1. Intro (Gantry) - 1:00
2. Mother Writes (Ford) - 2:07
3. Mary Jane (Ford, Gantry) - 2:26
4. I Was Cool (Brown Jr.) - 2:59
5. Walter Sly Meets Bill Bailey (Cannon, Ford, Forster) - 3:10
6. Air (Forster, Hudson) - 3:12
7. Lookin' for a Happy Life (Forster, Hudson) - 3:01
8. Flames (Terry) - 3:11
9. What's the Point of Leaving (Ford, Gantry) - 2:11
10.Long Nights of Summer (Gantry) - 2:35
11.Dream Starts (Ford, Forster, Hudson) - 3:00
12.Reactions of a Young Man (Ford, Gantry) - 2:38
13.Now She's Gone (Ford, Gantry) - 2:26
2. Mother Writes (Ford) - 2:07
3. Mary Jane (Ford, Gantry) - 2:26
4. I Was Cool (Brown Jr.) - 2:59
5. Walter Sly Meets Bill Bailey (Cannon, Ford, Forster) - 3:10
6. Air (Forster, Hudson) - 3:12
7. Lookin' for a Happy Life (Forster, Hudson) - 3:01
8. Flames (Terry) - 3:11
9. What's the Point of Leaving (Ford, Gantry) - 2:11
10.Long Nights of Summer (Gantry) - 2:35
11.Dream Starts (Ford, Forster, Hudson) - 3:00
12.Reactions of a Young Man (Ford, Gantry) - 2:38
13.Now She's Gone (Ford, Gantry) - 2:26
*Dave Terry ("Elmer Gantry") – Vocals, Guitar, Harmonica
*Colin Forster - Lead Guitar
*Jimmy Horrocks (Horovitz) – Organ, Flute
*John Ford – Vocals, Bass Guitar
*Richard Hudson – Vocals, Drums, Sitar
*Colin Forster - Lead Guitar
*Jimmy Horrocks (Horovitz) – Organ, Flute
*John Ford – Vocals, Bass Guitar
*Richard Hudson – Vocals, Drums, Sitar
Grzebiąc w różnych reliktach przeszłości muzycznej często
trafiam na zespoły, które powinny odnieść sukces a przynajmniej działać przez
kilka lat i nagrać kilka płyt. Nagrywając już na debiucie różnorodną muzykę,
oczywiście utrzymaną w klimacie epoki wydawało się, że grupa o której dzisiaj
napiszę ma pełne prawo do osiągnięcia sukcesu na scenie muzycznej. Tak się
jednak nie stało. I nie jest to niestety odosobniony przypadek.
Grupa Velvet Opera przy wsparciu muzyków Pink Floyd przez
jakiś czas otwierała ich występy oraz była jakby protegowana przez bardziej
znanych kolegów. Początkowa nazwa zespołu została zmieniona, gdy Dave Terry na
jedną z prób przyszedł ubrany w czarną pelerynę i kapelusz kaznodziei w stylu
tytułowej postaci Sinclaira Lewisa. Od teraz na scenie pojawił się zespół Elmer
Gantry’s Velvet Opera.
Gdy grupa zaczęła występować w klubach w Londynie, używając
elektronicznych podkładów dźwiękowych, szybko została zauważona przez łowców
talentów z wytwórni płytowych i już po krótkim czasie podpisała wprawdzie
krótkoterminowy kontrakt z filią CBS Records.
Ich pierwszym nagraniem był singiel „Flames” wydany w 1967
roku (różne źródła piszą, że The New Yardbirds lub Led Zeppelin mieli w swojej
set liście ten utwór). Potem pojawiły się kolejne single, choćby usunięty z
anteny radia BBC „Mary Jane”, mający za dużo odniesień do narkotyków. Oba
utwory zyskały dużą popularność w
Wielkiej Brytanii co w połączeniu z dużym zainteresowaniem występami na żywo i
niesamowicie entuzjastycznym przyjęciem przez publiczność rokowało sukcesem na
przyszłość. To powinno doprowadzić do osiągnięcia sukcesu debiutanckiego
albumu, jednak wiemy, że tak się nie stało.
Praktycznie cała płyta „Elmer Gantry’s Velvet Opera” jest
wspaniała. Nie ma tu wypełniaczy, a całość oferuje kilka stylów, które już
wkrótce pojawią się w grze innych kapel. Posłuchaj „Walter Sly Meets Bill
Bailey”, gdzie takie dźwięki usłyszysz? Mi to się kojarzy z Hawkwind.
To jest
naprawdę bardzo fajny debiut. Każda piosenka posiada chwytliwe wokale i
fantastyczną instrumentację. Jakość melodii w dużym stopniu oddaje
psychodeliczne dźwięki ale też odciąga powoli w stronę podziemnej fali. Pomimo
eklektyczności stylów grupa Velvet Opera świetnie porusza się w tej całej
dekadzie dźwięków podobnych do The Zombies, The Pretty Things czy The Move.
Zachowuje przy tym szczególny akcent wpinając swoje nuty i pokazując swoją
tożsamość.
Tak więc wraz ze wspomnianymi powyżej singlami, dostajesz
trzydzieści parę minut doskonałej psychodelicznej aury wzbogacającej stan
twojego umysłu o kolejne niezapomniane dźwięki. Jeszcze tylko na chwilę wrócę
do „Mary Jane”. Po prostu linia melodyczna tego utworu powala mnie, to jest
majstersztyk. Poczekajcie muszę dać repeat.
„Mothers Writes” mocno ciągnie od początku a agresywne ataki
basu Johna Forda wbijają w fotel. Tylko John Entwistle tak naparzał. „Air”
odjeżdża w rejony hinduskiej ragi za sprawą sitaru a „Lookin’ For A Happy Life” osadzony jest w klimacie
brytyjskiego wodewilu oblanego psychodelicznym sosem. Wokalne dźwięki w „I Was
Cool” doprowadzą cię do wizyty u psychiatry ale czy dogadasz się z nim, no nie
wiem. Jeszcze „Reactions of a Young Man” mający coś z mglistych podróży, po
zakamarkach Londynu. Gdzie dojdziesz? Chyba na drugą stronę tęczy i tam
odpoczniesz.
Jednak sukces nagrania zespołu był ograniczony i Forster
opuścił grupę a zastąpiony został, na krótko przez Paula Bretta. Gdy Terry wraz
z Bruttem opuścili grupę pozostali muzycy skrócili nazwę na Velvet Opera i
nagrali rockowy album „Ride a Hustler’s Dream”. Jednak upragniony sukces nie
nadszedł i w 1970 roku zespół przestał istnieć. Ford i Hudson dołączyli wkrótce
do The Strawbs.
Świetna, aczkolwiek absolutnie mało znana (w naszym kraju) płyta będąca ozdobą każdej szanującej się kolekcji płytowej. Dzięki za jej przypomnienie!!!
OdpowiedzUsuńZbyszek Szałankiewicz.
Świetna, aczkolwiek zupełnie nieznana/zapomniana płyta kapitalnego zespołu będąca ozdobą każdej szanującej się kolekcji płytowej. Dzięki za jej przypomnienie!
OdpowiedzUsuńMusiałem tę płytę parę razy przesłuchać (zresztą jak wszystkie, które opisuję) i powiem Ci, że "Mary Jane" mnie powaliła, no cudo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Grzesiek