piątek, 16 sierpnia 2019

DOUGLAS FIR - Hard Heartsingin' /1970/


1. Hard Heartsingin (D. T. Jay, D. A. Snider) - 4:23
2. Jersey Thursday (Donovan P. Leitch) - 2:18
3. I Didn't Try (D.T. Jay, R.L. Moore, D.A. Snider) - 3:40
4. Early In The Morning Rain (Jay, Moore, Snider) - 3:51
5. New Orleans Queen (Snider, Bye, Fetsch, Gorsline) - 3:17
6. Moratorium Waltz (Douglas A. Snider) - 3:05
7. Smokey Joe's (Bye/Fetsch, Moore, Snider) - 2:19
8. Comin' Back Home (Douglas A. Snider) - 3:52
9. Tom's Song (Fetsch, Ford, Snider) - 3:01
10.21 Years (Moore, Snider) - 2:54


*Richie Moore - Guitar
*Tim Doyle - Keyboards
*Douglas A. Snider - Drums, Vocals
*Bruce Bye - Bass



To jest historia tysiąc razy już opowiadana skoro chodzi o grupy z epoki Wodnika. Kolejny zespół który był we właściwym czasie i miejscu, ale niestety zawiódł boski dotyk pieprzonej fortuny, który dotyka jedne grupy omijając skrzętnie inne. I wcale tutaj nie chodzi o poziom jakości czy dźwięku. A może uważasz, ze w Kalifornii nie było setek grup lepszych niż The Doors?
Douglas Fir to tak naprawdę na początku było The Sun Trio. Jednak nazwę pod którą są teraz znani, nadano w ostatniej chwili, kiedy album był już na wylocie z wytwórni. Doszedł także czwarty muzyk do ekipy, Bruce Bye grajacy na basie. Dołączył on do Douglasa A. Snidera (aka Douglas Fir), Tima Doyla i Richie Moore’a.
Podpisanie umowy z filią MGM było całkowicie przypadkowe i nastąpiło w trakcie rozmowy w windzie Sunset Vine Trowers. 
Oddajmy głos Douglasowi A. Sniderowi:”To była niesamowita era, taka której już więcej nie zobaczymy. My mieliśmy marzenie, wyciąć album i trafić na swój czas… byliśmy cholernie blisko. Mieliśmy szczęście, ze dwóch facetów, inżynierów dźwięku, Mike Carter i Russ Gorsline też bardzo zaangażowało się w ten pomysł. Po dwóch długich latach pracy ostatecznie zdecydowaliśmy, że mamy dość materiału aby pokazać go wytwórniom. Tak…. Wielka wpadka…. Wiele godzin spędziłem łażąc od drzwi do drzwi i coraz gorzej radziłem sobie z odrzucaniem tego materiału. Aż przypadkiem spotkałem mężczyznę w windzie w Sunset Vine Towers. Okazał się on jednym z tzw. łapaczy. Po kilku piwach zabrał mnie na trzecie piętro i przedstawił kadrze kierowniczej z MGM/QUAD Records. Wysłuchali taśmy i … Magia, umowa została zawarta natychmiast. MGM wydało singiel zatytułowany „Smokey Joe’s”, który zyskał dużą popularność ale hitem nie został. Na Boga, sprzedaliśmy album, pomimo, że nie mieliśmy hitu. Dzięki za wysłuchanie”.


Jedyny album Douglas Fir został wydany w 1970 roku pod tytułem „Hard Heartsingin'”. Pozornie jest to hard rockowa rzecz z domieszką bluesowych akcentów gdzieniegdzie zabarwionych psychodeliczną nuta. Można rzecz, że takich płyt powstawało w tamtym czasie mnóstwo. Więc w czym rzecz?
Otóż umiejętnie zaaranżowane instrumenty dęte pojawiające się w poszczególnych fragmentach strącają ścieżki w zupełnie innym kierunku. Posłuchaj początku płyty i tytułowego nagrania. Mocny głos perkusisty Douga Snidera, płonąca gitara, w tle smyczki a do tego barokowe organy i rytmiczne ściany tworzą oryginalny zestaw dźwięków. Jedyny cover znajdujący się na płycie to pełna uroku ballada „Jersey Thursday”, Donovana. To czysta melancholijna psychodelia zgrabnie ułożona przez piękny układ instrumentów dętych. Wspaniały „I Didn’t Try” oddycha bluesowymi akcentami, które przywodzą na myśl dokonania innej amerykańskiej grupy Vanilla Fudge. Hammondy tworzą wspaniałą atmosferę a delikatne piętno basu uwodzi nas w nieznane strony. Kurczę to naprawdę wspaniały numer! Podobnie jak kolejny „Early In The Morning Rain” płynący w jazzowo bluesowych klimatach kreśli formy, które docierają do nas powodując miłe uczucia.
Ostrzejsza „New Orleans Queen” i „Moratorium Waltz” optymistycznie suną z niezbędną siłą z wyróżniającym się wokalem Snidera i dęciakami ukrytymi w cieniu.
Smokey Joe’s” singiel, który miał wiele promocji w podziemnych radiach, doczepia soulowe klimaty, świetnie prowadząc rytmiczną jazdę.
Kolejny utwór różni się od reszty. Ze swoimi aranżacjami instrumentów dętych „Comin’ Back Home” bliższy jest dokonaniom solowym Scotta Walkera. Ale to bardzo psychodeliczna ścieżka, która ma smutny i dziwny urok. „21 Years” kończący album jest powrotem do ostrej psychodelicznej fazy, w pełni wykorzystującej Hammondy i gitary.
Muzyka Douglas Fir kipi energią zamieniając miękkie psychodeliczne terytorium w masywniejsze dźwięki, tworząc przy tym wyjątkowe soulowe emocje i napędzając utwory mistycznym klimatem.
No cóż, mamy tu kolejny zespół z kolejną świetną płytą, któremu nie udało się. Ale tak naprawdę ta muzyka zasługuje na lepszy wstrząs w branży muzycznej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz