1. Diana (4:37)
2. The Herald (12:12)
3. Drip Drip (10:54)
4. Song To Comus (7:30)
5. The Bite (5:26)
6. Bitten (2:15)
7. The Prisoner (6:14)
2. The Herald (12:12)
3. Drip Drip (10:54)
4. Song To Comus (7:30)
5. The Bite (5:26)
6. Bitten (2:15)
7. The Prisoner (6:14)
- Roger Wootton / lead vocals, acoustic guitar
- Glen Göring / slide, 6- & 12-strings acoustic guitars, electric guitar, hand drums, vocals
- Colin Pearson / violin, viola
- Rob Young / flute, oboe, hand drums
- Andy Hellaby / Fender bass, slide bass, vocals
- Bobbie Watson / percussion, vocals
With:
- Glen Göring / slide, 6- & 12-strings acoustic guitars, electric guitar, hand drums, vocals
- Colin Pearson / violin, viola
- Rob Young / flute, oboe, hand drums
- Andy Hellaby / Fender bass, slide bass, vocals
- Bobbie Watson / percussion, vocals
With:
Gordon Caxon / drums (8-10)
Muzyka rockowa w latach 60-tych chłonęła jak gąbka wszelkie
innowacje rozszerzając linie horyzontu naszych umysłów do granic możliwości.
Jak nadęty balon płynęła w różne rejony, obmacywała swymi mackami style
muzyczne, czasami je lekko lizała a czasem wnikała w nie rzucając się wraz z
nimi na głęboką wodę. Wychodząca powoli z legend celtyckich, z przepysznych
komnat królewskich lub spod zwykłych strzech folkowa muzyka została namacana
przez muzyków rockowych, którzy zaczęli proponować nam swoje wersje opowieści o
Królu Arturze czy wiedźmie z Wookey Hole. Mocno osadzone w tradycji Steeleye
Span czy też bardziej rockowe Fairport
Convention są wierzchołkiem góry lodowej sceny folk rockowej na Wyspach. Muzycy
z tych grup stali się wielkimi propagatorami muzyki ludowej podanej nam w
sposób rockowy. Sielskie, spokojnie ballady stanowiły tło rozkwieconych łąk nad
wodą przejrzystą, która emanuje znad płyt tych wykonawców. Żadna z tych grup
nie tworzyła złowrogiej muzyki, zarówno w atmosferze jak i w tekstach.
Comus założony został w 1969 roku przez studentów Akademii
Sztuki Rogera Woottona i Glena Goringa, którzy swój styl muzyczny rozwijali w
klubach folkowych w okolicy Bromley w hrabstwie Kent. W niedługim czasie grupa
powiększyła się do sześciu osób i stała się na tyle sławną w okolicy, że na
jeden z ich występów zawitał David Bowie, który zaprosił ich jako suport na
swój występ w Londynie.
Płyta „First Utterance” została wydana w 1971 roku i aby ją
docenić musisz się w nią wsłuchać. To pogański kwasowy folk zagrany w
atmosferze złowrogich czarów i oparów niewidzialnych istot próbujących
przedrzeć się do naszego świata.
Uważaj!
Radzę Ci, słuchaj tej płyty przy zapalonej lampce a
i tak nie gwarantuję, że w kącie pokoju nie ujawni się jakaś biała postać.
Okładka płyty zaprojektowana została przez Woottona i
Goringa a przedstawia złośliwego gnoma, który tylko czyha na twój słabszy dzień
aby cię usidlić.
Co ciekawe muzyka na płycie zagrana jest prawie w całości na
instrumentach akustycznych z wyeksponowanym do przodu brzmieniem skrzypiec.
Obok
skrzypiec mamy tutaj też obój, altówkę, flety, gitary akustyczne i wiele
różnych instrumentów perkusyjnych a do tego trzeba dodać głos dwojga
wokalistów. Szorstki, piskliwy czasem przerażający wokal Woottona podobny do
wokalistyki Rogera Chapmana z Family mocno kontrastuje z sopranowym wokalem
Bobbie Watson, która kołysze nas niczym dziewicza syrena. Teksty utworów
obejmują przemoc, morderstwa, zaburzenia psychiczne.
Utwory takie jak „Diana”
czy „Song to Comus” potęgują u słuchacza
nastrój niepokoju obejmując podróż
poprzez bagniste lasy prosto w ramiona pogańskiego folku. Łagodny „The Herald”
najdłuższy utwór na płycie, ponad dwunastominutowy doprowadza do dreszczy za
sprawą wokalu Watson i akustycznej gitary Goringa. Piękny utwór!
A „Drip Drip” już od
początku wprowadza nas w jakiś szaleńczy, mocno dziki taniec ognia i wichru i
gdy myślisz, że to koniec –
o nie! nagle chmurne oblicza czarownika spogląda na ciebie i
wcale nie chce uchylić drzwi do naszego świata. Musisz zostać po drugiej
stronie.
Szalona ucieczka z lasu gwałtu i morderstw po deszczowych
kamieniach doprowadza nas do sennej jawy próbującej powoli przebić się w naszą
stronę. Płytę kończy „The Prisoner”, który w nastroju niepokoju doprowadza tę
szaleńczą podróż do kresu nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz