01. Sugar The Road (04:02)
02. Working On The Road (04:16)
03. 50,000 Miles Beneath My Brain (07:33)
04. Year 3,000 Blues (02:23)
05. Me And My Baby (04:12)
06. Love Like A Man (07:27)
07. Circles (03:57)
08. As The Sun Still Burns Away (04:44)
02. Working On The Road (04:16)
03. 50,000 Miles Beneath My Brain (07:33)
04. Year 3,000 Blues (02:23)
05. Me And My Baby (04:12)
06. Love Like A Man (07:27)
07. Circles (03:57)
08. As The Sun Still Burns Away (04:44)
Alvin Lee – guitar, vocals
Leo Lyons – bass
Ric Lee – drums
Chick Churchill – organ
Leo Lyons – bass
Ric Lee – drums
Chick Churchill – organ
02 kwietnia 1968 roku miała miejsce premiera filmu Stanleya
Kubricka, „2001:Odyseja kosmiczna”, filmu, który był wielką sprawą dla
wszystkich, szczególnie dla tych co powoli poszerzali swoje stany świadomości,
pozwalając sobie na zagłębianie się w przestworzach bezkresnego kosmosu. Ciężka
symbolika spotęgowana odgłosami walców Straussa stanowiących tło do wspaniałych
obrazów prawdziwej stacji kosmicznej nazwanej „Discovery” i powoli rozwijająca
się psychodeliczna podróż głównego bohatera, docierającego przez bramę „pełną
gwiazd”, przez czas i przestrzeń i doświadczającego własnej starości, śmierci a
także ponownych narodzin w innej fazie egzystencji jest prawdziwym dmuchawcem
umysłu.
Ta ekstrawagancja psychodeliczna w nieskazitelnie białej przestrzeni
jest koniecznością w podróży LSD. Końcowa sekwencja filmu jest epicka,
dalekosiężna i nikt tak wcześniej przed Kubrickiem nie składał scen.
Dwa lata
później, również w kwietniu została wydana psychodeliczna podróż w stronę
bluesa, brytyjskiego zespołu Ten Years After. Kosmiczne solówki gitarzysty
grupy, Alvina Lee wprowadzają nas na nowe szlaki zmierzające w stronę Jowisza,
podobnie jak „Discovery”, to przecież stamtąd docierają tajemnicze sygnały. Płyta
od pierwszych dźwięków stanowi solidny monolit blues rockowej psychodelii a
poszczególne utwory tylko utwierdzają mnie, jak wielki potencjał drzemie w tej
muzyce. Mamy tu więc balladę, akustycznego bluesa, hard rock, jazz… i to
przechodzi przez filtr Alvina Lee i jego kumpli, tego nie da się zepsuć.
Najsłynniejszą piosenką z tej płyty jest „Love Like a Man” w
której podstawą jest ciężko brzmiąca bluesowa gitara. To utwór mający wszystkie
składniki aby stać się klasykiem. I tym klasykiem jest. Zaczynając od
zmysłowego głównego riffu, jednego z najlepszych i najbardziej mitycznych w
historii, po którym następuje część solówek, utwór „Love Like a Man” wystarcza,
by uzasadnić istnienie i zakup tego albumu. Ale nie tylko ta ballada wypływa na
szerokie drogi, pozostałe utworu są również intrygujące.
„50,000 Miles Beneath My Brain” niby rozpoczyna się prostą
strukturą, aby potem dryfować w krwawą jamową dżunglę. Jak to wszystko powoli
dochodzi, oszałamiający bas od początku podbija rytm, z czasem wchodzą subtelne
organy, by potem gitarowe sola rozpoczęły pełen wyścig. I wokal Alvina Lee,
niby prosty, ale melodyjny i utrzymany w duchu przebojów The Beatles ciągle
brzmi i doprowadza do końca numeru. Krótsze formy? Proszę bardzo. Otwierający
płytę „Sugar the Road” to komercyjne dziełko wyróżniające się fajnym
akompaniamentem organów Hammonda a w „Working on the Road” wyznacznikiem są
kąśliwe gitarowe solówki. Kolejnym numerem jest akustyczny blues „Year 3,000
Blues”, o znacznie bardziej klasycznym brzmieniu, będący wyraźnym hołdem dla
Murzynów z Delty Mississippi, którzy śpiewali o utraconych miłościach. No a
gdzie ten jazz? „Me and My Baby” śpiewany jak blues, ale instrumentalnie mający
dużo jazzu. I ta fenomenalna solówka Churchilla zagrana na fortepianie, to jest
idealne. Obok „Love Like a Man” mamy na płycie jeszcze jedną balladę. To
„Circles”. Radosna, otwierającą niejeden wiosenny ogród, tu już wszystko
kwitnie i cudnie pachnie. No i wracamy na „Discovery”. Pamiętacie bunt
komputera nazwanego HAL 9000. Otóż obdarzona samoświadomością i uczuciami ta
sztuczna inteligencja postanawia zgładzić załogę statku. Ratuje się jedynie dr.
David Bowman, który po kolei wyłącza układy Hala. I tak brzmi ostatni utwór „As
the Sun Still Burns Away”. Podróżujemy do nicości obserwując słońce, które
wciąż płonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz