1. Love, Love, Love, Love, Love (John Hill, Don Cochrane) -3:14
2. Combination Of The Two (Sam Andrew) - 3:05
3. If They Left Us Alone Now (Ed Wool) - 3:36
4. To Kingdom Come (J. R. Robertson) - 2:28
5. I Don't Like You Anymore (Ed Wool) - 2:55
6. Any Way That You Want Me (Chip Taylor) - 4:07
7. It Was Such A Lovely Night (Loving You Tonight) (Ed Wool) - 2:20
8. The Boy With The Green Eyes (Neil Diamond) - 3:35
9. Funky Walk (Lester Christian) - 9:40
*Ed Wool - Lead Guitar, Vocals
*Claudia Wool - Vocals, Percussion
*Ed Barrella - Bass
*Tom Haskell - Rhythm Guitar, Vocals
*Peter Lulls - Drums
Ciekawe ilu z was zna Eda
Woola, gitarzystę i twórcę piosenek, który swoją styczność z
muzyką rozpoczynał w grupie Ed Wool & The Nomads w połowie lat
sześćdziesiątych. Nie znacie? Nie przejmujcie się, ja też
dopiero od kilku lat znam jego twórczość. Gdy wpadła mi w ręce
płyta grupy Woola to oczywiście parę razy ją posłuchałem i
odłożyłem na półkę pod literkę W. I tak ostatnio przypomniałem
sobie o niej, pamiętałem, że coś mnie w tej muzyce intrygowało.
Coś tam było takiego, ale co? No to wyjąłem ją sobie i
zaprosiłem do odtwarzacza.
Ho,
ho no jak tu się nie podzielić z taką muzyką, jak tu nie
zainteresować szanownych czytelników tego bloga takim klejnotem.
Warto. Naprawdę warto.
Ed
Wool & The Nomads byli pod wczesnym wpływem nowego brzmienia
British Invasion, mieszając do tego kremowy soul i rhythm and blues.
Na kwitnącej scenie muzycznej w Upstate, Nowy Jork grupa złapała
kontrakt płytowy z RCA Victor i wydała jednego singla „I Need
Somebody”. Ale to nie wystarczyło.
Nastąpiło
kilka zmian w składzie grupy i od około 1968 roku Ed Wool
ostatecznie osiadł w nowym składzie, który obejmował m.in. jego
młodszą siostrę Claudię na wokalu i rozpoczął swoje występy
pod unikalną, prostą nazwą Wool. Podpisując kontrakt z ABC
Records nowy zespół gitarzysty rozpoczął prace nad swoim
debiutanckim i niestety jedynym albumem.
Uff,
no proszę.
Ale
mnie ujęli. „Love, Love, Love, Love, Love”, płyta zaczyna się
pełnym ekspresji numerem w którym dziki wokal Claudii Wool
oszałamia i jednoczy się z gitarowymi torami Eda Woola prowadząc
ten pociąg ku bogatym brzegom Zachodniej Krainy. Kurczę niby
normalny numer z epoki ale tam coś jest, coś co mnie urzeka, porywa
ze sobą. Wiesz to jest taki rodzaj dźwięków, że nie wiesz, czy
wrócisz? Grawitacja odpływa i nie utrzymam się na linie.
Psychodeliczny
rock, pop, funk to elementy, które składają się na album „Wool”,
wydany w 1969 roku. Ta mieszanina brzmień w szczególny sposób
prowadzi do głębin kosmosu. No proszę. Znany z wykonania Big
Brother & The Holding Company, „Combination Of The Two” po
prostu rozrywa cię na strzępy. Joplin miała głos, ech
wydobywające się z każdego zakamarka wodnistej cieczy wykonanie
Wool sprawia, że wersja Big Brother jest… słaba?! Gdy osiągamy
już kulminacyjny punkt nagle wydobywa się z głośników
oszałamiające, niewyraźne solo na basie. To Ed Barrell pali za
sobą mosty, rzuca rękawice w płonące wieżowce i nadaje ton.
Co
ja mam napisać gdy duch nie prowadzi pióra, tylko dźwięki
wypełniają mój umysł. Jak mam się podzielić z Wami tym co czuję
gdy leci „If They Left Us Alone Now”.
Psychotrippowa ballada
snująca się w pełnych okazach dymnego kwiecia roznosząca zapach
pomarańczy nad chmurnym wodospadem. Śnię, śnię, śnię, o
krajobrazach, polach i górach, o niebie tak pięknym po burzy, o
księżycu tak nieziemsko jasnym, siejącym błogie światło w dół,
tam gdzie kopiemy rowy i sypiemy kopce.
„I
Don’t Like You Anymore” to kolejny numer będący poza zasięgiem.
Fantastyczna piosenka, której miejsce jest na czele list przebojów.
Liryczna miara rytmu wypolerowana w świątyni gracji aż do
zaniedbanych kolumn i łuków połysku. I tutaj muzyczna intuicja
muzyków buduje tę scenerię doprowadzając do objawienia.
Ale
oto jeszcze coś, co już podniesie nas do końca. Lepiej znana z
wykonania The Troggs „Any Way That You Want Me”, tutaj dodaje
światłości, ten refren zapętla, odchodzi by za chwile porwać cię
w ramiona wymuskanych tysiącokich dłoni młodej kobiety. Oto
zwiastuje triumf, wolność i uświęcenie miłości. Poprowadź mnie
do siebie a zaśpiewam ci piosenkę, o jutrze, o świcie, o całym
życiu. Tylko Ty i Ja.
I
na zakończenie dziewięciominutowy „Funky Walk”.
Spacer
w wirującym powietrzu a to za sprawą tego co Ed Wool robi z
dźwiękami swojej gitary. Jej struny oplatają łodygi mrocznych
kwiatów, prowadzą gorące źródła do nowych stanów euforii ale
dają się też otumanić. Oto bębny Petera Lullsa tańczą i
hipnotyzują te cienkie kawałki stali, wypychają ku górze by za
chwilę opuścić i wyrwać te liczne kolce, które dają ukojenie.
No
właśnie, to ten numer intrygował i pozostał w mej pamięci przy
pierwszych przesłuchaniach tej płyty.
I
tylko mogę zazgrzytać zębami bo to już koniec. Nie ma więcej
nagrań grupy występującej pod unikalną a zarazem prostą nazwą,
Wool.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz