2. Oyster Thins 6:04
3. Horses 3:14
4. Dear Betty Baby 3:52
5. Venus In The Morning 2:33
6. To You 2:52
7. Fortune 2:14
8. Black Legs (Mayo Thompson, Ricky Barthelme) - 3:54
9. Good Brisk Blues 3:11
10.Around The Home 2:55
11.Worried Worried 5:02
All songs by Mayo Thompson except where noted.
*Mayo Thompson - Vocals, Guitar, Bass
*Frank Davis - Fiddle Guitar, Timpani
*Roger Romano - Percussion
*Joe Duggan - Piano
*Mike Sumler - Slide Guitar, Bass, Tenor Saxophone
*Le Anne Romano - Baritone Sax
*Chuck Conway - Drums, Bongos, Percussion
*Jimi Newhouse - Drums
*Carson Graham - Drums
*The La Las - Backing Vocals
*The Whoaback Singers - Backing Vocals
Raz na jakiś
czas, jeśli masz szczęście zakochujesz się w jakimś albumie. Może to nie być
natychmiastowe. Czasami może to zająć miesiące, a nawet lata, ale jak już
chwyci to zdajesz sobie sprawę, że masz obsesję, że tkwi ta muzyka w tobie i za
cholerę nie chce cię opuścić.
U mnie coś
takiego stało się z „Corky’s Debt to His Father” Mayo Thompsona. Nagrany po tym
jak jego awangardowa grupa Red Krayola została zawieszona, został wydany w 1970
roku przez małą niezależna wytwórnię, a następnie po latach ukazał się
ponownie. Miałem pewną niechęć do spojrzenia na tą muzykę. Pomimo tworzenia w
cudownych latach 60-tych, Red Krayola jest jednym z nielicznych bandów, które
mnie nie zachwyciły. Obawiałem się, że na solowym tworze lidera grupy, może być
podobnie.
Muzycznie,
„Corky’s Debt to His Father” tworzy swój własny wszechświat, w którym na pozór
dziwna muzyka folkowa nie ma tej błyskotliwości, co jest rażąco oczywiste lub
nawet uderzające przy pierwszym kontakcie. Jest to dalekie od tego, co Thompson
robił przez kilka poprzednich lat u boku Steve’a Cunninghama i Fredericka
Barthelme’a w ramach działań The Red Krayola. Pod wpływem nowoczesnej klasyki i
free jazzu, a także rocka, trio brzmiało jak nikt inny pod koniec lat 60-tych.
W 1969 roku The Red Krayola zdawała się już nie istnieć. „To był w pewnym
sensie przystanek z napisem stop” – mówi Thompson. „Nic się nie działo, więc po
prostu odpłynąłem i robiłem inne rzeczy. Altamont pozbawił wiatru w żaglach
ruch Flower Power. Byliśmy u progu lat 70-tych, każdy musiał podjąć decyzję.
Wszedłem do studia i nagrałem „Corky’s Debt..”. I to wszystko”.
To album,
który się nie zaczyna, nie kończy, nie ma sprecyzowanego celu, nastroju, ani
domieszki abstrakcji. To po prostu jest i trwa. Jest to płyta z porządnymi,
dobrze wyprodukowanymi piosenkami i za każdym wysłuchaniem intryguje
zniszczonym odkrywczym pięknem. To jedna z tych płyt, które nigdy mi się nie
znudzą, która staje się coraz bogatsza, słodsza i zabawniejsza z każdym
przesłuchaniem. Ciekawie brzmi wokal Mayo. Nie od razu przystępny, możesz
myśleć, że nie ma w nim żadnego wysiłku i że nie potrafi śpiewać, ale kiedy
spróbujesz śpiewać razem z nim, zauważysz, jak bardzo trudno jest dobrze
dopasować się do muzyki. Styl Thompsona jest trudny do naśladowania, ten
refleksyjny ton tylko w jego wykonaniu ma pozytywne zacięcie. Każde dziwactwo
wydaje się nieskalkulowane, a przez to niepowtarzalne. Już „The Lesson” brzmi
dziwacznie, wokal jakby nie trzymał się linii, folkowe tony uciekają a głos
goni je po całym numerze. Mayo Thompson właśnie w tym czasie się ożenił, a
album wyrósł z jego nowo odkrytego uczucia błogości. Taka „Horses” jest piękną
piosenką o miłości, i wcale nie tej zagubionej a tej radosnej i pełnej werwy.
„Oyster Thins” porównywalne może być do Tima Buckleya, z pewnością jest tu ten
sam styl, ale jak wsłuchasz się to i odnajdziesz klimat „Let It Be”. Kapryśność
utworu prowadzi do trudności w klasyfikacji. A takie „To You” już całkiem
wymyka się z kontroli. Przy chaotycznych dźwiękach, tu znowuż wokal trzyma
linię a muzyka idzie w przeciwnym kierunku. To są pierwsze wrażenia, a one
mijają z każdym kolejnym przesłuchem. Całość zaczyna ładnie brzmieć i płyta
robi się całkiem przystępna. Tej przystępności nie musisz szukać w „Fortune”,
dla mnie najsłodszej piosence na albumie. Ten utrzymany w klimacie country
rocka numer świetnie ukazuje nostalgiczno-radosny wokal Thompsona, a muzyka
płynie, po prostu sobie płynie, i tak mogłaby bez końca. Na płycie jest parę
numerów o niezwykłej delikatności, choćby taki folkowy blues „Black Legs”,
który brzmi jak list do ukochanej żony pisany na pokładzie Titanica. A będący w
klimacie „Highway 61 Revisited”, „Good Brisk Blues” pokazuje, że Thompson znał
Dylana i cenił jego numery.
No cóż,
„Corky’s Debt to His Father” Mayo Thompsona przebił wszystko, co zrobił jego
zespół, choć w znacznie bardziej okrojonym stylu. Mimo, że duch The Red Krayola
jest wciąż obecny, w nieregularnych akordach i zwrotach melodycznych, Mayo jest
bardziej zainteresowany wykonywaniem wpływowych kompozycji, wprawdzie dewastująco
zinterpretowanymi w stylach folk, blues, bossa nova czy country ale z dojrzałym
zacięciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz