- Help On The Way (Hunter / Garcia)
- Slipknot! (Garcia / K.Godchaux / Kreutzmann / Lesh / Weir)
- Franklin's Tower (Hunter / Garcia)
- King Solomon's Marbles *
Part I: Stronger Than Dirt (Lesh) *
Part II: Milkin' The Turkey (Hart / Kreutzmann / Lesh) * - The Music Never Stopped (Weir / Barlow)
- Crazy Fingers (Hunter / Garcia)
- Sage and Spirit (Weir)
- Blues For Allah (Hunter / Garcia)
- Sand Castles and Glass Camels (Garcia / K.Godchaux / D.Godchaux / Kreutzmann / Lesh / Weir)
- Unusual Occurrences In The Desert (Hunter / Garcia)
- Jerry Garcia - guitar, vocals
- Keith Godchaux - keyboards, vocals
- Donna Godchaux - vocals
- Mickey Hart - percussion, crickets
- Bill Kreutzmann - drums, percussion
- Phil Lesh - bass, vocals
- Bob Weir - guitar, vocals
Panie i Panowie Witamy The Grateful Dead w odsłonie jakiej
do tej pory nie znaliście.
The Grateful Dead z nowymi pomysłami, nowym brzmieniem i
nową płytą.
„Blues For Allah” powstała w 1975 roku i po raz pierwszy
zespół miał całkowicie wolną rękę do nagrania płyty. Nie goniły ich żadne
zobowiązania koncertowe czy inne sprawy.
W 1975 roku Grateful Dead wystąpił przed publicznością tylko
trzy razy za to w studio muzycy spędzili osiem miesięcy. Powstała płyta
diametralnie różniąca się od swoich poprzedniczek. Fani zespołu wychowani na
„Workingman’s Dead” muszą przecierać uszy ze zdumienia ale po wysłuchaniu tego albumu
z zachwytu również.
Mając tak oddanych fanów jak Deadheadzi zespół nie musi
przejmować się co nagrywa byle miało to odpowiedni poziom i mieściło się w
ogólnych klimatach jammującej psychodelii.
Powracający po przerwie drugi perkusista Mickey Hart nadaje
płycie inny wymiar i dopiero teraz możemy odczuć jak go brakowało na
poprzednich albumach. Jednak brzmienie dwóch perkusistów daje nagraniom zespołu
odpowiednią głębię a wszelkie instrumenty perkusyjne wykorzystywane przez Harta dodają tylko uroku i tajemniczości no i oczywiście wzbogacają
brzmienie.
Płytę „Blues For Allah” otwiera tryptyk połączonych ze sobą
utworów.
„Help on the Way” to świetna piosenka jak na początek płyty.
Bliska perfekcji i zaskakujących rytmów. To połączenie jakby funku i folku
zagrane i zaśpiewane w bardzo radosny
sposób. Kolejny klasyk zespołu ze wspaniałą melodią.
Instrumentalny „Slipknot” już nas zabiera w podróż w stronę
jazzu, lekko zakręconego w nieregularnym kształcie. No i trzecia część tryptyku
to utwór „Franklin’s Tower”. Słuchając go chce się wstać i tańczyć. Lekkość z
jaką Garcia gra na gitarze doprowadza mnie do bycia puchem, takim sobie
zwiewnym piórkiem latającym wśród polnych traw mijając w ogrodach białoróżowe
kwiaty jabłoni.
Kolejnym utworem jest pięciominutowy „King Solomon’s
Marbles” instrumentalny bardzo mocno
ujazzowiony numer. Tutaj swoje możliwości ujawnia nam Keith Godchaux, którego gra
na fortepianie Fender- Rhodes momentami zbliża się do stylu Herbie Hancocka.
„The Music Never Stopped” Weira to kolejna żelazna pozycja koncertowego
repertuaru grupy. Dynamiczny i bardzo rytmiczny bas tworzy podwaliny pod wokal
kompozytora oraz kąśliwe pełne szalonych zmian akordów solówki gitarowe Garcii. Stonowane ‘Crazy Fingers” grane w bardzo delikatny sposób jest jakby
uduchowionym preludium do tytułowej kompozycji.
„Blues For Allah” napisany został dla króla Arabii
Saudyjskiej Faisala, który był wielkim fanem zespołu. Powoli dojrzewał pomysł
dania koncertu na dworze króla. Niestety w roku wydania tego albumu król został
zamordowany przez swego bratanka Faisal bin Musaida.
Sam utwór jest dość przerażający. Rozpoczyna się dostojnym
wielbłądzim krokiem , który snuje się niczym ziarnka piasku. Czy dotrzemy do
oazy? Nie. Śpiew podany jest jako gregoriańskie chorały co doprowadza do
niepokoju i tajemniczości.
Nie słuchaj tego w ciemnościach !!
Gdy atmosfera osiąga apogeum strachu nagle pojawiają się
świerszcze i wcale nie oczyszczają atmosfery. Emocje sięgają zenitu ale nagle
pojawia się kojący wokal zespołowy na tle którego wspaniałe wokalizy wykonuje
Donna Godchaux. To jest jej najlepszy moment w historii nagrań z Grateful Dead.
I wreszcie gdy utwór zbliża się ku końcowi powracają znowu gregoriańskie chóry
doprowadzając słuchacza do niekontrolowanego szaleństwa.
W 1975 roku nagrać tak mocno psychodeliczny album mógł tylko
jeden zespół – Grateful Dead.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz