01. Touch Of Grey
02. Hell In A Bucket
03. When Push Comes To Shove
04. West L.A. Fadeway
05. Tons Of Steel
06. Throwing Stones
07. Black Muddy River
02. Hell In A Bucket
03. When Push Comes To Shove
04. West L.A. Fadeway
05. Tons Of Steel
06. Throwing Stones
07. Black Muddy River
- Jerry Garcia - guitar, vocals
- Mickey Hart - drums
- Bill Kreutzmann - drums
- Phil Lesh - bass
- Brent Mydland - keyboards, vocals
- Bob Weir - guitar, vocals
„In the Dark” jest kolejnym albumem studyjnym Grateful Dead,
który ukazał się dopiero po siedmiu latach od wydania poprzedniej płyty. Jest
to come back w wielkim stylu na wielu płaszczyznach. To jest powrót grupy do
stylu najsłynniejszych albumów jakie Grateful Dead nagrało w latach
siedemdziesiątych. Nieoczekiwanie dla samych muzyków płyta ta wywędrowała na
szóste miejsce listy albumów Bilboardu, co uczyniło z „In the Dark” najbardziej
prestiżowym albumem w długiej karierze grupy. Ponadto płyta pojawiła się, gdy
gitarzysta i główny frontman Grateful Dead, Jerry Garcia miał poważne problemy
ze zdrowiem. Rok wcześniej muzyk stracił prawie życie, kiedy przez kilka dni
przebywał w cukrzycowej śpiączce. Choć przeżył ten incydent, to spowodował on
pewne zaburzenia w jego grze i Garcia musiał ponownie nauczyć się wielu swoich
technik gitarowych.
Płyta została nagrana w niezwykły sposób. Grupa ciągle
koncertowała i przez te siedem lat w trakcie których nie wydano płyty studyjnej
nazbierało się materiału na nowy lp. Muzycy postanowili nagrywać te
nowe utwory na żywo w pustej i zaciemnionej sali Marin Veterans Audytorium.
Proces ten dał tytuł płycie i pomógł grupie osiągnąć bardziej autentyczny
dźwięk. Później w studio dokonano tylko kilku korekt i dograno parę rzeczy.
Dźwięk zespołu w latach osiemdziesiątych był wyjątkowy. Za
sprawą Brenta Mydlanda i jego gry na organach, brzmieniowo zespół nawiązał do
ery psychodelicznej.
Płyta zaczyna się od najbardziej znanego utworu „Touch Of
Grey”, jednej z czterech kompozycji duetu Garcia-Hunter. Ta piosenka stała się
pierwszym i jedynym hitem w ich trzydziestoletniej karierze! Na koncertach
utwór ten grany był już od 1982 roku, a Garcia śpiewał szczery tekst swojego
starego współpracownika Huntera:”Oh,well a touch of grey, kinda suits you
anyway, that’s all I’ve got to say, it’s Albright.”(„Lata lecą, włos siwieje,
nic nie wskórasz, tak się dzieje, jest, jak jest”). Radosnemu refrenowi
zespołu: „I will survive”(”Przetrwamy”) publiczność odpowiadała: „We will
survive”(„A my z wami”). Grateful Dead namówiono nawet do nagrania wideoklipu,
który zaprezentowany w MTV przysporzył grupie nowe pokolenie fanów. Lakoniczny
Garcia oświadczył, że „zamurowało go” w obliczu takiej sławy.
W podobnym
relaksującym klimacie jest „When Push Comes to Shove” z świetnym rytmem
napędzanym przez obu perkusistów, bluesowy pamięci Johna Belushiego „West LA Fadeaway ” i fantastyczna
ballada „Black Muddy River” nawiązująca do największych utworów grupy. Ale nie
tylko Garcia wymyślił najlepsze piosenki od lat. Weir po raz kolejny daje nam
niesamowitego rockera w postaci „Hell In a Bucket” z melodyjnym haczykiem
granym przez wszystkich muzyków. Zwłaszcza Garcia i Lesh są ozdobą tego utworu.
„Throwing Stones” to jeden z ulubionych kawałków zespołu granych na żywo, znowu
z niesamowitą gitarą Jerry’ego.
No cóż, jak posłuchamy „In the Dark” to przede wszystkim
uderza nas dźwięk oraz to jak dobrze bawią się muzycy nagrywając studyjny
album. Album dodajmy nie mający nic wspólnego z dźwiękami z lat 80-tych, które
zdominowały epokę i zrujnowały niejedną płytę nagraną w tamtym okresie.
Grateful Dead dostarczył nam jeden z najlepszych lp w
czasie, gdy nawet fani grupy cieszyli się tylko koncertami nie czekając już na
nic nowego ze studia.
A to, że po trzydziestu latach „In the Dark” nadal brzmi
świeżo i klasycznie świadczy tylko o wielkości tej płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz