1. Sally Go Round The Roses (06:32)
2. Didn't Think So (03:23)
3. Grimly Forming (03:53)
4. Somebody To Love (04:28)
5. Father Bruce (03:31)
6. Outlaw Blues (02:27)
7. Often As I May (03:43)
8. Arbitration (03:58)
9. White Rabbit (06:14)
10. That's How It Is (02:39)
11. Darkly Smiling (03:08)
12. Nature Boy (03:10)
13. You Can't Cry (02:57)
14. Daydream Nightmare (04:34)
15. Everybody Knows (02:36)
16. Born To Be Burned (03:13)
17. Father (06:34)
*Grace Slick – Piano, Vocals
*Darby Slick – Guitar
*David Miner – Guitar
*Jerry Slick – Drums
*Peter Vandergelder (Van Gelder) – Bass, Flute, Saxophone
The Great Society było tylko mgnieniem chwili, cieniem który
trwał i rozpłynął się potem w
nieskończonym mroku gwieździstej nocy. Pod koniec 1965 roku zespół
zarejestrował szereg nagrań niestety wybrane na singiel, o posmaku hinduizmu
„Free Advice” oraz zagrana w powolnym tempie ballada „Someone to Love” nie
odniosły żadnego sukcesu. Autorem obu nagrań był gitarzysta Darby Slick.
Najwyraźniej bardzo niewiele osób było w stanie poznać potencjał drzemiący w
„Someone to Love”.
Zespół został założony przez Jerry’ego Slicka a największą
atrakcją grupy była jego wokalistka, małżonka Jerry’ego, Grace. Grupa była
jedną z pierwszych które podpisały kontrakt płytowy na terenie San Francisco.
Często występując w klubie The Matrix, The Great Society było suportem innej
kapeli z tego miasta.
Był to Jefferson Airplane, już wtedy cieszący się w
pewnych kręgach niemałą popularnością. Nic dziwnego, że gdy Signe Anderson
dotychczasowa wokalistka
the Airplane postanowiła opuścić zespół wybór na jej
miejsce padł na Grace Slick, utalentowaną, pełną wdzięcznego głosu, która z
chęcią skorzystała z tej szansy. Tym bardziej, że jej małżeństwo zaczynało się
sypać i atmosfera w grupie powoli stawała się nie do zniesienia. Jefferson
Airplane zaczynał już swój psychodeliczny lot a wokal Grace Slick przyczynił
się osiągnięcia przez zespół galaktycznych przestrzeni. Columbia Records
wytwórnia, która miała podpisaną umowę z The Great Society zwietrzyła interes i
postanowiła wydać nagrania grupy zarejestrowane z występów w klubie The Matrix
w 1966 roku. W 1968 roku ukazały się dwa oddzielne wydawnictwa, które zostały w
1971 roku wydane jako całość pod nazwą „Collector’s Item From the San Francisco
Scene”. Tak jak już wspomniałem mamy tutaj nagrania dokonane na żywo w gęstej
od dymu atmosferze klubu, a materiał stanowi interesujący obraz powstawania
dźwięku sceny San Francisco.
„Sally Go’ Round the Roses” to numer, który
rozpoczyna tą układankę. Utrzymany w transowym rytmie utwór hipnotyzuje swoim
obliczem a gdy w środkowej części gitarowe solo zabiera nas we wschodnio
brzmiące klimaty to mamy obraz tego co nas może spotkać. Jedną z dwóch piosenek
o miłości jest „Didn’t Think So” to spokojny walczyk prowadzący nas wręcz do
anielskiej atmosfery, ale poczekaj!
Coś dziwnego brzmi w głosie Grace, coś co
wprowadza pewien niepokój. Zatrzymaj się i zastanów!
„Someone to Love” to znany bardziej z wykonania Jefferson
Airplane przebój „Somebody to Love”, to też druga pieśń o miłości. Zagrana w
powolniejszym tempie intryguje klimatem i przyciąga świetną solówką gitarzysty,
oszczędną ale mającą w sobie pełną energię. Zresztą w tworzeniu klimatów
poszczególnych utworów niezwykłe wyczucie miała gitara Darby Slicka, czasami
melancholijnie zmierzająca w głębię przestworzy, czasem otwierająca nam drogę
na wschód, ku Indii a czasem zmagająca się z folkową tradycją. Do tego
dochodził niebanalny wokal Grace Slick co tworzyło podstawy do pełnego
wczesnego psychodelicznego brzmienia. Drugim utworem, który został potem
wykorzystany przez Grace Slick w the Airplane był „White Rabbit”, zaczynający
się jazzowym wstępem, opartym na hinduskiej radze, zagranym na saksofonie przez
Petera Vandergeldera. Wersja The Great Society jest wyśmienita. Tak rodziło się
brzmienie San Francisco.
Więc jeśli jesteś fanem dźwięków Zachodniego Wybrzeża
to bez dwóch zdań musisz poznać ten album i zapamiętać sobie nazwę The Great
Society, bo warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz