1) Jokerman;
2) Sweetheart Like You;
3) Neighborhood Bully;
4) License To Kill;
5) Man Of Peace;
6) Union Sundown;
7) I And I;
8) Don't Fall Apart On Me Tonight.
Jedną z najlepszych piosenek
Boba Dylana nagranych w latach osiemdziesiątych jest bez wątpienia
„Jokerman”, utwór pochodzący z wydanej w 1983 roku płyty
„Infidels”. Ta opierająca się na wspaniałym brzmieniu gitary
Marka Knopflera i rytmicznym reggae piosenka doskonale wypełnia lukę
między odradzającą się fazą chrześcijańską Dylana, a powrotem
do świeckiego pisania utworów.
Ta piosenka, nawiązująca wprawdzie
do poprzednich tematów religijnych, jest pełna pasji i duchowości.
Religijne obrazy Dylan wykorzystuje tutaj do budowania nastroju w
poetycki sposób: „Stojąc nad wodami, rzucasz swoim chlebem/ Gdy
oczy bożka o żelaznej głowie się świecą/ Odległe statki
dryfują we mgle/ Urodziłeś się z wężem w obu dłoniach, gdy
szalał huragan” ale pokazuje też, że świat wcale nie zmienił
się w ciągu tych dwudziestu lat: „Pałki policyjne i armatki
wodne, gaz łzawiący, kłódki/ Koktajle Mołotowa i skały za każdą
kurtyną/ Perfidni sędziowie umierają w wirujących sieciach/ To
tylko kwestia czasu, zanim nadejdzie noc”.
No
i ta wszechstronność Dylana jako muzyka wypełniająca utwór
rytmami wcześniej nie spotykanymi u niego. Powolne, rytmiczne rytmy
w których sekcja Sly & Robbie ładnie rozkłada akcenty prowadzi
do wyzwolonego Dylana. Naprawdę ładny utwór.
Ale
zaraz, „Jokerman” jest jedną z najlepszych piosenek Dylana a czy
„Sweetheart Like You” nie będzie najlepszą w tej dekadzie?
To
przeurocza ballada, to numer który słucha się z wielką
przyjemnością.
Posiada ładną melodię, która wzbogacona zostaje
przez subtelne dźwięki gitary Knopflera a głos Dylana brzmi bardzo
świeżo i łagodnie. Tekst ukazuje współczesną kobietę, która
chce mieć wszystko tylko budzi się w… ”Mówią, że patriotyzm
jest ostatnim schronieniem/ do którego przybywa łotr/ Ukradnij
trochę, a wsadzą Cię za kratki/ Ukradnij wiele, a uczynią Cię
królem/ Jesteś już tylko o krok od tego kochanie/ nazywamy to
wiecznym szczęściem/ Ale co taki skarb jak Ty, robi w takiej
norze?”.
Znaczna część materiału na „Infidels” ma solidną
rockową lub popową aranżacje, co pokazuje, jak muzycznie Dylan
oddalił się od muzyki opartej na folkowych korzeniach, którą z
takim powodzeniem rozpowszechniał w latach sześćdziesiątych.
Takie „Neighborhood Bully” ma np. odrobinę południowej gitary
czyniąc z niego prawdziwie przyjemny numer a „License to Kill”
robiący w zręcznym klimacie lat 80-tych to rasowy rocker. Jest to w
ogóle jeden z najsilniejszych utworów na płycie i stanowi świetną
krytykę imperializmu na ziemi jak i w przestrzeni kosmicznej. „Och,
człowiek wymyślił swoją zgubę/ Pierwszym krokiem było
dotknięcie księżyca”, „A teraz pouczają go jak od nowa ma
żyć/ Pokazują gdzie pomylił się i którędy dalej iść/ Już go
chowają wraz z gwiazdami/ Jak stare auto sprzedając za nic”.
Z
kolei „Man Of Peace” ukazuje człowieka, który czuje, że nie
może już połączyć się z otaczającym go światem.
I jeszcze
jedna z najlepszych piosenek zawartych na „Infidels”. "I and I"
to
pieśń której się słucha, to rzecz do której przyzwyczaił nas
Dylan w całej swojej twórczości:”Dużo czasu minęło odkąd
obca kobieta śpi w moim łóżku/ Patrzę jak ona słodko śpi, jak
lekkie muszą być jej sny/ W innym życiu ona jest władczynią
świata, lub jest szczęśliwie zaślubiona/ Przez jakiegoś wiernego
króla, który pisze psalm nad strumieniem w świetle księżyca”.
Ale
Dylan wydaje się tu być zagubiony i zdezorientowany:”Uszyłem
buty dla wszystkich, nawet dla was, podczas gdy sam ciągle jestem
bosy”.
Płytę kończy miła ścieżka
„Don’t Fall Apart On Me Tonight” w której Mick Taylor
wypuszcza fajne dźwięki gdy Knopfler gra bluesowe wstawki jako
kontrapunkt. To słodka prośba kochanka:”Poczekaj chwilę zanim
odejdziesz, dziewczyno/ Poczekaj chwilę zanim dotkniesz drzwi/ Do
czego chcesz doprowadzić, dziewczyno?”, „Nie opuszczaj mnie
dzisiejszej nocy/ Wczorajszy dzień to tylko wspomnienie”.
Jedyną rzeczą, która mnie
razi na tej płycie jest brzmienie i gra perkusji. Niestety monotonne
uderzenia prawie takie same w każdej z piosenek irytują i mogą
wywołać zażenowanie. Przecież od sekcji Sly & Robbie można
by wymagać czegoś lepszego. No ale to na szczęście jedyny
mankament wiedząc, że ta płyta mogłaby być jeszcze lepsza. Otóż
po sesji nagraniowej, Knopfler musiał na jakiś czas porzucić
Dylana i pojechał w trasę koncertową ze swoim zespołem. Niestety
Dylan sam dokończył płytę. Czy zrobił to dobrze? Dlaczego
wyrzucił świetny „Blind Willie McTell” (możesz go
usłyszeć w serii „The Bootleg Series vol. 1-3”) dając inne
numery? Myślę, że on sam tego nie wie ale to jest właśnie Bob
Dylan jakiego znamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz