1. Hard Heartsingin (D. T. Jay, D. A. Snider) - 4:23
2. Jersey Thursday (Donovan P. Leitch) - 2:18
3. I Didn't Try (D.T. Jay, R.L. Moore, D.A. Snider) - 3:40
4. Early In The Morning Rain (Jay, Moore, Snider) - 3:51
5. New Orleans Queen (Snider, Bye, Fetsch, Gorsline) - 3:17
6. Moratorium Waltz (Douglas A. Snider) - 3:05
7. Smokey Joe's (Bye/Fetsch, Moore, Snider) - 2:19
8. Comin' Back Home (Douglas A. Snider) - 3:52
9. Tom's Song (Fetsch, Ford, Snider) - 3:01
10.21 Years (Moore, Snider) - 2:54
*Richie Moore - Guitar
*Tim Doyle - Keyboards
*Douglas A. Snider - Drums, Vocals
*Bruce Bye - Bass
To jest historia tysiąc razy
już opowiadana skoro chodzi o grupy z epoki Wodnika. Kolejny zespół
który był we właściwym czasie i miejscu, ale niestety zawiódł
boski dotyk pieprzonej fortuny, który dotyka jedne grupy omijając
skrzętnie inne. I wcale tutaj nie chodzi o poziom jakości czy
dźwięku. A może uważasz, ze w Kalifornii nie było setek grup
lepszych niż The Doors?
Douglas
Fir to tak naprawdę na początku było The Sun Trio. Jednak nazwę
pod którą są teraz znani, nadano w ostatniej chwili, kiedy album
był już na wylocie z wytwórni. Doszedł także czwarty muzyk do
ekipy, Bruce Bye grajacy na basie. Dołączył on do Douglasa A.
Snidera (aka Douglas Fir), Tima Doyla i Richie Moore’a.
Podpisanie
umowy z filią MGM było całkowicie przypadkowe i nastąpiło w
trakcie rozmowy w windzie Sunset Vine Trowers.
Oddajmy głos
Douglasowi A. Sniderowi:”To była niesamowita era, taka której już
więcej nie zobaczymy. My mieliśmy marzenie, wyciąć album i trafić
na swój czas… byliśmy cholernie blisko. Mieliśmy szczęście, ze
dwóch facetów, inżynierów dźwięku, Mike Carter i Russ Gorsline
też bardzo zaangażowało się w ten pomysł. Po dwóch długich
latach pracy ostatecznie zdecydowaliśmy, że mamy dość materiału
aby pokazać go wytwórniom. Tak…. Wielka wpadka…. Wiele godzin
spędziłem łażąc od drzwi do drzwi i coraz gorzej radziłem sobie
z odrzucaniem tego materiału. Aż przypadkiem spotkałem mężczyznę
w windzie w Sunset Vine Towers. Okazał się on jednym z tzw.
łapaczy. Po kilku piwach zabrał mnie na trzecie piętro i
przedstawił kadrze kierowniczej z MGM/QUAD Records. Wysłuchali
taśmy i … Magia, umowa została zawarta natychmiast. MGM wydało
singiel zatytułowany „Smokey Joe’s”, który zyskał dużą
popularność ale hitem nie został. Na Boga, sprzedaliśmy album,
pomimo, że nie mieliśmy hitu. Dzięki za wysłuchanie”.
Jedyny
album Douglas Fir został wydany w 1970 roku pod tytułem „Hard
Heartsingin'”. Pozornie jest to hard rockowa rzecz z domieszką
bluesowych akcentów gdzieniegdzie zabarwionych psychodeliczną nuta.
Można rzecz, że takich płyt powstawało w tamtym czasie mnóstwo.
Więc w czym rzecz?
Otóż
umiejętnie zaaranżowane instrumenty dęte pojawiające się w
poszczególnych fragmentach strącają ścieżki w zupełnie innym
kierunku. Posłuchaj początku płyty i tytułowego nagrania. Mocny
głos perkusisty Douga Snidera, płonąca gitara, w tle smyczki a do
tego barokowe organy i rytmiczne ściany tworzą oryginalny zestaw
dźwięków. Jedyny cover znajdujący się na płycie to pełna uroku
ballada „Jersey Thursday”, Donovana. To czysta melancholijna
psychodelia zgrabnie ułożona przez piękny układ instrumentów
dętych. Wspaniały „I Didn’t Try” oddycha bluesowymi
akcentami, które przywodzą na myśl dokonania innej amerykańskiej
grupy Vanilla Fudge. Hammondy tworzą wspaniałą atmosferę a
delikatne piętno basu uwodzi nas w nieznane strony. Kurczę to
naprawdę wspaniały numer! Podobnie jak kolejny „Early In The
Morning Rain” płynący w jazzowo bluesowych klimatach kreśli
formy, które docierają do nas powodując miłe uczucia.
Ostrzejsza
„New Orleans Queen” i „Moratorium Waltz” optymistycznie suną
z niezbędną siłą z wyróżniającym się wokalem Snidera i
dęciakami ukrytymi w cieniu.
„Smokey
Joe’s” singiel, który miał wiele promocji w podziemnych
radiach, doczepia soulowe klimaty, świetnie prowadząc rytmiczną
jazdę.
Kolejny
utwór różni się od reszty. Ze swoimi aranżacjami instrumentów
dętych „Comin’ Back Home” bliższy jest dokonaniom solowym
Scotta Walkera. Ale to bardzo psychodeliczna ścieżka, która ma
smutny i dziwny urok. „21 Years” kończący album jest powrotem
do ostrej psychodelicznej fazy, w pełni wykorzystującej Hammondy i
gitary.
Muzyka
Douglas Fir kipi energią zamieniając miękkie psychodeliczne
terytorium w masywniejsze dźwięki, tworząc przy tym wyjątkowe
soulowe emocje i napędzając utwory mistycznym klimatem.
No
cóż, mamy tu kolejny zespół z kolejną świetną płytą, któremu
nie udało się. Ale tak naprawdę ta muzyka zasługuje na lepszy
wstrząs w branży muzycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz