środa, 4 lipca 2018

BOB DYLAN - Blonde On Blonde /1966/


01. Rainy Day Women #12 & 35
02. Pledging My Time
03. Visions Of Johanna
04. One Of Us Must Know (Sooner Or Later)
05. I Want You
06. Stuck Inside Of Mobile With The Memphis Blues Again
07. Leopard-Skin Pill-Box Hat
08. Just Like A Woman
09. Most Likely You'll Go Your Way (And I'll Go Mine)
10. Temporary Like Achilles
11. Absolutely Sweet Marie
12. 4th Time Around
13. Obviously 5 Believers
14. Sad Eyed Lady Of The Lowlands



„Ukamienują cię kiedy jedziesz samochodem/Będą cię kamieniować gdy próbujesz iść do domu/Będą cię kamieniować kiedy jesteś sam/ Lecz nigdy nie poczuję się tak całkiem sam/Wszyscy będziemy ukamienowani”.(Rainy Day Women #12&35)
Takimi słowami zaczyna się kolejna płyta Bob Dylana zatytułowana „Blonde On Blonde”. To jest reakcja artysty na to co dzieje się w trakcie jego występów. Folkowi puryście nie potrafili odpuścić Dylanowi zdrady i porzucenia akustycznej muzyki na rzecz wyjących szarpidrutów. Jednak jak każdy Wielki Artysta, Dylan konsekwentnie szedł dalej nie oglądając się za siebie.
Levon Helm:”W tamtym okresie, kiedy grało się dla purystów folkowych, to część elektryczna, w której występowaliśmy, ściągała na siebie wszystkie gwizdy, wrzaski itd. Po pewnym czasie przestawało to być zabawne”. Kulminacyjny punkt osiągnęło to w trakcie trasy po Wielkiej Brytanii, gdy podczas występu w Royal Albert Hall, któryś z widzów krzyknął: „Judasz”. Dylan zareagował odpowiadając: „Kłamca”. Słychać to na płycie „The Royal Albert Hall 1966 Concert” wydanej w 2016 roku.
Tak więc pierwsze wersy nowego utworu Dylana odnoszą się do obu stron. Już za chwilę mnie nie będzie w tym miejscu a was dopadną i ukamienują.
Poprzedni lp. Dylana, wzbudził w równym stopniu uwielbienie jak i pogardę. Po raz kolejny – wbrew wygłaszanym przez siebie twierdzeniom, ze może już zupełnie swobodnie kształtować własne życie – Dylan padł ofiarą rosnących oczekiwań. Jesienią 1965 roku powiedział reporterom, że według niego „Highway 61 Revisited” stanowi szczyt jego możliwości twórczych. Jednak  nie będąc człowiekiem lubiącym poruszać się po utartych szlakach, znowu szukał czegoś nowego. Na początku 1966 roku, Dylan zjawił się w studio w Nashville, by podjąć próbę nagrania nowego albumu. Jeśli myślał poważnie o zostaniu wiarygodnym rywalem w walce z dominacją Beatlesów i Rolling Stonesów w muzyce pop, to musiał utrwalić wcześniejsze sukcesy „Like A Rolling Stone”, „Positively 4th Street” i płyty „Highway 61 Revisited”.
Jego producent, Bob Johnson, utrzymuje, że od pewnego czasu próbował przekonać Dylana, by ten zechciał nagrywać w Nashville. Sam Dylan był pod dużym wrażeniem pracy Charliego McCoya przy nagrywaniu poprzedniego lp.
Dylan miał konkretne wyobrażenie tego, jak powinien brzmieć: ”Do brzmienia, jakie słyszę w głowie, najbardziej zbliżyłem się w kilku nagraniach z albumu „Blonde On Blonde”. To jest to oszczędne, dzikie, ostre brzmienie. Jest metaliczne i szczerozłote, ze wszystkim, co to może wyczarować. To jest moje charakterystyczne brzmienie. Najczęściej dążyłem do kombinacji gitary, harmonijki i organów”.
W trakcie tej sesji powstało sześć piosenek, które z powodzeniem mogły wypełnić płytę, będącą godnym następcą „Highway 61 Revisited”.
Dwunastominutowe „Sad Eyed Lady of the Lowlands” jest odą do ówczesnej żony Dylana, Sary Lowlands. „Smutna dama z nizin” ma powolną melodię i jest mieszanką miłości i złamanego serca w typowo surrealistyczny sposób: ”Wraz z tobą gdy światło słoneczne przygasa/Patrzę w twe oczy gdzie płynie światło księżyca”.
Kolejne arcydzieła, które powstały w trakcie tej sesji to: „Vision of Johanna” i kalejdoskopowe „Stuck Inside the Mobile” oraz lżejsze utwory: ”Leopard-Skin Pill-Box Hat”, „One of Us Must Know” i „Fourth Time Around”. No tak tych sześć piosenek okazało się za mało , Dylan chciał jeszcze coś nagrać aby wydać dwupłytowy album. Dodajmy pierwszy w historii muzyki rozrywkowej (drugim było „Freak Out!”, Franka Zappy). Marcowe sesje nagraniowe wniosły nieco popowego ducha. Świetne, liryczne „I Want You”, bluesowe „Just Like A Woman” czy typowo Dylanowskie “Absolutely Sweet Marie” dopełniły ten jeden z największych lp artysty.

„Blonde On Blonde” to skrzynka pełna emocji, dobrze przemyślana paczka doskonałej muzyki i ciekawej poezji, która gotowa jest stać się częścią twojej rzeczywistości. Oto człowiek, który z tobą porozmawia, bard lat sześćdziesiątych, z elektryczną gitarą i kolorowymi slajdami a wszystko co ty musisz zrobić, to wysłuchać go. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz