01. HCO 97658
02. Everything's Changing
03. Electric Sailor
04. Disbelievin'
05. I've Got Time
06. Flowing By
07. Bryte 'N' Clear Day
08. Trieulogy
09. Lemonaide Kid
02. Everything's Changing
03. Electric Sailor
04. Disbelievin'
05. I've Got Time
06. Flowing By
07. Bryte 'N' Clear Day
08. Trieulogy
09. Lemonaide Kid
*Dehner C. Patten - lead guitar, vocals
*Gary L. Yoder - acoustic guitar, rhythm guitar, vocals
*Joseph D. Damrell - bass guitar, sitar, tambourine, vocals
*Christopher A. Lockheed - drums, tabla, harpsichord, maraccas, vocals
Niektóre płyty artystyczne
płynnie przepływają z jednej epoki do drugiej, podczas gdy inna
muzyka zostaje zamknięta w kuli czasu i znana jest tylko garstce
ludzi. Ta zamknięta w ramie czasowej, w momencie tworzenia często
nie widzi światła dziennego… dopiero szperacze coś odkryją,
znajdą, zainteresują jakąś niezależną wytwórnię i wydadzą
na świat po raz wtóry, a wielu jak już znajdzie i wysłucha to na
pewno nie będzie żałować.
Takim
zespołem jest amerykańska grupa KAK, której płyta wydana w 1969
roku przez Epic Records zasługuje na miano arcydzieła
amerykańskiego psychodelicznego rocka.
Zespół powstał w San
Francisco a jego założycielem i liderem był Gary Yoder, znany z
późniejszej współpracy z bardziej znaną grupą Blue Cheer.
KAK
zaistniał na muzycznej mapie tylko przez chwilę ale jestem pewien,
że gdyby dostał więcej czasu mógł stać się siłą, z którą
trzeba by było się liczyć… ale taka jest historia rock and
rolla.
Wiele
grup z tamtej epoki mocno zakorzenionych było w elektrycznym
bluesie, z dodatkiem rozszerzonych gitarowych riffów oraz wszelkich
efektów w studio. Wychodziła z tego muzyka. Nie ukrywam, muzyka,
którą lubię najbardziej słuchać.
KAK
był oryginalnym zespołem, utrzymującym się w klimatach Moby
Grape, Country Joe & The Fish czy nawet Grateful Dead.
Czyste
brzmienie, oparte na prostych zmianach akordów i strukturach
nawiązujących do gustownego gitarowego rocka i melodyjnego
alternatywnego country – oto muzyka zespołu KAK, będąca
wytwornym psychodelicznym smakiem.
Niestety
po ukazaniu się albumu, płyta nie otrzymała żadnej promocji i
sprzedała się tylko w kilkuset egzemplarzach. Pomimo tego jest to
jeden z klejnotów tamtych czasów.
Słuchając
już z początku wprowadzającego „HCO 97658” możesz być lekko
zdezorientowany. Kapitalny początek płyty z ostrą zadziorną
solówką, raptem kończy się na wyciszeniu po minucie i
czterdziestu sekundach. Dlaczego? Przecież tu jest idealne wyjście
do improwizacji, to może trwać sporo czasu. Ta krwawiąca gitara
jeszcze ma ranę otwartą, jeszcze jej daleko do całkowitego końca.
No cóż. Za to drugi numer „Everything’s Changing” należy do
najlepszych na płycie. O, tutaj już gitara idzie, już czasami
dotyka improwizacji przy czym świetnie towarzyszy jej bas. Tu
wszystko jest idealne. Wokal prowadzący Yondera a w tle harmonie
wokalne innych muzyków, gitara Pattena działa w sposób szczególny
i zapowiada, że tego na tej płycie nie zabraknie.
„Electric
Sailor” to kolejna perła z prezentowanych piosenek, prawdziwy
rocker gitarowej psychodelii a następny „Disbelievin’”
zbudowany na powtarzających się riffach ma bardziej bluesowy
charakter. Te utwory naprawdę kołyszą. Środkowa część tego
albumu zawiera ballady pochodzące z folkowych nut. „I’ve Got
Time” i „Flowing By” to naprawdę piękne rzeczy, a jak się
wsłuchasz to poznasz te emocje płynące z serca.
Tu
nie ma słabych momentów. Różnorodność płynąca z każdego
rowka płyty, sprawia, że jest to wspaniałe uczucie. Nie pozostaje
nic innego tylko poznać i słuchać.
Kończący
płytę „Lemonaide Kid” to folkowe sześciominutowe dzieło
unoszące się w kwasowych oparach, a do tego pełne wyluzowania i
prowadzące ku beztroskiej drodze…. prosto do domu.
Nie
sposób pisząc o tej płycie nie wspomnieć o ośmiominutowym
numerze „Trieulogy”, który składa się z trzech części i jest
prawdziwym psychodelicznym klasykiem. Pamiętacie „Happy Trails”,
zespołu Quicksilver Messenger Service? „Trieulogy” nie ma prawa
wstydzić się. Posłuchaj tej gitary pełznącej przez cały utwór,
nie zatrzymującej się ani na chwilę, wybijającej otwór w nowej
płaszczyźnie owianej kalejdoskopowym nastrojem. Patten ujawnia całą
swoją wyobraźnię, zabiera ciebie w tę jazdę i doprowadza do
sielankowych uczuć, które towarzyszą ci do końca.
Nieźle
jak na 1969 rok, biorąc pod uwagę, że większość klasyków
psychodelii powstała w 1967 lub 1968 roku.
Jak
to się stało, że tak wiele z najlepszych psychodelicznych grup
stworzyło tylko jeden album???
Odpowiedź
zna tylko wiatr.
Fantastyczny album! Od dawna chciałem go kupić, ale w ostatnim momencie wyskakiwało coś "ważniejszego". Tym razem już nie odpuszczam. Właśnie złożyłem zamówienie - płyta przyjdzie jeszcze przed Świętami!A to dzięki Tobie i powyższego tekstu. Tym samym przyczyniłeś się Grzesiu do powiększenia mojej kolekcji (ha,ha,ha). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa mam tą wersję co opisałem ale wyszła też Kak-Ola rozszerzona. Czyli przyczyniłem się do świątecznego prezentu. To miło:)
OdpowiedzUsuń