It Started With A Little Kiss 2:30
Directions 3:03
Intensify Your Soul 2:30
Enjoy It 2:04
Hot Line Conversation 3:00
I Enjoy Being The Boy 2:45
Lydia Purple 2:42
Groovy Towne 2:37
Thru The Fields 2:39
The Chance You Take 2:44
Believe It Or Not 2:54
The Answer Is No 2:59
Hi Ho Silver Lining 2:30
Why Am I So Proud? 4:07
Raymond Orosco - 12-string guitar, dry box, bass guitar, clavinet, electronics (special effects), backing vocals
Ruben Orosco - bass guitar, drums, saxophone, electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies)
Kenny Fricia - organ, piano, clavinet, horns, vibraphone (vibes), electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies)
Dennis Fricia - drums, horns, electronics (special effects), backing vocals (vocal harmonies
I spójrz na okładkę albumu. Stonowane odcienie
niebieskiego, kontur kraba pochłaniający krążek żółtych i czerwonych promieni,
wizerunek będący bliski słynnym japońskim filmom grozy z Godzillą w roli
głównej. Okrąg w okręgu a płonący olbrzymi krab w środku i ten tytuł unoszący
się nad tym wszystkim. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie w listopadzie 1968 roku
do sklepu z płytami i widzicie to cudo patrzące wam w oczy. Trzeba być na
niezłym haju aby nie dać się wciągnąć w sam środek tej okładki. Wiry
jaskrawożółtych, różowych, niebieskich i zielonych pasków znikają w otworze
wrzeciona, wir, który mógł wywołać zawrót głowy nawet w stanie spoczynku. To
pierwszy z dwóch albumów nagranych przez grupę Giant Crab i debiut ten wymyka
się łatwym kategoryzacjom, co pomaga wyjaśnić, dlaczego po kilkudziesięciu
latach od wydania wciąż brzmi świeżo. Jest tu blue-eyed soul, bogate harmonie
wokalne, wybitne wykorzystanie pomysłowych dęciaków, gitarowych riffów i
pirotechniki. Obecne są również efekty psychodeliczne, szeroka gama smaków
klawiszowych, w tym jazzujące wibracje, funkujący klawinet a nawet brzmienie mellotronu,
jedno z najwcześniejszych amerykańskich zastosowań tej klawiatury
magnetofonowej.
Już pierwsze zagranie nadaje niezwykły ton, otwieracz w
formie „news flash” recytowanym przy wtórze filmowych grzmotów. Zapowiedź
reportera brzmi jak kadr z filmu sci-fi z lat 50-tych, która nieprzypadkowo
zawiera wszystkie tytuły utworów na płycie. To nieco zagmatwane intro nabiera
sensu, gdy weźmiemy pod uwagę, że był to rok 1968 a reporterem był Johnny
Fairchild, DJ z Santa Barbara, skąd pochodził sam zespół. Pierwsza prawdziwa
piosenka Giant Crab, „It Started With A Little Kiss” pokazuje wiele mocnych
stron zespołu w tym uduchowniony wokal Erniego Orosco, ich podejście do rocka z
domieszką r&b oraz charakterystyczne aranżacje, które trzymają całą płytę
ponad poziomem. Ten numer wykorzystuje klawesyn, który napędza refren a riffy
gitarowe dodają posmaku słodkości. Bongosowe perkusyjne wstawki są bardzo
pomysłowe i jako całość tworzą piosenkę, której nie sposób się oprzeć. I tak
jest przez cały album. Gdy już wydaje się, że wiesz co będzie zaraz i może masz
przesyt? Nagle albo idealnie słoneczny wokal albo riff lub dęciaki zagrodzą ci
drogę do wyłącznika. To działa! W „The Chance You Take” chrupiąca gitara
wygląda zza muru i spotyka się z instrumentami dętymi pełnymi list przebojów o
smaku rhythm and bluesa a „Directions” przeplata złowieszczy, ciężki riff z
funkującymi, synkopowanymi rogami. „Enjoy It” natomiast jest pełen wyrafinowanego
popu, który dzieli beztroską energię w słonecznym wydaniu. Zwróćmy uwagę na
kończący płytę „Why Am I So Proud”, gdzie nostalgiczna nuta przemieszcza się w
stronę końcowych napisów. Film się kończy. Wersja „I Enjoy Being the Boy”
Joe’ya Levine’a, piosenki spopularyzowanej przez The Banana Splits w ich
sobotnim porannym programie telewizyjnym, wzmacnia psychodeliczny nastrój
utworu za pomocą gęstych, ponad przestrzennych dęciaków i mellotronu, który
dodaje trochę powagi do tych ogórkowych zamków i wzgórz powstałych z
waniliowych krówek. Najbardziej wyszukaną aranżacją na płycie jest numer „Lydia
Purple”, która jest jedną z trzech wersji wydanych w tym samym roku. Przy
ogólnie bardzo onirycznej atmosferze środkowa zmiana tempa powoduje, że
przejście na drugą stronę lustra jest bardzo proste. I widzimy ten sam świat,
te same latające motyle i ten sam szumiący las, tylko całość spowija nutka
tajemniczości i nostalgii. To bardzo udana wersja pomimo, że większy sukces
zdobyła w wykonaniu The Collectors, ta, bardziej mi się podoba. „A Giant Crab
Comes Fourth” jest jednym z tych albumów, spośród tysięcy obecnie wznawianych i
odkrywanych na nowo, który jest tak dobry, że jego zapomnienie jest
zastanawiające. Przecież te piętnaście piosenek wypełniających całość na dobre
prezentuje wirtualny dźwięk popularnych stylów rockowych i popowych końca lat
60-tych, często łącząc liczne wpływy w pojedynczych utworach. Ta podróż
bardziej radosna niż przygnębiająca, prędzej łącząca słońce i cień, podrzuca
nam pełną dawkę optymistycznych brzmień, dzięki którym nasze życie staje się
lepsze. I to pomimo nadchodzącego z oddali gigantycznego kraba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz