środa, 18 kwietnia 2018

BANGOR FLYING CIRCUS - Bangor Flying Circus /1969/


1. Violent Man - 6:05 
2. Come On People - 4:02 
3. Ode To Sadness - 6:02 
4. Concerto For Clouds - 5:23 
5. A Change In Our Lives (Alan De Carlo) - 3:45 
6. Someday I'll Find - 4:25 
7. Mama Don't You Know (That Your Daughter's Acting Mighty Strange) - 3:15 
8. In The Woods - 4:18 
9. Norwegian Wood (This Bird Has Flown) (J. Lennon, Paul McCartney) - 6:00

*David "Hawk" Wolinski - Bass, Keyboards, Vocals
*Alan De Carlo - Guitar, Vocals
*Michael Tegza - Drums, Percussion

Zespół Bangor Flying Circus narodził się w Chicago, a ich jedyny tytułowy krążek ujrzał światło dzienne w 1969 roku i usłyszysz na nim przyjemną mieszankę popu, rocka, jazzu z nutami psychodelicznego rocka.
Historia zespołu przeplata się z legendarnymi grupami i postaciami z muzycznej sceny, od Shadows of Knight, HP Lovecrafta aż po Chaka Khan!!
Wszystko zaczęło się w Chicago w 1966 roku, kiedy grający na klawiszach 
Dave „The Hawk” Woliński zaczyna grać z legendą miejscowej sceny blues garażowej: zespołem Shadows of Knight, który w styczniu 1966 roku wydaje singiel „Gloria”, stający się wielkim hitem. W następnym roku jednak z grupą żegna się perkusista Tom Schiffour by wraz z Wolińskim utworzyć nową grupę Bangor Flying Circus. Gitarzysta Alan De Carlo wspomaga zespół i jako trio zaczynają zdobywać lokalna scenę, budując dobrą reputację występów na żywo. Lokalna sława pozwala aby muzycy podpisali kontrakt płytowy z wytwórnią Dunhill i rozpoczęli pracę nad swoją debiutancką płytą. Jeszcze przed nagraniem następuje jedna zmiana. Za perkusją siada Michael Tegza, związany wcześniej z inną chicagowską legendą, grupą HP Lovecraft. Bębnienie Tegzy daje zespołowi bogatsze brzmienie i jest bardziej interesujące, co można usłyszeć w październiku 1969 roku, kiedy zostaje wydany debiut Bangor Flying Circus.
Słuchając pierwszej i jedynej płyty grupy od początku zauważymy, że praca w studio została wykonana po mistrzowsku. Czuje się, że płyta nagrana jest na żywo i że muzycy podeszli do tematów bardzo poważnie. To jest płyta nagrana przez muzyków dla publiczności muzycznej. To jest miły przykład (jeden z nielicznych na scenie amerykańskiej) gdy połączone ze sobą rock, pop, jazz i psychodelia współgrają tak dobrze.
Technicznie bardzo sprawni muzycy potrafią też stworzyć subtelny klimat, dodając do cięższego brzmienia łagodnych smaczków.
Rezultatem jest bardzo dobry album z dobrymi piosenkami.
Chwytliwy, prawie popowy otwierający płytę numer „Violent Man” jest zgrabnie zagranym utworem zaskakującym wspaniałą jazdą gitarową połączoną z wokalnymi umiejętnościami De Carlo. I do tego dochodzą błądzące w przestrzeni organy. No, super.
Drugi numer „Come on People” utrzymany jest w podobnym klimacie a na uwagę zwraca udany refren. Jazzujące klimaty najpełniej wyraźne są w utworze „Ode to Sadness”, och jak to płynie wspomagane jeszcze gitarowym duetem prawie jak scat song. I nagle wyłaniający się jak zza chmur kobiecy głos. Ładne.
Trochę rytmicznego funku i chwytliwych melodii słychać w kolejnych nagraniach zespołu. „Concerto for Clouds” i „A Change in our Life” zachwycają wspaniałymi improwizacjami, łagodnymi fortepianowymi odjazdami. Na uwagę zwraca też praca perkusisty. Psotna „Mama Don’t You Know” to przebojowy piosenka, którą wysłuchasz z przyjemnością. Typowe granie lat sześćdziesiątych z refrenem do nucenia.
Kończący płytę numer The Beatles „Norwegian Wood” zaaranżowany został całkowicie odmiennie od oryginału. I dobrze. Już kiedyś pisałem, że uwielbiam zespół Vanilla Fudge za ich pierwszą płytę, nie znasz? To koniecznie posłuchaj!
I tutaj Bangor Flying Circus podeszli podobnie do tematu co nowojorczycy. „Norwegian Wood” w wykonaniu Wolińskiego i spółki stał się krzyżówką jazzu, fusion i bujającego groove. Słucha się tego wybornie.
Szkoda, że grupa nie nagrała już więcej płyt. Pozostała kolejna dawka zapomnianej muzyki, którą trzeba koniecznie odkryć aby nie odeszła całkowicie w zapomnienie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz