Pierwszy
przebój The Zombies, „She’s Not There”, znalazł się na szczycie list przebojów
pod koniec 1964 roku. Ich arcydzieło, „Odessey and Oracle”, z klasycznym „Time
of the Season” ukazało się cztery lata później. Dwóch oryginalnych muzyków
grupy, którzy nadal pracują w zespole w pełnym wymiarze godzin mają po 77 lat a
sam zespół jest o rok starszy od The Rolling Stones!
Osiem lat po
ich ostatnim wydawnictwie „Still Got That Hunger” grupa powraca kolejną płytą z
nowymi kompozycjami. I tak, Colin Blunstone i Rod Argent wciąż mają ten głód,
aby tworzyć i nieustannie koncertować dla swoich oddanych fanów. A co ciekawe
tych mają dość sporo. Tylko w zeszłym roku Blunstone i Argent-wspierani przez
swój obecny skład składający się z trzech członków zespołu-zagrali imponujące
65 koncertów w całej Europie i Ameryce Północnej!
The Zombies
rozpoczęli prace nad nowym albumem zaraz po ich zasłużonym wprowadzeniu do Rock
& Roll Hall of Fame w 2019 roku. Gotowy wynik z pewnością był wart
czekania. Album jest bogatą mieszanką rocka i R&B z dodatkiem tych
nostalgicznych nut do których jesteśmy przyzwyczajeni od The Zombies. To
świetny wybór dobrze brzmiących piosenek, w czym zasługa Argenta, który
wyprodukował album i był głównym autorem tekstów. Ale też potrzeba zwrócić
uwagę na wokal Blunstone’a, który prawie nie zmienił się na przestrzeni lat i
nadal ma tą specyficzna charyzmę wokalną. Talent Argenta nie stracił ani kroku;
piosenki na „Different Games” mogłyby pochodzić z klasycznych płyt z wczesnych
lat ich działalności. Doskonałym przykładem jest tytułowy numer, który otwiera
album. Klimat i aranżacja, ze smyczkami i organami, są prosto z czasów świetności
zespołu. Wspaniale jest usłyszeć, jak jeden z twórców psychodelicznego popu
wciąż tworzy nową muzykę w tym stylu. Można argumentować, że konsekwencja The
Zombies w pisaniu jest znakiem przeciwko nim, świadczącym o braku ewolucji.
Muzyka jest teraz zupełnie inna niż wtedy, gdy pojawili się pierwszy raz na
scenie. Ale można też powiedzieć, że jest to Muzyka a nie różne te gówna
pływające na falach eteru.
The Zombies
zdecydowali się kultywować rodzaj eterycznej, eleganckiej atmosfery, który
najlepiej do nich pasuje. Bujne harmonie, czasem ozdobne instrumentarium i
sugestywne teksty nadają ich muzyce starożytną jakość, jakby znaleźli kolekcję
ludowych pieśni pochodzących z zaginionego Albionu, wśród wróżek i
zaczarowanych lasów. „Love You While I Can” ukazuje tą magię. Niby prosta
ballada, ale gdy poczujesz ten klimat to nie oprzesz się już, to są te trzy
minuty z hakiem, które zapadają w pamięci na zawsze. Hej, „I Want to Fly”,
gdzie ja jestem? Oto niemal abstrakcyjny numer, który kontynuuje barokowy
klimat, a smyczki i wokal wkradają się do twego serca dając mu cieplejsze i
łagodniejsze bicie. To jest bardzo urocze. A do tego dodajmy „The Sun Will Rise
Again”, kolejną balladę zmieniającą myśli w głowie na te bardziej otwarte. Nie
należy zapominać, że chłopaki obracali się wokół sceny rhythm and bluesowej, co
świetnie pokazują „Got to Move On” i „Dropped Reeling and Stupid” oparte na
bluesie z wybornymi solami Argenta. Ciekawy jest utwór „Merry-Go-Round”,
napędzany przez radośnie uderzające pianino i harmonie wokalne tak typowe dla
lat minionych.
„Different
Games” jest jak odnalezienie jednego z zaginionych klejnotów z okresu, gdy
muzyka jaśniała potężnym blaskiem i jak załapiesz się na ten hak to będziesz z
pewnością wielce zadowolony słuchając i przygarniając do siebie te dźwięki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz