- You Wanna Ramble
- They Killed Him
- Driftin' Too Far From Shore
- Precious Memories
- Maybe Someday
- Brownsville Girl
- Got My Mind Made Up
- Under Your Spill
Kolejną płytą nagraną
przez Dylana po „Empire Burlesque” jest wydany 14 lipca 1986 roku
album „Knocked Out Loaded”. I od razu wspomnę, że płyta ta
została przyjęta bardzo negatywnie tak przez słuchaczy jak i
środowisko dziennikarskie. Niepochlebne recenzje zdominowały jej
wydanie a i Columbia Records nie popisała się w jej promocji. Nigdy
nie zostało zrobione żadne video do promocji tej płyty a przecież
w tamtych latach cały przemysł muzyczny oparty był na bardzo
silnych związkach z teledyskami promującymi dane wydawnictwo. Te i
podobne sprawy doprowadziły do tego, że „Knocked Out Loaded”
oceniany jest to dziś bardzo miernie z czym ja się zupełnie nie
zgadzam. Zadajmy sobie pytanie: dlaczego ta płyta ma tak niewielu
obrońców? Dlaczego niektórzy fani twierdzą, że album jest gorszy
niż „Self Portrait”? Znalazłem wiele złych recenzji, ale nie
znalazłem cennych wyjaśnień, dlaczego? Wydaje mi się, że były
bardzo duże oczekiwania w stosunku do Dylana. Jego występ na Farm
Aid transmitowany na żywo przez ogólnoamerykańską telewizję w
porze największej oglądalności był objawieniem. Towarzysząca mu
kapela Toma Petty’ego, The Heartbreakers zagrała z ogniem a widok
artysty, któremu występ sprawia wielką radość był widoczny w
całych Stanach. Przypomniano sobie, że Dylan to m.in. „Blonde On
Blonde” czy „Desire” i oczekiwano czegoś podobnego.
Ale
czasy się zmieniają.
No
cóż, jestem tylko zwykłym fanem Dylana, który słucha i cieszy
się „Knocked Out Loaded” od wielu lat i będę bronił tych
nagrań.
A
jest co. Cztery utwory to prawdziwe majstersztyki a i reszta niewiele
ustępuje.
„You
Wanna Ramble” jest otwarciem płyty i to jest fajne otwarcie.
Zespół bardzo entuzjastyczne podchodzi do tego bluesowego numeru
nadając mu surowe brzmienie z akcentami rockabilly.
Dylan
opowiada o tym, że życie jest pełne sprzeczności, smutków,
radości i różnych ideałów.
„Pijany
politycy nadskakują/Na ulicy, gdzie matki płaczą/I przysypiający
zbawiciele/Oni czekają na Ciebie/A ja czekam na nich, by
przerwać/Piję z pękniętej filiżanki/Pytają mnie, czy nie
otworzę Ci bramy”.
Utwór Krisa Kristoffersona w
tej formie jaką zaproponował Dylan jest pełen leśnych ścieżek
ciekawie zaaranżowanych i umieszczenie go w takiej wersji dodaje
uroku płycie a wzbogacenie dodatkowo jednego z wersów chórem
dziecięcym czyni go jeszcze ciekawszym. Poza tym jak się wsłuchasz
to dotknie Cię jedno. „They Killed Him” pokazuje ile duszy
posiada Dylan. Wokalnie bardzo dobrze sobie radzi a i zespół
dotrzymuje mu równego kroku.
Gospelowy „Precious
Memories” równie dobrze mógłby znaleźć się na którymś z
chrześcijańskich albumów Artysty. Zaśpiewana pełnią żaru, w
którym wyczuwa się nagromadzenie emocji ta tradycyjna pieśń
spełnia swoje zadanie. Uduchowiony klimat wciąga i sprawia, że
przestajesz być obojętny. Co ciekawe Dylan zaaranżował ten numer
w stylu reggae, co przywodzi skojarzenia z „Jokerman” z płyty
„Infidels”.
I genialna (tak nie boję się użyć tego słowa)
kompozycja napisana wraz ze znanym dramaturgiem Samem Shepardem,
„Brownsville Girl”. To ponad jedenastominutowy song będący
kontynuacją pamiętnego numeru z 1965 roku „Desolation Row”.
Fantastyczny monolog Dylana odbija pozytywne wibracje żeńskich
chórków snujących się w tle niczym dym nad mostem. No i to
wejście dęciaków, akcentujące przerwę i nabranie siły.
Już tylko za te cztery utwory
warto pochylić się nad tą płytą.
Napisałem cztery utwory?
No a „Under Your Spell”,
albo „Driftin’ Too Far From Shore”. To przecież kolejne bardzo
dobre numery. Sprężysty, chwytliwy i natychmiastowy „Driftin’
Too Far From Shore” przyciąga słuchacza. Miks i produkcja
piosenki jest mocno osadzona w latach osiemdziesiątych, więc jest
na czasie. To właśnie zarzucano tej kompozycji. Że jest na
czasie?! Dziwny zarzut.
„Under Your Spell” to
bardzo urocza i nastrojowa piosenka o utraconej miłości. Co ciekawe
ten utwór to jedyny wydany rezultat sesji odbywających się w
londyńskim studio Dave’a Stewarta (Eurythmics) w listopadzie 1985
roku.
No i zostaje jeszcze „Maybe
Someday”, sentymentalny klasyk Dylana.
Jedynym utworem, do którego
nie mogę się przekonać jest „Got My Mind Made Up” może
dlatego, że pojawia się po rewelacyjnej „Brownsville Girl” i
bardzo szybko przemija.
Oczywiście moja opinia o tej
płycie będzie się prawdopodobnie różnić od wielu zamieszczonych
na łamach internetu, ale jeśli choć trochę cię zainteresowałem
abyś spojrzał inaczej na „Knocked Out Loaded” to ja jestem
zadowolony.
„...Cóż, pustynia jest
gorąca/ góra jest przeklęta/ Módlcie się , abym nie umarł z
pragnienia/ Kochanie jestem dwie stopy od studni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz