1. "Aries"
2. "In My Box"
3. "By Your Bedside"
4. "Soldier of the Flesh"
5. "I Will Always Feel the Same"
6. "Free"
7. "Emily"
8. "Chalk on the Wall"
9. "The Glorious House of Arthur"
10. "Monkey"
11. "Sunny Side Circus"
12. "Drummer Boy of Shiloh"
*Peter Daltrey - Vocals, Piano, Mellotron, Harpsichord, Organ, Tambourine
*Eddy Pumer - Vocals, Classical, Acoustic Twelve String And Electric Guitars, Mellotron, Organ, Harpsichord
*Steve Clark - Bass Guitar, Flutes
*Dan Bridgeman - Vocals, Drums, Pedal Tympany, Tubular Bells, Tambourine, Bongos
Peter Daltrey: „Zrobiliśmy
kupę sesji radiowych, nagraliśmy dwie płyty długogrające i jako
Kaleidoscope nadal byliśmy w tym samym miejscu. Dave Symonds był
naszym mentorem. Dobrze się dogadywaliśmy. Był miłym facetem.
Było jasne, że nasza dotychczasowa wytwórnia płytowa, Fontana
straciła do nas cierpliwość, pomimo że nie była to nasza wina.
Pewnego dnia Dave powiedział: „Czy myślałeś o ucieczce z
Fontany?, Trzeba iść dalej. Twoja muzyka rozwija się. Dlaczego się
nie ruszysz? Zgodziliśmy się. Opracowaliśmy plan. Ed i ja
zaczęliśmy pisać o wiele bardziej dojrzałe piosenki i teksty,
poszerzyliśmy instrumentację i zmieniliśmy nazwę grupy. Na
Fairfield Parlour”.
W
całej historii muzyki chyba na ogół to nie jest normalne, aby
zespół zmienił nazwę, pozostając tym samym zespołem. Zdarza się
to, gdy grupa rozpada się lub lider odchodzi wraz ze swoją nazwą
lub gdy dopiero stawiane są pierwsze kroki w tym biznesie.
W
tamtym czasie płyty grupy Kaleidoscope niestety nie osiągnęły
spodziewanego sukcesu, dopiero po latach otrzymały należne im
uznanie.
19
listopada 1969 roku muzycy weszli do studia i odbyli pierwsza sesję
nagraniową jako Fairfield Parlour. Dziesięć dni później sesja
została zakończona a dwanaście piosenek zostało zmiksowanych,
dopracowanych i odkurzonych by w 1970 roku ujrzeć światło dzienne
jako „From Home to Home”. Płytę wydała wytwórnia Vertigo.
Od
razy muszę zaznaczyć, że Kaleidoscope należy do moich ulubionych
kapel brytyjskiej psychodelii a płyta „Faintly Blowing” jest
jednym z najlepszych albumów z tamtych lat.
Nic
dziwnego, że „From Home to Home” przemawia do mnie w podobny
sposób, a że jest to fantazyjna hybryda czerpiąca pełną garścią
z kolorowych kwaśnych fabuł tylko dodaje pełnego smaku. Struktury
piosenek zebrane zostały w pop, folk, blues i rock przez siły duetu
autorskiego Daltry/Pamer i podobnie jak na wcześniejszych płytach
zaszczepione zostały psychodelicznymi jajnikami, szukającymi
rozkosznych fantazji. W tym albumie panuje również smutny, żałobny
nastrój, doskonale oddany przez wyraźnie prześladujący wokal
Petera Daltreya.
Kompozycje
zawarte na „From Home to Home” skradają się i pełzają,
splatają piękne melodie dając im długie życie. Melodyczne
doświadczenia w dużej mierze oparte zostały na Beatlesowskich
sentymentach ale orkiestracja poszczególnych numerów dodała im
nutki baśni i przejścia na drugą stronę lustra. Otwierający
płytę numer „Aries” jest słodko-gorzkim wspomnieniem i
poczuciem żalu w formacie elektroakustycznym podobnie jak kolejny
„In My Box” ale „By Your Bedside” jest już folkową podróżą
wzmocnioną partią fletu i doprowadzającą do obnażonych
wierzchołków śnieżnych krain. I tak łatwo słucha się tych
melodii i pogrąża się w tym nierealnym świecie, który osiąga
zenit w majestatycznej „Emily”, wywołującej smutek podkreślony
orkiestracją. Jest jedno żywe wspomnienie o tym utworze. Daltrey:
„Podczas ostatniej sesji miksowania w Olympic Studios w Barnes,
Dave przedstawił nam mix „Emily”. Był tak dobry, że ludzie
będący w studio przez dłuższy czas pozostawali ze łzami w
oczach. Zebrane harmonie wokalne sprawiły, że wszystkie anioły
były dumne. Odtwarzanie odbyło się na poziomie wywołującym
trzęsienie ziemi. Potem pojechaliśmy do domu Dave’a przekonani,
że stworzyliśmy najlepszy utwór muzyczny, jaki kiedykolwiek
postanowiono nagrać na taśmie. Chociaż ostateczna wersja jest
dobra, Dave stracił coś z tego majestatu w kolejnych miksach. No
cóż lubił się bawić”.
Ale
i tak jest to numer krzyżujący wspaniałe oblicze psychodelicznej
działki.
Figlarne
podejście do muzycznych inspiracji doprowadziło do urozmaicenia
utworów, choćby w „The Glorious House of Arthur” satyrycznym
kolażu o średniowiecznym temacie lub kolejnym kapryśnym numerze
„Monkey”. Zaskakuje krótki szkic „Chalk on the Wall” będący
posiekanym instrumentalnie folkiem. A „Sunny Side Circus” jest
eksperymentalną psychodeliczną śpiewką lekko bujającą w
kołowrotku wydarzeń ustawiającą ten album w pierwszym szeregu
brytyjskiej psychodelii.
To
bardzo dobrze, że taka muzyka powstawała, to bardzo dobrze, że
można do niej dotrzeć i jej wysłuchać, to bardzo dobrze….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz