2. Listen Babe (3:37)
3. For To Find The Daffodil (1:24)
4. Fine (1:40)
5. Harvey Muscletoe (3:19)
6. Come With Me To Jesus (3:57)
7. If Not By Fire (4:25)
8. Alone In My Yellow (2:59)
9. Matthew Brought Me Flowers (2:53)
10. If I Smile On Saturday (3:00)
11. I'm Too Tall To Cry (2:27)
12. God Only Knows (3:44)
We wspaniałej tradycji brytyjskiego popu, wokalistki
stanowią wyselekcjonowaną grupę. Z muzyczną klasą i dystynkcją tak
niepodważalną jak ich świetny gust kostiumowy i fryzjerski, do dziś z
przyjemnością słucha się Cilli Black, Lulu, Petuli Clark, Sandie Shaw i wielu
innych a wśród nich niekwestionowanej królowej, Dusty Springfield.
Prawdopodobnie ta ostatnia jest jedyną osobą, która weszłaby do tego małego
klubu wielkich głosów muzyki popularnej, jedyną, która mogłaby choćby próbować
dorównać Arethcie Franklin czy Dionne Warwick.
Ale istnieją jeszcze ukryte perełki, nieznane
piosenkarki, pogrzebane przez zapomnienie, ignorancję i obojętność, razem lub
osobno. I pewnego czasu zostałem mile zaskoczony, gdy mój kumpel Wojtek
podrzucił mi jedno nazwisko, piosenkarki Mandy More, która w 1972 roku nagrała
„But That Is Me”, album, który przeszedł bez śladu, przeznaczony do bycia
jednym z milionów nagrań, które przepadają na drodze do sukcesu.
I jest to miła niespodzianka z kilku powodów. Po
pierwsze dlatego, że zakres wokalny tej kobiety jest wysokich lotów. Mandy
śpiewa dobrze, hmmm bardzo dobrze, potrafi wydłużać frazy, podnosić wysokość
dźwięku lub obniżać go, kiedy jej to pasuje. Ona po prostu interpretuje
piosenki, co wydaje się być w zasięgu każdego wokalisty, a to jedna z naprawdę
trudnych rzeczy w muzyce. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na „Listen
Babe”, przepiękną piosenkę, która sama w sobie uzasadnia zakup tej płyty.
A po drugie, Mandy More (Amanda Campbell-Moore) pojawia
się także jako autorka wszystkich piosenek, z wyjątkiem ostrej wersji
wysublimowanego „God Only Knows” Briana Wilsona. I to jest osobliwe, bo za
Mandy nie stoi cały sztab, równie dobrze radzi sobie sama.
Pochodząca z Leeds, More stawiała pierwsze kroki jako
kompozytorka w młodym wieku i udało jej się zdobyć miejsce w obsadzie jednej z
produkcji słynnego musicalu „Hair”. Dwie z jej kompozycji znalazły się w
programie telewizyjnym „I See Something Beautiful”, wyreżyserowanym przez
Petera Knighta. Program ten oglądał Tony
Hall, znany brytyjski producent, disc jockey i menedżer, który w 1966 roku stał
na czele Deramu, jednej z filii wytwórni Decca. On to zaproponował Mandy
kontrakt płytowy, dzięki czemu w 1972 roku ujrzała światło dzienne pierwsza (i
niestety jedyna) jej płyta. Została ona nagrana w Londynie, wyprodukowana przez
Halla a wokale i fortepian zostały nagrane w jeden dzień. Później dołączyła do
nich grupa doświadczonych muzyków: Roon Hutton, Mike Todman, Jake Falsworth,
Philip Chen, Richard Bailey i Lennox Langton.
„But That Is Me” jest pięknym i poruszającym albumem. Mandy
More ma wspaniały głos, a aranżacje są cudowne – smyczki, harfa, warstwy wokalu
i fortepian. Przypomina to czasami Kate Bush, ale Mandy wyprzedziła pierwszy
album Kate. Numery z płyty niosą ze sobą aurę odosobnienia i samotności. Oto
„If Not by Fire” z głosem przekształconym i ze zniekształconą gitarą brzmiąca
jak moog. Ten upiorny numer prowadzi prawie do szaleństwa i utrzymuje ten
nastrój przez całość. Zasłony zaczynają drżeć a białe palce skradają się w
czarnych fantastycznych kolorach, nieme cienie wpełzają do rogu pokoju i
przykucają tam. Na zewnątrz słychać śpiew ptaków pośród liści, odgłosy mężczyzn
idących do pracy, westchnienia i szloch wiatru schodzącego ze wzgórz i
wędrującego po cichym domu, jakby obawiał się obudzić śpiących. To bardzo
ciekawy utwór, zresztą podobnie jak cała płyta. A „Harvey Muscletoe” to już z
pewnością musiałby być przebój. To rewelacyjny numer. Zmiany tempa tak muzyczne
jak i wokalne (to tu zbliżyła się Bush) suną przez całą piosenkę. I jest to coś
tak wciągającego, że trudno oprzeć się aby nie dać repeat. Perełka, po prostu
perełka.
Trudno mi się tu rozpisywać, muszę przyznać, że do tej
płyty podchodzę bardzo emocjonalnie. No zauroczyła mnie.
Nie, musicie sami sobie jej posłuchać. Ja już nie będę
się o niej rozpisywał.
Niestety „But That Is Me” odeszła w zapomnienie. Mandy
More nadal występowała w musicalach („Godspell”) i kilku programach telewizyjnych.
Nigdy nie nagrała kolejnej płyty, a jej niewątpliwy talent przepadł w
zapomnieniu. Szkoda. Jednak reedycja jej jedynego albumu przez Sunbeam Records
dała nam szansę na odzyskanie jego śladu.
Witamy z powrotem, Mandy More, w świecie żywych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz