1. I Wouldn't Have Thought (5:39)
2. Levinia (3:34)
3. Henry Lane (3:52)
4. Walking Down The Raod (3:43)
5. Mountains (5:38)
6. Leader Of The Ring (2:48)
7. Riding On The L&N* (10:23)
8. Hold That Train* (5:50)
- Martin Pugh / guitars, vocals
- Kieran White / guitars, harmonica, vocals
- Mickey Bradley / drums
- Steve Davy / organ, bass, vocals
guest musicians:
- Keith Nelson / banjo (on Henry Lane)
W latach sześćdziesiątych ogromną popularnością zaczął
cieszyć się blues. Nagle murzyńscy mistrzowie tej smutnej pieśni ledwo wiążący
koniec z końcem zostali odkryci przez białych nastolatków co doprowadziło do
wielkiego boomu tej muzyki. Tematy Willi Dixona, Roberta Johnsona czy Blind
Lemon Jeffersona brane na tapetę przez młode zespoły zyskiwały nowe oblicza.
Pieśni w kolorze smutku zinterpretowane na nowo mocno oddziaływały na nowe
pokolenie słuchaczy.
„Poświęciłem swe życie bluesowi” napisał na okładce swojej
płyty „Crusade” ojciec brytyjskiego bluesa John Mayall. Wielu muzyków grających
w jego zespole po zakończeniu współpracy zakładało swoje grupy z którymi
odnosiło sukcesy.
E.Clapton, P.Green, A.Dunbar czy J.Hiseman to tylko namiastka
tych co u Mayalla terminowali. Każdy z tych muzyków wrzucał po parę groszy do
tej muzyki, lekko ją modyfikując lub grając po swojemu. Cream, Fleetwood Mac,
Colloseum znamy i pamiętamy.
A ile jest takich kapel o których nie pamiętamy?
Jedną z nich
powstałych na fali popularności bluesem jest brytyjski zespół Steamhammer.
Grupa została założona w Liverpoolu w 1968 roku przez wokalistę K.White’a oraz
gitarzystę M.Quittentona. Szybko zdobyła popularność często występując w
lokalnych klubach. Ich muzyka oparta na bluesie łączyła w sobie elementy folku,
hard rocka a nawet muzyki psychodelicznej. „Mountains” jest trzecim lp zespołu i został wydany w 1970 roku w
zmienionym już składzie.
Z zespołu odeszli M.Quittenton oraz M.Rushton a ich miejsce
zajął M.Bradley. Obowiązki głównego
kompozytora materiału zawartego na tej płycie przejął K.White i muszę przyznać,
że wywiązał się z nich znakomicie. Powstała jedna z najlepszych płyt nagranych
w tej konwencji. Rzetelna, ostra czasami nostalgiczna muzyka przewala się przez
nasze uszy niczym młot parowy, wbijając nas w ziemię.
Już pierwsze dźwięki otwierającego płytę numeru „I Wouldn’t
Have Thought” intrygują i powodują chęć
wysłuchania płyty w całości. Dynamiczny, ciężki ale jednocześnie zagrany w
powolnym tempie utwór ujawnia nam również niesamowity talent gitarzysty
M.Pugha. Jego solówka w środkowej części numeru sprawia, że zaczynam marzyć.
Marzyć o zielonej głębi toczącej się pode mną i jodłowej łupinie , która
prowadzi mnie do zatoki szczęśliwej.
Następne utwory „Levinia” czy tytułowy
„Mountains” pokazują zespół z bardziej wrażliwszej strony. Nostalgiczne, powoli
kroczące numery bardzo łatwo pozwalają nam wniknąć w tą atmosferę. Z ośmiu
utworów zawartych na płycie dwa nagrane są na żywo podczas koncertu w Lyceum
Theatre w Londynie. Ponad szesnastominutowe połączone w jedno „Riding On The
L&N” oraz „Hold That Train” ostre, hard bluesowe brzmienie ukazuje jak
świetnie zespół czuł się w trakcie występów. Zaczynający się od lekko
funkującego rytmu, utwór nieoczekiwanie przeobraża się w hipnotyczne, głęboko
psychodeliczne i pozornie niekończące się solo gitarzysty któremu mocny bas
S.Davy towarzyszy do ostatnich minut występu.
Niezapomniany numer powinien na
stałe zaistnieć w kanonie muzyki rockowej. Trzecia płyta zespołu okazała się
wielkim osiągnięciem , niestety niedocenionym w ówczesnych czasach.
Po jej
nagraniu K.White odszedł z zespołu /zmarł na raka w 1995 roku/ a M.Pugh , M.Bradley oraz nowy muzyk
L.Cennamo nagrali ostatnią płytę Steamhammer „Speech”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz