środa, 18 lipca 2018

JERRY GARCIA - Compliments /1974/


1. Let It Rock
2. When the Hunter Gets Captured By the Game
3. That's What Love Will Make You Do
4. Russian Lullaby
5. Turn On The Bright Lights
6. He Ain't Give You None
7. What Goes Around
8. Let's Spend The Night Together
9. Mississippi Moon
10. Midnight Town

Wielka miłość do muzyki, chęć jej tworzenia i grania sprawiała, że lider Grateful Dead, Jerry Garcia pozostawił po sobie kilometry muzyki, które my możemy spokojnie wysłuchać i się radować. Oprócz nagrań z macierzystą kapelą, możemy zapoznać się też z solowymi poczynaniami Garcii, czy to wspólnie z Merlem Saundersem czy też z własnym zespołem Legion Of Mary.
Pierwszy solowy album, Jerry nagrał praktycznie sam, pomocą służył mu jedynie perkusista Bill Kreutzamann, drugi lp jest daleki od pierwszego. Choćby z tego powodu, że na płycie usłyszymy ponad 30 gościnnych muzyków. Podczas gdy jedynka to niezaprzeczalne perełki napisane przez samego Jerry’ego, to dwójkę wypełniają w całości covery. I to jakie covery! 
Utwory wybrane przez przyjaciela i basistę, Jerry’ego, Johna Kahna to osobliwe numery, które ukazują zdolności Garcii jako piosenkarza obracającego się w różnych stylach muzycznych. Dodajmy, że w większości są to utwory których Jerry wcześniej nie słyszał. Wybór piosenek przez Kahna jest ciekawy i odmienny od tego, z czym Jerry zwykle się kojarzy, dzięki temu płyta ta stała się frapująca i intrygująca. Ma w sobie coś  z atmosfery lat 40-tych, coś z pogoni po dawnych ulicach Nowego Jorku i oglądania tych wszystkich wykwintnych dam w pełnych żabotami udekorowanych sukniach. To jeszcze nie jest czas frywolnych kusych spódniczek i wetkniętych we włosy kwiatów. To oryginalne, robione przez najlepszych modystów kapelusze i woalki, które zakrywają niewieście uroki przed niepożądanymi oczami. To świat wypełniony dźwiękami skrzypiec i klarnetów. Słyszę śpiew Ameryki, tyle rozliczonych głosów, słyszę najpierw śpiewy rzemieślników. Cieślę, mularza, szkutnika, szewca, zaś późną nocą słyszę młodą, wesołą drużynę, śpiewającą z pełnych i czerstwych piersi mocno i harmonijnie.
„Compliments” został wydany w czerwcu 1974 roku przez wytwórnię Round Records, a na listę Bilboardu dotarł do 49 miejsca.
Muszę tutaj stwierdzić, że Garcia wraz z zespołem zrobił świetną robotę, nagrał album, którego słucha się nad wyraz przyjemnie i który dostarcza wiele zabawy. 
Płytę rozpoczyna „Let It Rock” Chucka Berry’ego, który dokładnie brzmi tak, jak „Johnny B. Goode”. Na samym końcu utworu możesz zaśpiewać „Johnny B. Goode” i idealnie to pasuje. W każdym razie numer ten ma nam zaprezentować Jerry’ego jako wokalistę rockowego i gitarzystę. Już od pierwszych dźwięków usłyszysz inne brzmienie gitary Garcii. To ostre, pełne wigoru i zbędnych nut granie, to robi dobrą robotę. Smokey Robinson i jego „When the Hunter Gets Captured By the Game” wypełnia drugą ścieżkę płyty. To osadzony w typowym stylu Motown kawałek, gdzie Garcia znowu robi świetną robotę swoją gitarą a i wokalnie nie można mu niczego zarzucić. Ta melodia kucharzy jest dobrze zrobioną piosenką, która zawiera dużo zabawy. Kolejny, prosty rhythm and bluesowy „That’s What Love Will Make You Do”, w pełni oddaje emocjonalną atmosferę nagrania. To może się toczyć i toczyć a swawolne solo Garcii ciągnie nas do tego kręgu i wyzwala pełne uczucia.
Jedyną pieśnią zawarta na płycie, którą Jerry zasugerował aby nagrać, jest „Russian Lullaby” Irvina Berlina. Jest to fantastyczna piosenka w stylu ragtime, w pełni zawarta w Tin Pan Alley, mająca klasyczne dźwięki gitary Garcii i niesamowity staromodny smak. Poczuj go!
A klarnet i skrzypce wprowadzą cię w pełne radosnych uniesień, zadymione sale wykwintnych nowojorskich barów. Świetny numer! Koniecznie posłuchaj.
Chicagowski blues, którym Garcia radzi sobie bardzo dobrze to kolejny numer na płycie. „Turn On The Bright Lights” jest doskonałą rzeczą, wypełnioną pełnym głosem i solówką gitarową w stylu Claptona. Nie usłyszysz takich rzeczy w nagraniach Grateful Dead ale to tylko ukazuje jak wielkim muzykiem był Jerry Garcia.
Jakieś niespodzianki? Idźmy dalej. Garcia w odsłonie gospelowej? Proszę bardzo.
„He Is not Give You None”, Vana Morrisona, nastrojowa ze świetnie wykorzystanym chórem właśnie w stylu gospel kolejna piosenka, wręcz zadziwia, sprawia, że już wiem co za chwilę będę robił. Jak skończy się płyta to po prostu-odtworzę ją kolejny raz.
Nastrój radosnej zabawy i miłej przechadzki na chwilę zostaje zatrzymany w trakcie numeru „Mississippi Moon”. To powolny, klasycznie zaaranżowany bluegrass mający w sobie atmosferę skończonej wojny i krwawych dzieł. Wróg mój zmarł. Patrzę jak z bladą twarzą leży taki cichy w trumnie.
Druga płyta Jerry’ego Garcii jest inna. Niesamowity jest jego wokal, bez wątpienia tutaj odkryty, jest tu kupę piosenek tak zagranych, że czuć wielką radość i zabawę w trakcie ich nagrywania. Wszystkie utwory oferują coś przyjemnego i żaden nie brzmi tak samo.
Jest to hołd oddany amerykańskiej tradycji muzycznej bez której nie byłoby wielu wspaniałych nagrań. Jest to wreszcie niezapomniana, pełna uroków letniego popołudnia płyta do której zachęcam cię abyś sięgnął.
Bo warto.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz