- Gotta Serve Somebody
- Precious Angel
- I Belive in You
- Slow Train
- Gonna Change My Way of Thinking
- Do Right To Me Baby ((Do Unto Others)
- When You Gonna Wake Up
- Man Gave Names to All the Animals
- When He Returns
Keyboards -- Barry Beckett
Drums -- Pick Withers
Bass -- Tim Drummond
Guitars -- Mark Knopfler, Bob Dylan
Drums -- Pick Withers
Bass -- Tim Drummond
Guitars -- Mark Knopfler, Bob Dylan
Pod koniec 1978 roku Dylan
miał już za sobą czterdzieści z sześćdziesięciu pięciu
koncertów zabójczego tournée po Ameryce. Była to jego pierwsza
amerykańska trasa od czterech lat. Prasa nie zostawiła na tych
koncertach suchej nitki. Można sobie wyobrazić jaki wpływ miało
na Dylana krytyczne przyjęcie filmu „Renaldo and Clara”, albumu
„Street Legal” i obecnego tournée po Ameryce. A wszystko to tak
odmienne od pochwał, jakie zebrały w Europie ten sam album i trasa
koncertowa. Dylan zamknięty w hotelowym pokoju po kolejnym
koncercie, w nastroju co najmniej ponurym, potrzebował czegoś,
czego nie miał dotychczas. Opowiadał o wielkim znaczeniu, jakie
miało dla niego duchowe odrodzenie. Wygląda na to, że przeżył
prawdziwą wizje Chrystusa.
„W
pokoju czułem czyjąś obecność, to nie mógł być nikt inny, niż
Jezus. Miałem wrażenie, jakbym rzeczywiście „narodził się na
nowo”. Jezus dotknął mnie swoją dłonią. To był prawdziwy
dotyk. Poczułem go całym sobą. Poczułem jak drży moje ciało.
Majestat Pana powalił mnie i podniósł z upadku”. Dylan często
wyrażał przekonanie, że Jezus, który wstąpił w jego życie,
uratował go od przedwczesnej śmierci.
Album,
który Dylan planował nagrać wiosną 1979 roku, już z góry był
skazany na kontrowersyjne przyjęcie, bez względu na to, ile trudu
włożyłby w jego powstanie. Czuł, że im strawniejsze będzie
brzmienie płyty, tym szybciej słuchacze zaakceptują zawarte na
niej przesłanie. Istotnym składnikiem wcześniejszych dobrych
recept na udana płytę był właściwy gitarzysta. W poprzednich
przełomowych nagraniach wybór gitarzysty był zawsze celną
decyzją, lecz tym razem okazał się wprost genialny. Mark Knopfler
ze swoimi charakterystycznymi instrumentalnymi wstawkami zachwycał
słodkim brzmieniem tak potrzebnym Dylanowi, który miał dla swoich
słuchaczy gorzką pigułkę do przełknięcia. Łyżeczka cukru od
Knopflera z pewnością pomogła łatwiej przyswoić sobie
publiczności ten nagły zwrot w tekstach Dylana. Do tego produkcji
najnowszej płyty Mistrza podjął się legendarny Jerry Wexler. Co
ciekawe Dylan przyznał się później, że z początku sam nie
zamierzał nagrywać utworów zawartych na tym albumie. Zdawał sobie
sprawę z tego, że piosenki są szalenie kontrowersyjne i imię Boba
Dylana wywoła jeszcze większą wrzawę.
Bob
Dylan:”Utwory które napisałem do „Slow Train Coming”
przeraziły mnie… Nie zamierzałem ich napisać, a jednak
napisałem. Nie zamierzałem ich zaśpiewać. Poprosiłem pewną
dziewczynę, aby mi je zaśpiewała. Była to Carolyn Dennis.
Oddałbym jej wszystkie te utwory, pozwoliłbym jej nagrać cały ten
materiał, nawet bez podawania mojego nazwiska. Chciałem aby te
utwory się ukazały ale sam nie chciałem tego robić. Wiedziałem
bowiem, ze zostaną inaczej odczytane”.
Jednak
Dylan przełamał swój strach i po raz kolejny podjął rękawicę.
Powstała wspaniała płyta, pełna płynnych melodii, które
przepływają obok zmysłów. „Slow Train Coming” znajduje
namiętnego i poważnego Dylana. Muzyka jest chwytliwa a słuchając
jej uczestniczysz w wizji, która biegnie cały czas. Wszystko zależy
od tego, jak podejdziesz do niej. Nie ma wątpliwości, że utwory są
szczerym wyrazem jego przekonań dla niektórych nie do
zaakceptowania. Ale Dylan się nie ugiął. Po oficjalnej premierze
płyty 18 sierpnia dość istotne poparcie nadeszło z najbardziej
zaskakującej, ale i najbardziej pożądanej strony-z magazynu
„Rolling Stone”. Periodyk ten często odnosił się krytycznie do
twórczości Dylana, a ponieważ był jedynym liczącym się
amerykańskim dwutygodnikiem muzycznym, jego oceny miały ogromne
znaczenie na amerykańskim rynku.
Redaktor Jann Wenner poświęcił
albumowi dwustronnicową recenzję tak ją kończąc:”Pod względem
muzycznym jest to prawdopodobnie najlepsza płyta Dylana, wynik
rzadko spotykanego zestrojenia inspiracji, pasji i talentu, które
łączy w sobie się, wizję i artyzm. Bob Dylan to największy
wokalista naszych czasów. Nikt nie jest od niego lepszy. Co więcej
nikt nawet mu nie dorównuje. Jego wszechstronność i zdolności
wokalne nie mają sobie równych. Brzmienie głosu i szczególna
wrażliwość przewyższają, to, co reprezentują sobą współcześni
mu wokaliści. Nie zdolności poetyckie, ani intuicja, lecz jego głos
jest największym darem, jaki otrzymał od Boga”.
Dylan
wkrótce zrozumiał, ze wysiłek włożony w wypracowanie
odpowiedniego brzmienia płyty zaczął procentować licznymi
pochwałami. Nastąpił powrót na listę najlepiej sprzedających
się singli a sam album okazał się drugim najlepiej sprzedającym
się albumem w karierze Dylana. Dwadzieścia sześć tygodni na
liście było kolejnym dowodem niesamowitej żywotności Dylana w
okresie, gdy wydawało się już, że jego pozycja na rynku osiągnęła
dno. Po raz kolejny Dylan zaryzykował i będąc prawdziwym Artystą
postawił kropkę nad i.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz