
Pod
całą kwiecistą patyną epoki hipisów w Stanach pojawiła się
równie silna obawa i odraza, ogólny niepokój. Polaryzacja w
społeczeństwie amerykańskim osiągnęła nowe skrajności. Nagrany
jeszcze przed ofensywą Tet i dwoma zabójstwami popularnych
polityków „Another Country” okazuje się zarówno pouczający,
jak i proroczy.
„Znajdź
najbezpieczniejszy pokój, jaki możesz znaleźć/ I zamknij drzwi/
Znajdź sobie inny kraj/ Gdybym mógł przegrać, wszystkie moje
problemy/ Uciekając/ Nie, nie zostałbym tam”.
Utwór
rozpoczyna się od sprzężenia zwrotnego, które przekształca się
w zawodząca syrenę. Pojawia się cały zespół, po
zdyscyplinowanej aranżacji wezwań i odpowiedzi, w których
Bloomfield wyrywa te same trzy nuty na gitarze, a dęciaki
odpowiadają kombinacją dźwięków poza linią bazową. Gravenites
dostarcza zwrotki w wokalu i tak do 2:25 gdy aranżacja zostaje
zdmuchnięta przez kakofonię sprzężenia zwrotnego, ryku klaksonów
i odległego dźwięku Lyndona Johnsona, który wykręcił się z
przemówienia, które rozpoczął na początku albumu. Dźwięki w
sekcji kakofonicznej obejmują szaloną mieszankę recitali
wokalnych, a trąbki nabierają smaku psychodelicznych mariachi. W
końcu docieramy do sola Bloomfielda. Zaczyna się w odpowiedzi na
kołyszący się rytm napędzany przez kastaniety i hiszpańską
gitarę, w tej sekcji nuty Bloomfielda brzmią jak spadające kwiaty
w ciepłej, wiosennej bryzie, słodkie i och, jak piękne!
Pod
koniec tego segmentu, Bloomfield brzmi tak jakbyś podążał od
podstaw za płynnymi liniami kwitnących liliowców, lawiną nut
kończącą się bluesowym riffem, który daje zespołowi wskazówkę,
aby się dostroić. Dęciaki reagują, a po kilku kolejnych taktach
tempo przechodzi na szybszy blues rock, w którym gitarzysta wykonuje
oszałamiający bieg jeden po drugim. I tak do kolejnego przejścia z
powrotem do zwrotki i uspokojenia.
„A
Long Time Comin’” kończy trwający niespełna minutę „Easy
Rider”, który brzmi jak Mike Bloomfield grający bluesa w
nieszczelnej piwnicy.
Och,
jakże bym chciał, żeby ten mały kawałek trwał dziesięć razy
dłużej!
I
jakże żałuję, że Mike Bloomfield spotkał na swojej drodze
pieprzoną heroinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz