1. Alpha-Omega-Apocalypse
2. Interlude
3. Oxo
4. Calm Before The Storm
Bruce Palmer
Ed Roth /organ/
Big Black /conga/
Chester Grill /violin/
Paul Lagos /drums/
Jeff Kaplan /piano/
Richard Aplan /oboe, flute/
Podstawą egzystencji jest podróż. Podróż w głąb swojego
jestestwa, dążenie do otwarcia bram podświadomości dzięki którym możemy
połączyć się z wielkim bytem kosmicznym.
To jest też podróż przed siebie. Jack Kerouac pokazał nam w
swojej kultowej powieści „W Drodze”, że wystarczy tylko wyjść z domu i ruszyć
przed siebie aby zacząć doznawać różnego splotu wrażeń oddziałujących na nasze
strumienie świadomości.
„Jakie masz plany wobec siebie? Bo ja wiem. Idę przed
siebie. Załapuję się na życie.”
Bruce Palmer jest najbardziej znany z występów w grupie
Buffalo Springfield.
To właśnie on wraz z Neilem Youngiem wyruszył pewnego dnia
z Kanady do Stanów aby odnaleźć Stephena Stillsa i razem rozpocząć granie.
Niestety w związku z posiadaniem marihuany władze amerykańskie deportowały
Palmera z powrotem do ojczyzny a, że był on niepokorną duszą to rozpoczął pracę
nad solowym albumem. „The Cycle Is Complete” ujrzał światło dzienne w 1971 roku. Jak wspomina Palmer: ”Przyszliśmy do studia MGM i graliśmy ponad dwie
godziny bez przerwy. To była spontaniczna muzyka, z której trudno potem było
wybrać 35 minut na album.”
Wśród muzyków znalazł się kumpel Palmera z
młodzieńczego jeszcze zespołu The Mynah Birds, Rick Matthews /pod koniec lat
70-tych bardziej znany jako Rick James/ oraz odgrywający na płycie niebagatelną
rolę muzycy Kaleidoscope – skrzypek Chester Grill, perkusista Paul Lagos,
grający na flecie i oboju Richard Aplan oraz pianista Jeff Kaplan.
Muzyka składająca się na album „The Cycle Is Complete” to improwizowany
jazz, folk, rock i psychodelia. To cztery utwory z których „Interlude” jest
krótkim łącznikiem otwierającym kolejne drzwi stanów świadomości.
„Alpha-Omega-Apocalypse” to utwór otwierający tę płytę i
zaczynający się od subtelnych akustycznych wstawek Palmera i Aplana powoli
rozwijających się w stronę niekonwencjonalnego jammu. Podróż pozwalająca nam
penetrować własny umysł z pomocą grającego na kongach Big Blacka. Doskonałą
robotę wykonuje w tym numerze Grill i jego skrzypce, które czasem stanowią
tylko tło a czasem doprowadzają naszą wędrówkę do drzwi – drzwi za którymi
królują rożne stany podświadomości.
Jak pisałem już krótkie „Interlude” jest
łącznikiem. Tutaj na jazzowym podkładzie swobodną formę utworu nadaje gra Kaplana na fortepianie. Nasza
podróż trwa dalej. Trzeci utwór „Oxo” rozpoczyna współgranie Aplana i Grilla,
które otwiera nam kolejne wrota. Tu już zaczynamy swobodnie płynąć ku
nieograniczonej żadnymi konwenansami percepcji. I nie wiadomo kiedy
przechodzimy te drzwi i w ostatnim numerze „Calm Before the Storm” jesteśmy już w pełnym, błogim strumieniu,
który płynie na nieograniczone przestrzenie kosmicznego bytu. Spokojna praca
Palmera na akustycznej gitarze i pojawiające się w tle organowe pasaże
doprowadzają nas do idyllicznego stanu zespolenia naszej jaźni z kosmicznym
pyłem. Pyłem rozsypującym się na drobniutkie cząsteczki tworzące wszechświat
naszej wędrówki.
„Jakie masz plany wobec siebie? Bo ja wiem. Idę przed siebie.
Załapuję się na życie.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz