1. Stephanie Knows Who - 2:38
2. Orange Skies (B. MacLean) - 2:54
3. ¡ Que Vida ! - 3:43
4. Seven And Seven Is - 2:26
5. The Castle - 3:05
6. She Comes In Colors - 2:47
7. Revelation (A. Lee, B. MacLean, J. Echols, K. Forssi) - 19:02
*Arthur Lee – Lead Vocals, Harmonica, Guitar, Drums, Percussion
*Johnny Echols – Lead Guitar
*Bryan MacLean – Rhythm Guitar, Vocal
*Ken Forssi – Bass
*Alban "Snoopy" Pfisterer – Organ, Harpsichord
*Michael Stuart – Drums, Percussion
*Tjay Cantrelli – Saxophone, Flute, Percussion
Wznieśmy toast dla niewątpliwych liderów sceny Los Angeles i
ich wspaniałego drugiego longplaya. Love i „Da Capo”. Wyraźny zapis pokazujący
wzrost muzyki Love w porównaniu z debiutem, ukazuje na „Da Capo” w wyrafinowany
sposób nowe oblicze psychodelicznego rocka. Proste, garażowe piosenki odeszły w
niepamięć a pojawiła się energia, serce, wspaniały dźwięk i diamenty
poszczególnych utworów. Niestety pojawiła się też heroina i niezbyt ciekawe
stany świadomości lidera. Ale one uwidoczniły się najpełniej na „Forever
Changes”. Arthur Lee później stwierdził, że to były jeszcze takie dziewicze
czasy.
Płyta powstała w 1966 roku i zaręczam ci, że jest to muzyka, którą
Beatlesi i Rolling Stonesi chcieliby pisać i wykonywać. No przecież piosenka
„She Comes in Colors” jest rześką inspiracją dla „She’s A Rainbow” a
„Revelation” stanowi jawną inspirację „Goin’
Home”.
Lee postanowił wprowadzić pewne zmiany barwiąc utwory na
jazzujący klimat dodając klasyczne elementy poprzez rozszerzenie składu i
instrumentarium. Wprowadzenie do ciężkiego już arsenału brzmienia fletów,
klawesynu i saksofonu urozmaiciło niewątpliwie brzmienie grupy. Strona pierwsza
płyty zawiera wyraźne, eleganckie aranżacje, które swoje apogeum osiągnęły na
kolejnym lp. Ale to tutaj jest niepowtarzalne „Stephenie Knows Who”
psychodeliczny walc z wokalem zapraszającym na parkiet. I już właśnie od tego
pierwszego numeru słychać zmianę brzmienia grupy. Wokal Lee jeszcze lekko
garażowy ale już saksofon i jazzowe klimaty pchają „Da Capo” do przodu.
Psychodeliczna, oniryczna w swoim wyrazie „Orange Skies” wzbogacona partią
fletu czyni cudne wrażenie. Klejnot zamknięty w kilku minutach. Zresztą utwór
ten najpełniej ukazuje w którym kierunku pójdzie grupa na kolejnej płycie.
Kolejnym numerem zabierającym nas w stronę baśniowej psychodelicznej krainy
jest „Que Vida”. Po prostu uroczy numer. I tyle. Łaaaał ale buja!!!
No ale tak łagodnie nie może być. „Seven and Seven Is”
oznacza się garażową jazdą na pełnym biegu. Ta kinetyczna energia zawarta w tym
utworze ciągnie w stronę pustej autostrady pełnej wytartych siedzeń.
Wynurzający się z kolejnej baśni „The Castle” utrzymuje klimat spokoju a
brzmienie klawesynu wspaniale współgra z gitarą klasyczną. Cudo.
No i „She Comes in Colors” brzmiący jak motyl zatopiony w
kawałku bursztynu. Drugą stronę płyty zajmuje długi bluesowy jam „Revelation”.
No cóż, „Da Capo” jest jedną z pierwszych płyt, które całą stronę wypełnia
jeden długi numer. Kilka miesięcy wcześniej wydana była kompozycja „Sad Eyed
Lady of the Lowlands” Boba Dylana zamieszczona na czwartej stronie albumu
„Blonde on Blonde”. Na „Revelation” muzycy Love pokazują jak nie spartolić
prostego bluesowego grania. Pokazują jak ten gatunek może brzmieć, gdy za
instrumentami wiosłują szaleńcy. Luźny, naprowadzony adrenaliną napełniającą
serce dźwięk „Revelation” pozostawia wielopłaszczyznowy urok. Posłuchaj tych
subtelnych skomplikowanych niuansów wydobywanych przez Lee czy elektrycznych
linii Echolsa, które z czasem mogą okazać się proste. Zanurz się w pętle basu i
perkusji, a epizody przechodzenia w róg obfitości doprowadzają do muzycznej
magii.
Posłuchaj sercem, umysłem, duszą całą tą mieszankę otwartych
stanów świadomości.
To właściwie piękna sprawa wypuścić takie wydawnictwo.
Szalona wizja grania, schizofrenia, psychodelia i kocioł łączenia melodii,
jazzu i bluesa tworzy tę niebywale kolorową płytę.
Jeśli nie znasz tej pozycji albo zatrzymałeś się jedynie na
„Forever Changes” nie trać czasu, koniecznie poznaj „Da Capo” bo warto wejść w
ten baśniowy świat tym bardziej, że teraźniejszość jest taka mdła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz