środa, 5 stycznia 2022

GIANT CRAB - A Giant Crab Comes Forth /1968/

 


 A Giant Crab Comes Forth 2:18 
 It Started With A Little Kiss 2:30 
 Directions 3:03 
 Watch Your Step 2:37 
 Intensify Your Soul 2:30 
 Enjoy It 2:04 
Hot Line Conversation 3:00 
 I Enjoy Being The Boy 2:45 
 Lydia Purple 2:42 
 Groovy Towne 2:37 
 Thru The Fields 2:39 
 The Chance You Take 2:44 
 Believe It Or Not 2:54 
 The Answer Is No 2:59 
 Hi Ho Silver Lining 2:30 
 Why Am I So Proud? 4:07 

Ernie Orosco - lead vocals, lead guitar, rhythm guitar, 12-string guitar, vocal harmonies
Raymond Orosco - 12-string guitar, dry box, bass guitar, clavinet, electronics (special effects), backing vocals
Ruben Orosco - bass guitar, drums, saxophone, electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies)
Kenny Fricia - organ, piano, clavinet, horns, vibraphone (vibes), electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies)
Dennis Fricia - drums, horns, electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies



I spójrz na okładkę albumu. Stonowane odcienie niebieskiego, kontur kraba pochłaniający krążek żółtych i czerwonych promieni, wizerunek będący bliski słynnym japońskim filmom grozy z Godzillą w roli głównej. Okrąg w okręgu a płonący olbrzymi krab w środku i ten tytuł unoszący się nad tym wszystkim. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie w listopadzie 1968 roku do sklepu z płytami i widzicie to cudo patrzące wam w oczy. Trzeba być na niezłym haju aby nie dać się wciągnąć w sam środek tej okładki. Wiry jaskrawożółtych, różowych, niebieskich i zielonych pasków znikają w otworze wrzeciona, wir, który mógł wywołać zawrót głowy nawet w stanie spoczynku. To pierwszy z dwóch albumów nagranych przez grupę Giant Crab i debiut ten wymyka się łatwym kategoryzacjom, co pomaga wyjaśnić, dlaczego po kilkudziesięciu latach od wydania wciąż brzmi świeżo. Jest tu blue-eyed soul, bogate harmonie wokalne, wybitne wykorzystanie pomysłowych dęciaków, gitarowych riffów i pirotechniki. Obecne są również efekty psychodeliczne, szeroka gama smaków klawiszowych, w tym jazzujące wibracje, funkujący klawinet a nawet brzmienie mellotronu, jedno z najwcześniejszych amerykańskich zastosowań tej klawiatury magnetofonowej.

Już pierwsze zagranie nadaje niezwykły ton, otwieracz w formie „news flash” recytowanym przy wtórze filmowych grzmotów. Zapowiedź reportera brzmi jak kadr z filmu sci-fi z lat 50-tych, która nieprzypadkowo zawiera wszystkie tytuły utworów na płycie. To nieco zagmatwane intro nabiera sensu, gdy weźmiemy pod uwagę, że był to rok 1968 a reporterem był Johnny Fairchild, DJ z Santa Barbara, skąd pochodził sam zespół. Pierwsza prawdziwa piosenka Giant Crab, „It Started With A Little Kiss” pokazuje wiele mocnych stron zespołu w tym uduchowniony wokal Erniego Orosco, ich podejście do rocka z domieszką r&b oraz charakterystyczne aranżacje, które trzymają całą płytę ponad poziomem. Ten numer wykorzystuje klawesyn, który napędza refren a riffy gitarowe dodają posmaku słodkości. Bongosowe perkusyjne wstawki są bardzo pomysłowe i jako całość tworzą piosenkę, której nie sposób się oprzeć. I tak jest przez cały album. Gdy już wydaje się, że wiesz co będzie zaraz i może masz przesyt? Nagle albo idealnie słoneczny wokal albo riff lub dęciaki zagrodzą ci drogę do wyłącznika. To działa! W „The Chance You Take” chrupiąca gitara wygląda zza muru i spotyka się z instrumentami dętymi pełnymi list przebojów o smaku rhythm and bluesa a „Directions” przeplata złowieszczy, ciężki riff z funkującymi, synkopowanymi rogami. „Enjoy It” natomiast jest pełen wyrafinowanego popu, który dzieli beztroską energię w słonecznym wydaniu. Zwróćmy uwagę na kończący płytę „Why Am I So Proud”, gdzie nostalgiczna nuta przemieszcza się w stronę końcowych napisów. Film się kończy. Wersja „I Enjoy Being the Boy” Joe’ya Levine’a, piosenki spopularyzowanej przez The Banana Splits w ich sobotnim porannym programie telewizyjnym, wzmacnia psychodeliczny nastrój utworu za pomocą gęstych, ponad przestrzennych dęciaków i mellotronu, który dodaje trochę powagi do tych ogórkowych zamków i wzgórz powstałych z waniliowych krówek. Najbardziej wyszukaną aranżacją na płycie jest numer „Lydia Purple”, która jest jedną z trzech wersji wydanych w tym samym roku. Przy ogólnie bardzo onirycznej atmosferze środkowa zmiana tempa powoduje, że przejście na drugą stronę lustra jest bardzo proste. I widzimy ten sam świat, te same latające motyle i ten sam szumiący las, tylko całość spowija nutka tajemniczości i nostalgii. To bardzo udana wersja pomimo, że większy sukces zdobyła w wykonaniu The Collectors, ta, bardziej mi się podoba. „A Giant Crab Comes Fourth” jest jednym z tych albumów, spośród tysięcy obecnie wznawianych i odkrywanych na nowo, który jest tak dobry, że jego zapomnienie jest zastanawiające. Przecież te piętnaście piosenek wypełniających całość na dobre prezentuje wirtualny dźwięk popularnych stylów rockowych i popowych końca lat 60-tych, często łącząc liczne wpływy w pojedynczych utworach. Ta podróż bardziej radosna niż przygnębiająca, prędzej łącząca słońce i cień, podrzuca nam pełną dawkę optymistycznych brzmień, dzięki którym nasze życie staje się lepsze. I to pomimo nadchodzącego z oddali gigantycznego kraba.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz