1) Let's Stick Together;
2) When Did You Leave Heaven;
3) Sally Sue Brown;
4) Death Is Not The End;
5) Had A Dream About You, Baby;
6) Ugliest Girl In The World;
7) Silvio;
8) Ninety Miles An Hour (Down A Dead End Street);
9) Shenandoah;
10) Rank Strangers To Me
Tak sobie myślałem jak
opisać kolejną płytę Boba Dylana w dyskografii „Down in the
Groove”. Hmm, trzydzieści dwie minuty, z których nic nie
pamiętam? Hallo, czy tam są jakieś nagrania?
Pamiętam,
że gdy kupiłem tę płytę w okresie jej wydania, to jakoś
przeszła obok mnie i nawet potem sprzedałem ją. Nie tak dawno bo
parę lat temu znowu ją kupiłem i sobie leżała na półce. No ale
teraz pisząc o niej trzeba najpierw parę razy wysłuchać jej, aby
coś napisać.
I
wiecie co, tutaj Dylan nagrał bardzo fajną muzykę. Trzeba być
głuchym albo negatywnie nastawionym do twórczości Mistrza aby
oceniać ją, jak za miesięcznikiem „Rolling Stone”: „najgorszą
płytą w dyskografii Dylana”.
Otóż
pierwsza sprawa. „Down in the Groove” zawiera utwory bardzo
przejrzyste, brak tutaj tego zagęszczonego brzmienia poprzednich
płyt. Klarowność dodaje łagodnego uroku i nawet czasami pewne
wpadki wokalne Dylana są do przyjęcia. Drugą rzeczą są miłe dla
ucha utwory, melodyjne, takie bardzo sympatyczne. Wydawałoby się,
że to będzie bardzo niespójna płyta. Nagrania pochodzą z sześciu
sesji nagraniowych i na płycie nie ma żadnej piosenki z tej samej
sesji. No i co? No i mamy spójność, mamy utwory zagrane na jednym
poziomie brzmieniowym, które normalnie pasują do siebie.
„Let’s
Stick Together” - to pierwszy z numerów zamieszczonych na płycie,
których nie napisał Dylan. Klasyczna piosenka bluesowa autorstwa
Wilberta Harrisona, lekko snuje się tutaj i zaprasza do
optymistycznego tańca. Więc jeśli masz chandrę załóż okulary
przeciwsłoneczne i odpręż się a na pewno po drugiej stronie już
czeka na ciebie fajna dziewczyna z którą pogalopujesz przed siebie
na sam koniec horyzontu.
„When
Did You Leave Heaven?” - kocham tę piosenkę! Czyżbym stracił
rozum? Tradycyjna pieśń znana z wykonania Big Bill Broonzy’ego,
tutaj jest pełna melancholii i smutku. I ten syntezator. Jak ładnie
się wpasował, No to nie może być zarzut. Wokalnie wracamy do
najlepszych wykonań Dylana. Puch, który osiadł na okładce
przemieścił się, podążając za głosem utopił się w smutku
melodii i znikł a te dwie minuty uciekły za szybko. To jeszcze raz!
„Sally
Sue Brown” - wykonana z pasją utrzymana w klimacie boogie to
kolejna piosenka której nie napisał Dylan. Może lekko odstaje od
całości. Dlaczego Dylan wybrał akurat ją? No ale znając Dylana
nie spodziewajmy się łatwych wyjaśnień. Po prostu przyjmij, że
tak ma być, i już.
„Death
Is Not the End” - i proszę kolejna pieśń przy której łatwo
odchodzę. Sprawia, że jestem kwiatem, kielichem wypełnionym
nektarem. Migoczą gitary, wpadają i gasną pod osłoną nocy a
cichy i monotonny wokal prowadzi do nieuniknionego. Jeszcze chwila i
kwiat zwiędnie. O tu już czuje się tą moc. To piękna pieśń i
lekko niepokojąca.
„Had
a Dream About You, Baby” - typowy rockers, zagrany z animuszem. Ten
facet porusza się jak młodzik. Zaskakuje świetna forma wokalna,
która trzyma ten utwór, a i w głębi dzieje się dużo dobrego.
Trzeba
tutaj wspomnieć jeszcze o całej rzeszy muzyków towarzyszących
Dylanowi w nagraniu „Down in the Groove”. Eric Clapton, Alan
Clark, Sly Dunbar, Jerry Garcia, Steve Jones, Danny Kortchmar, Larry
Klein, Mark Knopfler, Ron Wood, Henry Spinetti, Bob Weir i wielu
innych. Nic tez dziwnego, że Dylan nawiązał również współprace
z nadwornych tekściarzem Grateful Dead, Robertem Hunterem. Jej
efektem są dwie piosenki:
„Ugliest
Girl in the World” - ukłon w stronę początków rock and rolla,
echo nagrań Chucka Berry’ego wychodzi tylnym drzwiami. Chórek
wokalny w środkowej części utworu pięknie podnosi klimat grającej
szafy w pustym barze gdzieś na południu Stanów.
„Silvio”
- teksty Huntera składają się z wielu chwytliwych fraz, akustyczny
groove ładnie odtwarza zachęcające chórki, a refren jest
chwytliwy jak cholera. To orzeźwiający chłodny powiew utworu. To
właśnie Dylan, który nagrał „najgorszą płytę”. Całe
szczęście, ze ja lubię takie „najgorsze płyty”.
„Ninety
Miles an Hour (Down a Dead End Street) – a tu już klimat pieśni
gospelowych wychodzi na światło, nastrojowa melodia wyciąga
korzenie w bardziej błękitne pejzaże. Niebezpieczna namiętność
powoli wsuwa się przez otwarte drzwi. Nie rezygnuj chłopcze, tylko
zwróć twarz ku słońcu a na pewno nie zostaniesz sam.
„Shenandoah”
- podobny klimat do poprzedniej pieśni. To kolejny utwór, który
prowadzi cię za rękę ku spokojnej atmosferze, a harmonijka
przypomina czasy początku. Nawet myślałem czy to nie jakieś
zaginione nagranie Dylana z początków działalności. No ale to
jest tradycyjna pieśń przez niego opracowana.
„Rank
Strangers to Me” - piosenka spopularyzowana przez Stanley Brothers,
tutaj ma uproszczoną aranżację ale emocje wypływają na
powierzchnię i to poczucie izolacji, jakie daje nam to nagranie,
jest namacalne, co czyni go niezapomnianym wyborem do zamknięcia
albumu.
No
cóż, owszem mamy tutaj trzydzieści dwie minuty, ale są to minuty
których na pewno nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz