1.Too Much Monkey Business (C. Berry) - 3.52
2. I Got Love If You Want It (Moore) - 2.40
3. Smokestack Lightning (C. Burnett) - 5.35
4. Good Morning Little Schoolgirl (Demarais) - 2.44
5. Respectable (Isley, Isley, Isley) - 5.35
6. Five Long Years (E. Boyd) - 5.21
7. Pretty Girl (E. McDaniels) - 3.00
8. Louise (John Lee Hooker) - 3.43
9. I'm A Man (E. McDaniels) - 4.33
10. Here'tis(E. McDaniels) - 5.10
2. I Got Love If You Want It (Moore) - 2.40
3. Smokestack Lightning (C. Burnett) - 5.35
4. Good Morning Little Schoolgirl (Demarais) - 2.44
5. Respectable (Isley, Isley, Isley) - 5.35
6. Five Long Years (E. Boyd) - 5.21
7. Pretty Girl (E. McDaniels) - 3.00
8. Louise (John Lee Hooker) - 3.43
9. I'm A Man (E. McDaniels) - 4.33
10. Here'tis(E. McDaniels) - 5.10
*Eric Clapton – Lead Guitar, Vocals
*Chris Dreja – Rhythm Guitar
*Jim McCarty – Drums
*Keith Relf – Lead Vocals Harmonica, Maracas
*Paul "Sam" Samwell-Smith – Bass Guitar, Vocals
The Yardbirds są zespołem o którym wielu ludzi słyszało ale
tylko pod kątem prostych, chwytliwych piosenek ery początków tzw. brytyjskiej
inwazji. Z łatwością można sięgnąć do wydawnictw typu Greatest Hits, których
jest dużo i ponucić sobie „For Your Love” czy „Still I’m Sad”. Dopiero w dobie
kompaktowych reedycji możemy oprócz oryginalnego materiału posłuchać mnóstwa
dodatkowych nagrań.
Najczęściej zespół ten jest kojarzony z trzema nazwiskami:
Eric Clapton, Jeff Beck i Jimmy Page. Pierwszym gitarzystą grupy był Clapton i
to co zdążył zaprezentować nam na debiutanckiej płycie grupy jest wielkim kopem
w muzyce rockowej.
Gdy The Yardbirds, za sprawą managera którym był Georgio
Gomelsky zwróciła się w stronę bardziej komercyjnych utworów Clapton
podziękował za współpracę i odszedł do grupy Johna Mayalla. Na jego miejsce
przyszedł Beck, który popchnął zespół na nieznane wody przekształcając swoją
gitarę w bezlitosną maszynę do eksperymentowania. Hard rockowe „Train Kept A
Rollin’”, psychodeliczne „Shapes Of Things” czy nawet lekko prog rockowe „Still
I’m Sad” to utwory dzięki którym grupa miała coraz więcej fanów po obu stronach
Atlantyku. Niestety kłótnie wewnątrz zespołu i brak spodziewanych sukcesów
doprowadziły do zmiany gitarzysty. Jeszcze w kilku utworach możemy usłyszeć
wspaniały duet Becka z Page’em ale to była chwila. No i właśnie Jimmy Page
trzeci z gitarzystów wprowadził do
The Yardbirds swoje pomysły i swoje rządy co
nie spodobało się reszcie muzyków.
A szkoda bo płyta „Little Games” jest mocną
pozycją w kategorii psychodelicznego mirażu. Gdy w 1968 roku zespół przestał
istnieć Page z bagażem pomysłów nie mogąc zrealizować ich z grupą otworzył nowy
rozdział w historii muzyki rockowej.
Na zgliszczach The Yardbirds powstał
gigant Led Zeppelin. Natomiast Keith Relf i Jim McCarthy założyli progresywną
formację Renaissance.
Ale żaden fan wielkiej bluesowej gitary nie powinien
przeoczyć tego pierwszego etapu grania The Yardbirds. Wczesne dni Erica
„Slowhand” Claptona jeszcze wtedy nie Boga gitary warte są poznania.
Jest 20
marzec 1964 roku klub Marquee w Londynie. Pięciu młodych chłopaków ubranych w
garnitury, zainstalowanych na scenie rozpoczyna swoje granie. Grupa jest jeszcze
na dotarciu, własnego repertuaru jeszcze nie ma więc trzeba grać standardy.
Rhythm & blues i rock’n’roll dominują w repertuarze.
Zaczynają od „Too Much
Monkey Business” Chucka Berry’ego.
Co?! Myślisz, że Berry zagrał to z pełną
werwą i animuszem. Posłuchaj wersji The Yardbirds. To jest ogień! To jest
wielki wybuch! To są emocje, które trwają przez cały koncert. Debiutancki album
grupy The Yardbirds został wydany w 1964 roku i zawiera materiał nagrany
podczas występu grupy w klubie Marquee a nosi tytuł „Five Live Yardbirds”. Ten
album uchwycił doskonale pełen emocji i podniecenia nastrój występu formacji i
zapisał się w historii muzyki doskonałymi wersjami znanych numerów. „Smokestack
Lightning”, „Good Morning Little Schoolgirl” czy „I’m A Man” powalają swoją
dynamicznością i zadziwiają interpretacją wykonywaną przecież przez tych
młodych chłopaków. Zaledwie osiemnastoletni Clapton wygrywa już karkołomne
zagrywki chociaż robi to bardziej intuicyjnie niż z wyrafinowania. To jest ta
siła tej płyty. Ona porywa słuchacza i nie pozwala nam spokojnie usiedzieć w
fotelu. Gdy w „Here ‘Tis” bas Samwella Smitha spaceruje szaleńczo po utworze i
jest zaczepiany przez dźwięki gitary to… kurczę to jest 1964 rok!
Dopiero nowe
się budziło. Już stało za drzwiami ale jeszcze chwila.
The Yardbirds otworzyli
te drzwi. Na tym występie grupa naprawdę zagrała bardzo żywiołowo a i muzycy
pokazali swoje emocje. I nie tylko gra Claptona warta jest prześledzenia,
trzeba zwrócić uwagę na sekcję rytmiczną a szczególnie na grę Samwella Smitha.
Jak to w rthythm & bluesie bywa nagrania urozmaica harmonijka ustna Relfa a
i jego wokal wypada nieźle.
Każdy fan muzyki powinien wysłuchać tej płyty, powinien
zapoznać się lub przypomnieć sobie jak to wszystko się zaczęło.
Miłego
słuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz