02- Toma mis manos y dime
03- Sonrie a Tremelon
04- Donde esta Miss Lee los sabados
05- Hasta el fin de mis dias
06- Si yo conociera a esa chica
07- Recordano
08- La casa de Juan
09- Hay buena gente hoy
10- Una vez al año
11- Nuestro mundo
12- 19,8
To, że psychodelia swego czasu
rządziła na świecie nie ma żadnych wątpliwości. Jak ośmiornica powoli nabierała
kształtów i rozmiarów. A jej macki wynurzały się na powierzchnię i każdy mógł
je podziwiać, jeśli tylko chciał. Ale piękne kształty zostawały też pod wodą.
Od czasu do czasu wychylały się i dawały się zobaczyć, to był urok. A co było
jeszcze głębiej. To już tylko najwytrwalsi mogli się radować tym widokiem.
Podczas moich wypraw przyjrzałem się dokładnie psychodelicznej ośmiornicy. Te
końcówki długich ramion pływających swobodnie na powierzchni znam od dawna.
Reszta odkrywa swoje wdzięki, powoli dopuszcza mnie do siebie i pozwala
rozkoszować się niespotykanym zjawiskiem. Dziś porzuciłem wody Ameryki i Europy
aby zobaczyć co skrywa się bardziej na południu.
Argentyna.
To, że The Beatles byli
najbardziej popularnym bandem na świecie jest niekwestionowaną prawdą. Nic
dziwnego, że wielu młodych ludzi wzorowało się na ich twórczości. Powstawało
mnóstwo pięknych utworów i płyt, które bezpośrednio lub pośrednio nawiązywały
do dokonań The Beatles. Los Walkers powstał w połowie lat 60-tych a ich muzyka
obiecująco dostrzegła rozpowszechniającą się Beatlemanię na całym świecie. Po
nagraniu dwóch płyt, na których zmieszano garść oryginałów i mnóstwo coverów,
Los Walkers zaczął dryfować wraz z psychodelicznym przypływem i nagrał „Walking
Up with Los Walkers”. Do czego można się przyczepić? Pomimo presji ze strony
wytwórni płytowej muzycy zdecydowali się (podobnie jak na dwóch poprzednich
albumach) śpiewać po angielsku. Myślę, że gdyby użyto języka hiszpańskiego
mogłyby być te nagrania bardziej oryginalne. Co jeszcze? Słuchając tych
piosenek od razu poznamy jaki wzorzec sobie chłopaki obrali. Na szczęście jest
to prawie ideał, a niektóre numery wręcz mogą zmylić. Czy to nie są jakieś
nieznane utwory The Beatles?
Dla mnie to nie są wady. Ja się
tego nie czepiam. Dostaliśmy płytę z zdecydowanymi wpływami psychodelicznymi, a
nawet wg. niektórych głosów sformułowaną jako „South American Sgt. Pepper”. I
wydaje się, że właśnie taki był zamysł Los Walkers, choć słychać tu i „Rubber
Soul” i „Revolver”. Płyta rozpoczyna się mocnymi akcentami, melodyjnej piosenki
„Tenemos Mucha Ayuda” i podobnie jak kolejne numery brzmi po prostu świetnie.
Lekkie muśnięcie udawanych igraszek country w „Toma Mis Manos Y Dime” zbliża
nas do brytyjskiej inwazji i zespołu The Kinks. Pełne luzu i optymizmu
wykonanie raduje nasze uszy. Uwielbiam te rytmy. Tak, to moja muzyka.
Posłuchajcie następnej na liście
ballady „Sonrie A Tremelon”. Surowa gitara i delikatne skrzypce utrzymane w
sferze psychodelicznej odnogi po prostu przykuwają uwagę. Sugestywna melodia
brzmi cholernie świeżo a delikatna harmonia nieznacznie wpływa pod skórę i
zasklepia migające niebo nad nami. „Donde Esta Miss Lee Los Sabados” zaczyna
się odliczaniem a wyróżnikiem tego numeru jest z pewnością ciekawy aranż z
delikatnymi organami i lekko sfuzzowaną gitarą. Bez wątpienia piosenki na
„Walking Up with Los Walkers” są wspaniałe i podobnie jak większość nagrań z
tamtych lat chciały zmusić młodych ludzi do tańca i zabawy ale i przy okazji
trochę potrząsnąć zastałe struktury ich społeczeństw. Gdy tak sobie słucham tej
płyty i siłą rzeczy porównuję ją do dokonań innych grupy z innych kontynentów,
stwierdzam, że dystans między muzyką zapowiadaną przez wielką potęgę Ameryki
Północnej a jej południowymi sąsiadami nie był tak duży, jak mogłoby się
wydawać, biorąc pod uwagę fatalną różnicę np. w produkcji. Psychodeliczny garaż
w „Si Yo Conociera A Esa Chica” wspaniale łączy chwytliwą melodię z zadziorną
solówką gitarową i wcale nie męczy dźwiękiem. Natomiast „Recordano” łapie za
słowa, nie masz wyjścia. Założę się, że po jego wysłuchaniu melodia zostaje w
głowie przez następną chwilę a nawet układa się do mimowolnego nucenia. Uroczy
numer, no, cholera świetny. Płytę kończy najbardziej psychodeliczny utwór
„19.8”. Gitarowe wypełnienie odtwarzające efekt pętli taśmy przywodzi
skojarzenie z „Tomorrow Never Knows” a całość jest równie melodyjna jak efekt
Wielkiej Czwórki.
Przyznam się, że znałem wcześniej
parę nagrań zespołów z południowego kontynentu ale jakoś nie było mi po drodze
z nimi. Trochę irytował mnie sposób nagrania, te wszystkie zgrzytliwe,
świszczące dźwięki gdzieś tam żarły się z wokalami i melodyjnością. Ale ja nie
odpuszczam. Wiem, że pomimo tysięcy płyt jakie już znam z tamtych lat jeszcze
znajdę klejnoty warte wypolerowania.
Los Walkers jest na pewno takim
klejnotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz