środa, 13 listopada 2019

PEARLS BEFORE SWINE - One Nation Underground /1967/


1. Another Time - 3:05
2. Playmate (Saxie Dowell) - 2:17
3. Ballad To An Amber Lady (R.Crissinger, T. Rapp) - 5:13
4. (Oh Dear) Miss Morse - 1:52   
5. Drop Out! - 4:07   
6. Morning Song - 4:05   
7. Regions Of May - 3:25   
8. Uncle John - 2:52   
9. I Shall Not Care (Teasdale, R. Tombs, T. Rapp) - 5:10
10.The Surrealist Waltz (L. Lederer, R. Crissinger) - 3:27

*Tom Rapp - Vocals, Guitar
*Wayne Harley - Autoharp, Banjo, Mandoline, Vibraphone, Audio Oscillator, Harmony
*Lane Lederer - Bass, Guitar, English Horn, Swinehorn, Sarangi, Celeste, Finger Cymbals, Vocals
*Roger Crissinger - Organ, Harpsichord, Clavioline
*Warren Smith - Drums, Percussion




Debiut grupy Pearls Before Swine absolutnie zasługuje na to, by znaleźć się wśród klasycznych albumów wszech czasów, bez żadnego „ale”.
Tom Rapp, muzyk stojący za tym wszystkim, okazał się jedną z najbardziej enigmatycznych i jednocześnie archetypowych postaci drugiej części antywojennych i hippisowskich ruchów lat sześćdziesiątych. No i muzyka, którą stworzył z niewielką pomocą swoich przyjaciół, muzyka, która doprowadziła że z głośników wydobywa się prawdziwie podziemny dźwięk, pełen szeptów i odbijających się fal od szczytów śnieżnych gór lekko spływający na zieloną dolinę. Zagubiony w przestrzeni na ławie nasłuchuje siebie w nocnym lokalu wszechświata. Bezimienne głosy wołają o życzliwość na parterze opery, prowadzą w rakietach te zdziecinniałe pokolenia do przyszłego wszechświata Marsa.
Oto mamy okładkę albumu. To obraz Hieronymusa Boscha „Garden of Earthly Delights”, bez zdjęcia zespołu no jak? W końcu był to „jeden naród pod ziemią”.
One Nation Underground” wydała wytwórnia ESP, prowadzona przez hippisowskich mistrzów The Fugs, która była prawdopodobnie pierwszą wytwórnią tamtych czasów, mogącą porównać się do tego co dziś nazywamy „niezależnym”.
Jedną z najbardziej znanych piosenek, którą Rapp napisał jest „Another Time” to nietknięty i nieprzewidywalny motyw. Wprowadza istotę muzycznej koncepcji lidera-asymilację folku, country, popu, klasyki wraz z wprowadzeniem instrumentów innych (wiolonczele, sarangi, kuranty wiatrowe itp.) i to wszystko wypływa z drugiej strony stawu. Słoneczne blaski migoczą na atomowym żużlu, fruwają rośliny a drżący mech czule obejmuje drzewa.
Wejdźmy w dalszą część blasku, garażowego dźwięku, prostego ale jakże czułego. A to za sprawą wokalu, „Playmate” jawi nam się jak hymn opadający z czasem ku niezamierzonym falom. Ta prosta folkowa piosenka posiada wręcz dziecięcy klimat i radość wygrywaną lekkimi dźwiękami.
Cóż przyjacielu, wyjdź i zagraj ze mną/ I przynieś swoje trzy wózki, wejdź na moją jabłoń”.
A zwiewna ballada o Lady Burber przenika na wskroś sugestywny temat i wprowadza pewien chłód w surrealistycznej wizji bursztynowej damy siedzącej przy aksamitnym klawesynie. Wygrywana kodem Morse’a „(Oh Dear), Miss Morse” ekscytująco brzmi jako miłosne wyznanie. Wiele tematów jest przygnębiających pomimo swojej baśniowej aury, ale pamiętajmy to były dziwne i oszałamiająco niepewne czasy, dlatego muzyka Pearls Before Swine była obciążona grawitacją i celowała w organiczną jakość kwasowej świadomości.
Drop Out!” to przerażająca pieśń a „Uncle John” jest formą protestu przeciwko wojnie w Wietnamie. Z kikutu ramienia, z amputowanej dłoni zdejmuję szarpie pełne skrzepłej krwi i patrzę a jego oczy są zamknięte, jeszcze ani razu nie spojrzał na skrwawiony kikut. I wszystko się zapada, mgła osnuwa granice a oko nie widzi blasku poranka. „Morning Song” toczy się w bezkresnej zadumie, czy warto było? A może jednak poczekam? Tylko przyjdź! Przyjdź! o poranku. A wskażę ci drogę.
I przenikam bardzo skutecznie i nie słucham jakichkolwiek ubolewań, i nie mogę się cofnąć, zanim nie przekażę ci tego, co tak długo nagromadziło się we mnie a wszystko w rytmie walca, tego dziwnego pełnego spokoju ostatniego numeru na płycie.
Tak „The Surrealist Waltz” kończy tą podróż, jak bardzo różniąca się od innych dokonań w tamtym pamiętnym 1967 roku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz