- Fresh-Garbage
- Uncle Jack
- Mechanical World
- Taurus
- Girl In Your Eye
- Straight Arrow
- Topanga Windows
- Gramophone Man
- Water Woman
- The Great Canyon Fire In General
- Elijah
- Randy California / guitars, backing vocals
- John Locke / keyboards
- Mark Andes / bass, backing vocals
- Ed Cassidy / drums, percussion
With:
- Marty Paich / string & horns arranger
W kwietniu 1966 roku Randy wraz z rodzicami osiedlił się w
Nowym Jorku blisko studia nagraniowego Waltera Beckera ( późniejszego muzyka
Steely Dan).
Jego gitara w trakcie podróży gdzieś się zapodziała, wiec Randy
poszedł kupić nowy instrument do Manny’s Music na Manhattanie. Tam poznał
jamującego na stratocasterze Jimi Hendrixa. Szybko się dogadali i już po paru
minutach razem spędzili kilka godzin wygrywając na gitarach różne kawałki.
Hendrix będąc pod wrażeniem gry młodzieńca zaproponował mu dołączenie do swojej
grupy Jimi James & Blue Flames. Przez trzy miesiące grali oni razem w
klubie Wha w Greenwich Village, ale jesienią Jimi otrzymał propozycję nagrania
płyty w Wielkiej Brytanii.
Niestety rodzice piętnastoletniego Randy’ego nie
pozwolili mu jechać z Hendrixem do Anglii. Pozostali nadal w kontakcie a Randy
wraz z rodziną powrócił za jakiś czas na Zachodnie Wybrzeże.
Wiosną 1967 roku Randy California wraz ze swoim ojczymem Ed
Cassidym zdecydował się na założenie własnego zespołu. Po dokooptowaniu
Fergusona, Andesa i Locka powstała grupa, której lider nadał nazwę Spirit.
Rok później wydany został debiut zespołu i jest to
niesamowicie tajemnicza brzmieniowo płyta. Bardzo mocno osadzona w latach
sześćdziesiątych wyróżnia się pewnym wyrafinowaniem utworów. Dużo elementów
jazzowych wypełnia tą muzykę, wystarczy abyą tylko otworzył się na nią i
wchłonął ją całym sobą.
„Fresh Garbage” podobnie jak kilka innych numerów z
płyty zaczyna się wręcz popową zwrotką by w środkowej części przejść do
jazzowej improwizowanej wstawki. Można powiedzieć, że to taki hard rockowy
jazz.
Bardzo psychodeliczną piosenką jest „Uncle Jack” nawiązujący do
twórczości The Who. Jest to fajny numer i należy do najbardziej optymistycznych
nagrań Spirit.
Nie sposób nie wspomnieć, przy okazji kolejnego nagrania, speca
od aranżacji orkiestrowej. Marty Paich zajął się tą sprawą i wyszło mu to
doskonale. W „Mechanical World” właśnie niesamowita orkiestracja wchodzi w gitarę
Californii i tworzy jedną z najbardziej intensywnych piosenek na całym albumie.
Tutaj California fantastycznie buduje nastrój i atakuje swoją grą nasze układy
percepcyjne, a w tle Paich robi niesamowite rzeczy by pod koniec wszystko
wyciszyć.
„Taurus”, krótka miniaturka czyni z nas osamotnionego jeźdźca
przebijającego się przez zaśnieżone wzgórza aby dotrzeć na szczyt, by zobaczyć
ten niesamowity obraz. California nie popisuje się swoją grą ale tworzy solówki
bardzo dziwne, psychodeliczne i mające wiele wspólnego z jazzową atmosferą.
Płytę kończy prawie dziesięciominutowy utwór „Elijah”, wyróżniający się swobodą,
wręcz free jazzową, ale jeszcze możliwą do słuchania. Zespół zebrał wszystkie
dźwięki albumu w jedną całość a do tego każdy z muzyków ma parę chwil na
improwizacje. Leciutkie drgania pianina Locka, do tego wysublimowane, pełne
odjechanych fraz gitary, stonowane solo na perkusji i basowe lekkie zagrywki
Andesa wieńczą pierwsza płytę zespołu, zespołu bez którego scena psychodeliczna
byłaby bardzo uboga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz