środa, 6 lipca 2016

MANFRED MANN - The Five Faces Of Manfred Mann /1964/


1 Smokestack Lightning (Howlin' Wolf) 
2 Don't Ask Me What I Say (Jones) 
3 Sack O' Woe (Adderley) 
4 What You Gonna Do? (Jones/Mann) 
5 (I'm Your) Hoochie Coochie Man (Dixon) 
6 I'm Your Kingpin (Mann/Jones) 
7 Down The Road A Piece (Raye) 
8 I've Got My Mojo Working (Morganfield) 
9 It's Gonna Work Out Fine (Seneca/Lee) 
10 Mr. Anello (Hugg/Jones/Mann/McGuinness/Vickers) 
11 Untie Me (South) 
12 Bring In To Jerome (Green) 
13 Without You (Jones) 
14 You've Got To Take It (Jones) 

Paul Jones-  vocals, harmonica
Manfred Mann-  keyboards
Tom McGuinness-  guitar
Mike Vickers-  guitar
Dave Richmond-  bass
Mike Hugg-  drums, vibes

Ignorancja płytowych wytwórni wobec całej rzeszy młodzieżowych zespołów, które z początkiem lat sześćdziesiątych pojawiły się na scenie na Wyspach Brytyjskich mówi o nieufności wobec tego nowego zjawiska jakim zaczynał być rock and roll. Kontrakty płytowe uzyskiwali piosenkarze pokroju Cliffa Richarda i Adama Faitha, z reguły ugładzeni, bliscy słodko-balladowej tradycji sprzed rock’n’rollowego boomu w Ameryce. Jako jeden z pierwszych trafnie oceniając potencjał rodzącej się sceny był Brian Epstein. Manager The Beatles pukał do drzwi paru wytwórni i dopiero G.Martin przedstawiciel EMI zaraził się entuzjazmem Epstaina bo o muzyce zespołu takie miał zdanie: „Zrozumiałem, dlaczego nikt nie chciał ich nagrywać, byli okropni.”
Czy beatlesowski sukces zmienił sytuacje na rynku? Wytwórnie zaczęły nagrywać wszystkie pozostałe – lepsze i gorsze – grupy z Liverpoolu. Trzeba było trochę czasu by producenci zrozumieli, że nie chodzi o fenomen miasta, ale o ogólnokrajową eksplozję. Najwcześniej przeczuli to łowcy talentów z wytwórni Decca. Wprawdzie w 1962 roku odrzucili Beatlesów ale w to miejsce wskoczyła popularna później grupa Brian Poole and The Tremeloes.  A największym strzałem było zatrudnienie kwintetu The Rolling Stones.
Także Parlophone zaczął dość wcześnie nagrywać grupy spoza Liverpool, takie jak Alexis Korner Blues Incorporated z Londynu czy The Hollies z Manchesteru, Columbia nagrywała Dave Clark Five z Tottenham i Freddie And The Dreamers z Manchesteru a HMV złowiła zespół Manfreda Manna.
Mike Lubowitz był jazzmanem z RPA, gdzie studiował pianistykę pod okiem profesora Hartmana na Johannesburskim uniwersytecie. Na Wyspy Brytyjskie przybył w 1961 roku by pogłębić muzyczną wiedzę w zakresie teorii i harmonii.  Utworzył wraz z wibrafonistą M. Hugg’em jazzowy band. Jednak już w marcu 1963 roku jako Manfred Mann zadebiutował w londyńskim klubie Marquee kierując swoją muzykę w stronę rhythm and bluesa.
Pierwsza płyta zespołu zatytułowana „The Five Faces Of Manfred Mann” została wydana w 1964 roku. Już pierwszy numer ,standard bluesowy „Smokestack Lighting” pokazuje, że mamy do czynienia z czymś innym. Pierwsze to wokal. P.Jones śpiewa niczym stary bluesman z Delty, podobnie jego gra na harmonijce ustnej robi wrażenie. Drugie to emocje. Młodzieńcza iskra podpala ogień, który brzmi przez całą płytę. Trzecie to niezwykła kultura wykonania utworu. 
I tak jest z całą płytą. Nieważne czy to są standardy jak: „Hoochie Coochie” czy „I Got Mojo Working” czy to własne numery „I’m Your Kingpin” , „Without You”, utwory na płytach M.Manna są wyszlifowane jak lśniące diamenty.
O głosie P.Jonesa wspomniałem /jestem pod dużym wrażeniem/ natomiast instrumentalnie ciekawa jest gra lidera na fortepianie, M.Vickers świetnie wczuwa się ze swoim saksofonem i fletem w klimat utworów a i swoje trzy grosze  dorzuca M.Hugg grając  na wibrafonie. Debiut grupy Manfreda Manna o tyle jest ciekawszy od płyt innych wykonawców z tamtych czasów, choćby The Rolling Stones, ponieważ jak na tak młodą obsadę zagrany jest bardzo profesjonalnie i z dużym wyczuciem smaku. No bo żeby pokusić się o utwór jazzmana Connaballa Adderleya „Sack O’Woe” to trzeba znać więcej niż parę akordów a i entuzjazm młodzieńczy nie zawsze pomoże.
Gorąco polecam tą płytę jak i następne tytuły grupy Manfreda Manna, dodam muzyka który działa na rynku muzycznym do dziś.


                                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz