Zanim 11
marca 1977 roku ukazał się dwunasty album T. Rex zatytułowany „Dandy in the
Underworld”, kariera Marca Bolana wisiała na włosku. Bóg glam rocka wczesnych
lat 70-tych, maszyna do robienia hitów w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że
za bardzo utknął obok Davida Cassidy’ego i Donniego Osmonda. „Co trzy miesiące
wydawałem singiel i tego ode mnie oczekiwano. Chciałem się stamtąd wydostać” –
mówił po wydaniu płyty „Futuristic Dragon”.
Bolan
przyznawał, że jego pisanie stało się „przestarzałe”, że wpadł w tworzenie
muzyki za pomocą formuły. Powiedział, że nadszedł czas aby się
„zreorganizować”. Zwrócił uwagę na wszystko w Top 40 i kombinował aby wziąć
najlepsze elementy każdego przebojowego singla i stworzyć coś nowego. Pierwsza
wskazówka, że to działa, pojawiła się wraz z wydaniem „I Love to Boogie” w
czerwcu 1976 roku. Ukończony podczas jednodniowej sesji, spędził dziewięć
tygodni na brytyjskiej liście przebojów, osiągając 13 miejsce. „To muzyka,
którą zawsze lubiłem. Chciałem po prostu wrócić do tego, od czego zacząłem” –
mówił w wywiadzie dla Radio Clyde. Inżynier nagrań Jennifer Maidman ujawniła,
że „I Love to Boogie” był częściowo ukończony, ponieważ Bolan spieszył się na
party. „Studio było bardzo małe i funkowe. Marc je lubił, bo przypominało stare
Sun Studio w Memphis. Nagranie zmiksowałam w 15 minut, i miks ten spodobał się
Marcowi. I tak poszło” – powiedziała. Częścią zmian i podejścia do nowej płyty
była zmiana w składzie. Przybył basista Herbie Flowers i perkusista Tony Newman
co Bolan nazwał „najlepszą sekcją rytmiczną w Anglii”, uzupełnioną przez
klawiszowca Dino Dinesa. Dines: „ Cieszyłem się całym moim czasem spędzonym z
T. Rex, ale najszczęśliwsze czasy, bez wątpienia to sesje Dandy. Utwory nigdy
nie były całkowicie dopracowane. Marc przychodził do studia z podstawowym
pomysłem na piosenkę, bardziej jak szkicownik do ukończenia w studio. Czasami
chodziłem do domu Marca i razem
pracowaliśmy nad utworami”.
Dwunasto utworowy
album „Dandy in the Underworld” pojawił się w pobliżu szczytu eksplodującej ery
punka w Anglii. T. Rex byli w trasie koncertowej z The Damned o czym wspomina
ich basista Captain Sensible: „Byłem pod wrażeniem Bolana. Marc działał na
wszystkich cylindrach. Pozbył się nałogu narkotykowego. Przeszedł przez swój
arogancki etap. Stał się prawie pokorny. Nabierał kondycji. Był podekscytowany,
miał świetny zespół, a piosenki stawały się coraz lepsze”.
Już tytułowy
numer pokazuje Bolana w wysokiej formie. Analogia do swojego życia jest
oczywista. Kiedy wyjdę na powietrze? Brak powietrza to najgorsza sytuacja, jaką
sobie wyobrażam. Musiałeś wziąć porządny oddech Marc aby się wynurzyć. Opowieść
o samym sobie w podziemny świecie. Tańczący elf, elektryczny wojownik stał się
współczesnym Orfeuszem. Piosenka jest dość „uproszczona”, z powolnym pulsującym
riffem. Głos Marca jest świetny i słychać ciepło brzmiące w zwrotkach a w
krajobrazie dźwiękowym jest dużo powietrza i spokoju. W kolejnym „Crimson Moon”
mamy jak na T. Rex rzadkie brzmienie spowodowane barytonowym głosem, bardziej
przyzwyczajeni jesteśmy przecież do falsetu w tle. Rytm podany w formie boogie
jest niby charakterystyczny ale ten Fender w tle? Ale zobacz na „Universe”.
Bluesowe, jazzujące organy tworzą soulowy nastrój całej piosenki. Pojawiający
się saksofon dodaje więcej tego nastroju. A wstęp? Syntezator i szepczący Marc.
No tak! Solowe skrzypce to rzadkość w utworach T. Rex. W „I’m A Fool For You
Girl” nie dość, że nadają cygański nastrój to jako całość czynią piosenkę tak
chwytliwą jak stary T. Rex. To jest boogie (buggie ya ya, boogie ya ya). Dużo
funkującego syntezatora przykrywa gitarowe dźwięki a błyszcząca kula wibruje
pod sufitem w „Visions of Domino”. Doskonały zjazd na początku trzeciej zwrotki
sprawia całą radość. Zresztą syntezator robi świetną robotę w następnym
kawałku, „Jason B. Sad”. Saksofon bujający w obłokach w połączeniu z fajną
solówką gitarową tworzy seksowne rytmy wibrujące bez żadnego podparcia. O to
wielka piosenka!
Zresztą masz
kolejną. „Groove a Little”. To bujająca piosenka w tempie toczącym się jak
stary dinozaur. Hej czy jest tu stary dinozaur? Mamy tu dużo klawiszy i
syntezatorów a gitara zostaje ukryta. Nie obchodzi mnie co ktoś mówi,
potrzebuję tej piosenki…. Jest moja? Dzięki kochanie, to piosenka tylko dla
mnie.
„Uszkodziłaś
duszę mojego garnituru/ Wyrwałaś moją miłość z korzeniami/ Ale nie jestem takim
złym chłopcem – o nie/ Zniszczyłaś moje melodie/ Założyłaś rękawiczki moich
miłości/ Ale nie jesteś taką złą dziewczyną – o nie” . „Soul of my Suit” to
prawdziwa piosenka miłosna. Tu nie ma nic głębokiego. Czasami wiedza o czymś
więcej to za dużo, czasami (kiedy gwiazdy są w porządku) to kawałek nieba.
Organy, moog, ładna solówka gitarowa i ten refren. Co nie pasuje? Ale przecież
to jest to na co kochankowie pozwalają sobie nawzajem. Nie byłeś kochany? No i
Bolan śpiewający w stylu rock and rolla lat 50 tych prezentuje się nam w
„Hand-Ups po to by w „Pain & Love” odkryć mroczną stronę duszy. To pełen
smutku i agonii numer, który Bolan nazwał „punkoidalną operą”. To tutaj Marc
spogląda w przyszłość, w nowe horyzonty muzyczne. To nie brzmi jak znany T.
Rex. Solówka w duchu Frippa?
Po trzech
słabszych komercyjnie płytach, „Dandy in the Underworld” był uważany przez
wielu fanów T. Rex za powrót zespołu. Był to jednak ostatni album grupy, gdyż
Marc Bolan zginął w wypadku samochodowym we wrześniu 1977 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz