środa, 25 lipca 2018

LE ORME - Ad Gloriam /1969/


1. Introduzione (1:45)
2. Ad Gloriam (5:31) 
3. Oggi Verrà (2:32) 
4. Milano 1968 (3:12)
5. I Miei Sogni (3:00)
6. Mita Mita (2:53)
7. Fumo (3:39)
8. Senti L'Estate Che Torna (2:47) 
9. Fiori Di Giglio (3:07)
10. Non So Restare Solo (5:28)
11. Conclusione (1:42)

- Aldo Tagliapietra / lead vocals, acoustic guitar, flute, celesta
- Nino Smeraldi / lead guitar, sarangi, backing vocals, arrangements
- Antonio Pagliuca / organ, harpsichord, electric piano
- Claudio Galieti / bass, cello, backing vocals
- Michi Dei Rossi / drums, timpani, bongos, tambourine

Gdy w połowie lat osiemdziesiątych wpadła mi w ręce pierwsza płyta zawierająca muzykę rockową pochodzącą z Włoch, uderzyła mnie od razu wielka melodyka języka włoskiego. Zafascynowany tą śpiewnością zacząłem drążyć temat. I tak stopniowo moją płytotekę zasiliły, te bardzo znane kapele: Garibaldi, Premiata Forniera Marconi czy Le Orme, te mniej znane: Semiramis, Il Balletto di Bronzo i te prawie nie znane: Blocco Mentale, Errata Corrige, Panna Freda. Głównym stylem reprezentowanym przez włoskie kapele jest progresywny rock co nie jest dziwnym mając na uwadze tradycje muzyki włoskiej. Szybciej usłyszysz tu dźwięki rodem z opery niż bluesowe zagrywki Delty Mississippi. Ale oczywiście było parę płyt, na których możemy usłyszeć poszukiwania muzyków własnego stylu. Czasami są to rzeczy ciążące w stronę mocniejszej odmiany rocka, choćby Formula 3, a czasem są to nagrania, które jeszcze siedzą klimatem w latach sześćdziesiątych. Specyficzna melodyjność języka włoskiego oraz inna tradycja muzyczna od tej na Wyspach, zachowana jest w utworach lekkich i popowych, które bliższe są zachodom słońca nad morzem Śródziemnym niż mglistym porankom nad Tamizą.
Jedną z płyt do których wracam często jest debiut grupy Le Orme, wydany w 1969 roku a zatytułowany „Ad Gloriam”. Jest to interesujący krążek zawierający dużo przyjemnego pop rocka mocno utrzymanego w klimacie muzyki lat sześćdziesiątych. Również dźwięki natury psychodelicznej kręcą się w poszczególnych utworach a gdy dodamy do tego zauważalną muzykalność muzyków to nie dziwmy się, że otrzymaliśmy muzykę nacechowaną wspaniałymi momentami, którymi możemy się cieszyć przez następne lata.
Płytę wypełnia wiele instrumentów z będącymi na pierwszym planie organami ale nie obce są też dźwięki klawesynu, gitary, pianina elektrycznego czy fletu. Najbardziej ekscytujące są tu jednak głosy. Naprawdę podobają mi się te wokale. Pozytywne wrażenie robi głos Aldo Tagliapietry o wysokim tonie, będący na następnych płytach elementem rozpoznawalnym grupy. Muzycy są bardzo kompetentni, chociaż w utworach nie ma tak naprawdę bardzo wymagających sekcji instrumentalnych. No i fajny jest miks płyty, czysty, mający dobre miejsce w pejzażu dźwiękowym włoskiej sceny muzycznej.
To po kolei:
„Introduzione”- funkowy psychodelic, podłączony do wirującej gitary i organów w typie call and response.
„Ad Gloriam” – tytułowy numer z melodią łatwo wpadającą w ucho. Po krótkim wokalu pojawiają się dźwięki psychodelizujące, lekko rockowe. Zwróć uwagę na melodię. Powtarza się w tle, jakby żyła w swoim własnym świecie. To świetna piosenka i byłem mile zaskoczony gdy ją pierwszy raz usłyszałem.
„Oggi Verra” – kapryśny flet z uderzającym basem i kruchymi, przyjemnymi wokalami charakteryzują ten utwór. Sielankowa atmosfera.
„Milano 1968” – to psychodeliczny taniec przy miłosnych słowach i jasnych dźwiękach organów.
„I Miei Sogni” – gitarowe efekty wprowadzą nas w bardzo psychodeliczne klimaty umiejętnie łączone z popowymi wokalami. I te charakterystyczne chórki tamtej dekady. Uwielbiam to!
„Mita Mita” – a tu pojawiają się egzotyczne instrumenty i świetny lekko infantylny refren. Prężna piosenka. Dla mnie przebój.
„Fumo” – dalekie echo Pink Floyd. Tak. Ciężkie organy powoli sunące się po płaszczyźnie pokazują w którą stronę zmierza zespół. Wyróżniam ten numer, warto się wsłuchać.
„Senti L’Estate Che Torna” – przyjemna piosenka. Za bardzo popowa?
„Fiori Di Giglio” – pastoralne tekstury fletowe i błogi nastrój mijającego świata. Wszystko pędzi do przodu, jak dobrze się zatrzymać i złapać te ulotne chwile.
„Non So Restare Solo” – tutaj mamy stosunkowo dynamiczną sekcję rytmiczną z płynącymi organami i lekkim wokalem. I znowu zachwyca nas przyjemna melodia. Utwór kończy się instrumentalnym segmentem gitarowo-perkusyjnym.
„Conclusione” – to jak klamra wraz z pierwszym numerem spinająca płytę. Brzdąkanie gitary akustycznej, fortepianu honky-tonk i leniwego wokalu kończy melodia country lekko pijana w salonie.
I to wszystko.
„Ad Gloriam” to bardzo przyjemna płyta, z muzyką która została nagrana w kraju pełnym winnic i słonecznych plaż, z muzyką taką jak ten kraj.






2 komentarze:

  1. Witaj Grzegorzu!
    Włoski rock progresywny to już nie temat rzeka, a cały Ocean wspaniałych płyt. Jedni go nienawidzą inni (jak ja) uwielbiają i kochają go czasem mocniej niż ten brytyjski. I cieszę się, że poświęciłeś mu dziś trochę miejsca na swym wspaniałym blogu muzycznym.
    Pozdrawiam!
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Zbyszku:)
    Dzięki. No właśnie tak myślę, czy raz na jakiś czas nie zwrócić uwagi na tą muzykę. Chociaż jak pewnie wiesz, kolejne płyty Le Orme były również ciekawe ale już progowe pełną gębą. Natomiast ciekawe, że z rzeczy bardziej beatowych (popowo-psychodelicznych) to debiut Le Orme jest chyba najlepszy. I Quelli czy New Trolls (Senza orario senza bandiera) trochę odstają, jak dla mnie.
    Pozdrawiam serdecznie:0
    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń