- Keepers (Merl Saunders / John Kahn)
- Positively 4th Street (Bob Dylan)
- The Harder They Come (Jimmy Cliff)
- It Takes A Lot To Laugh, It Takes A Train To Cry (Bob Dylan)
- Space (Merl Saunders / Jerry Garcia / John Kahn / Bill Vitt)
- It's No Use (Clark / McGuinn) +
- Merl's Tune (Merl Saunders / White)
- That's Alright Mama (Arthur Crudup)
- My Funny Valentine (Rodgers / Hart)
- Someday Baby (Sam Hopkins)
- Like A Road Leading Home (Nix / Penn)
- Mystery Train (Junior Parker / Sam Philips)
- Jerry Garcia - guitar, vocals
- Merl Saunders - keyboards
- John Kahn - bass
- Bill Vitt - drums
- David Grisman - mandolin (Positively 4th Street)
Szerokie muzyczne zainteresowania Jerry’ego Garcii
doprowadziły do różnorodności muzyki jaką wykonywał grając z własnym zespołem. Podobnie
jak w macierzystej grupie Grateful Dead solowa działalność Jerry’ego opiera się
na bluesie, folku, country, jazzie i rocku, podanej w improwizacyjnym
środowisku, który w dużym stopniu służyło jako ramy dla jego solówek. Jego
grupa nie grała awangardowych dźwięków a była bardzo silnie ukierunkowana na
rhythm and bluesowe ścieżki, nie brakowało też wycieczek w stronę funkujących
rytmów czy też gospelowych śpiewów.
Rok 1973, 30-letni gitarzysta Jerry Garcia był u szczytu swoich
możliwości. Był muzycznym fanatykiem, który zawsze chciał grać. Nic dziwnego,
że jego obecność na płytach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych jest
zauważalna. Jefferson Airplane, Crosby, Stills, Nash and Young, It’s a
Beautiful Day, New Riders Of the Purple Sage, David Bromberg czy Ornette
Coleman to tylko niektórzy wykonawcy na których płytach słychać grę Garcii. I
to nie zawsze na gitarze. Wywodzący się z bluegrassowej tradycji Jerry Garcia opanował
do perfekcji grę na pedal steel guitar czy na banjo.
W 1971 roku wraz z
Howardem Walesem nagrał jazz rockową płytę „Hooteroll?” a rok później połączył swoje siły z kolejnym keyboardzistą
Merlem Saundersem, z którym nagrał dwie studyjne płyty. Jak się okazało ta
współpraca była jedną z najdłużej trwających, tak muzycznej jak i osobistej
przyjaźni. To właśnie Saunders pomógł Garcii odzyskać umiejętności muzyczne po
śpiączce, która w 1986 roku prawie Jerry’ego zabiła. Nagrania opisane poniżej z
kilku koncertów w Keystone, Berkeley ilustrują dynamiczną współpracę obu
muzyków w szerokim zakresie.
Repertuar obejmuje wszystko od bluesa, rocka i elementy
muzyki karaibskiej po jazz, funk i Motown. Jest to część geniuszu artystycznego
Garcii, jego miłości do wszelkiego rodzaju muzyki i zdolności do ułożenia tego
w całość, w przeciwieństwie do wielu artystów, którzy tkwią w jednym gatunku.
Luźna atmosfera nagrań podkreśla tylko radość z grania i umiejętność poprowadzenia
solowych poczynań obojętnie w którą stronę. Świadomość, że pozostali muzycy pójdą
za mną jest bezcenna. Doskonała i świetnie rozumiejąca intencje Jerry’ego
sekcja rytmiczna również nie wypadła sroce spod ogona. Basista John Kahn oraz
perkusista Bill Vitt współpracowali już z Garcią od jakiegoś czasu. Nagrania z
Keystone, które zawierają te płyty zostały zagrane 10 i 11 czerwca 1973 roku.
Ogień, woda, powietrze i wiatr luźno wymieszane w słońcu jak
skrzydła motyli prowadzą nas w tych dźwiękach, mających w sobie nieprzebraną
tęsknotę za swobodnym, luźnym niczym nieskrępowanym życiem. Niebo jest nadal
czyste, krople deszczu są pełne osobowości, usiądź przyjacielu obok mnie nad
wodą i posłuchaj. „My Funny Valentine” odbija się w tęczowych wodospadach,
prowadząc luźne dźwięki w stronę docelowego portu. Ten ponad osiemnastominutowy
numer zawiera w sobie czysto jazzową atmosferę. Wszyscy muzycy improwizują ale
robią to tak delikatnie, tak swobodnie, że… Posłuchaj! ten wodospad cichutko
tchnął nowy powiew… Podobne jamowe granie usłyszysz np. w „Merl’s Tune” czy w
„Mystery Train”. Tutaj dzielnie sekunduje Garcii, Saunders, którego gra wysuwa
się czasami na pierwszy plan a jego wyczucie instrumentu sprawia, że to
wszystko wspaniale chodzi. Zestaw zawiera również niektóre w najlepszych wokali
Garcii, choćby w dylanowskich „Positively 4th Street” i „It Takes a Lot to
Laugh, it Takes a Train to Cry”.
Natomiast „The Harder They Come” Jimmy Cliffa utrzymana w
klimacie reggae jest zagrana czysto i powołuje się na duchową atmosferę
wyrażoną przez Jerry’ego pięknym solem gitarowym.
„Live At Keystone” zawiera materiał, na którym miłośnicy
takiej szczerej i niezobowiązującej muzyki dostrzegą mistrzostwo wykonania i
specyficzną atmosferę, a zarazem jest to kolejny dowód, że Jerry Gracia jest
jednym z najbardziej wpływowych artystów i postaci kontrkultury współczesnej
historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz