2. A Friend You Know But Never See (4:24)
3. I've Been Down So Long (5:05)
4. Same Way From the Sun (5:37)
5. House Without Windows (6:10)
6. Trials of a City (5:58)
7. I'm From the Country (4:49)
8. At a Point Between Fate and Destiny (4:44)
- Martin Stone / lead & slide guitars
- Ian Whiteman / piano, organ, sax, flute, percussion, vocals
- Michael Evans / bass
- Roger Powell / drums
Muzyka
psychodeliczna to prawdziwa mieszanka wielu stylów muzycznych. Ciekawą i
zarazem naturalną sprawą jest odrębność danego gatunku w Europie i Ameryce.
Inne korzenie muzyczne stanowiące łodygę psychodelii wywarły różnorodność tego
gatunku, ale dla kogoś kto czuje się dobrze w tej dziedzinie jest to szybkie do
wychwycenia. Amerykańskie zespoły potrafiły tworzyć folkowe harmonie wokalne i
akustyczną subtelność, ale ich wzniosłe chwile były pokazywane, gdy podkręcali
głośność do maksimum i wypuszczali potoki muzycznego ognia na ekstatyczną
publiczność hipisów, która miała zakończyć wojnę w Wietnamie i nieść masom
miłość. Natomiast różnorodność i liryczna głębia wywodząca się z celtyckich ballad
oraz łagodniejsze narkotyki i brak wojny, którą można by się wkurzyć stanowił
efekt innego wzoru psychodelicznego obracającego się wokół Wysp Brytyjskich.
Obce w przeważającej części długie jammujące koncerty i nagrania grup
amerykańskich w Anglii skoncentrowane były bardziej na tajemniczości i
surrealistycznej wizji muzyki, będącej czasami efektem wielu godzin pracy w
studio. Jest mało brytyjskich zespołów dla których amerykańskie korzenie
wypełniały muzykę i które nagrywały płyty dążące w tym kierunku. Z pewnością są
one warte poświęcenia im uwagi. Jednym z nich jest grupa Mighty Baby i jej
debiutancka płyta, która zawiera w sobie wszystko, co było cudowne i magiczne w
epoce psychodelicznej.
Firma
Mighty Baby powstała w 1968 roku wokół Alana Kinga, Mike’a Evansa i Rogera
Powella, którzy byli założycielami jednej z najważniejszych brytyjskich grup
modsów, The Action. Później do zespołu dołączyli Martin Stone i Ian Whiteman i
tak powstało Mighty Baby.
I
rzeczywiście, grupie udało się w jakiś sposób połączyć to, co najlepsze z obu
scen psychodelicznych.
Mike
Evans:” W tym samym czasie, w którym grywaliśmy jako The Action, słuchaliśmy
również Boba Dylana i współczesnego jazzu. W okresie kiedy byliśmy kwartetem,
duży wpływ miała na nas również nowa muzyka z zachodu USA. Kiedy pojawili się
The Byrds i usłyszeliśmy „5d” wpadliśmy po uszy. Zaczęliśmy nagrywać własne
wersje „Why” oraz „I See You” a nasza fascynacja ciągle rosła. Kiedy pojawiły
się płyty Love, wycofałem się do mojego pokoju i zamknąłem przed światem, aby
chłonąć wszystko, co usłyszałem od tego niesamowitego zespołu. Kiedy nasza
grupa zmieniła nazwę na Mighty Baby połączyliśmy te wpływy, a także wpływy The
Band i Grateful Dead. Była to naprawdę bardzo naturalna zmiana”.
Debiut
Mighty Baby jest cudownie pomysłowym albumem i zagubionym (kolejnym) klejnotem
brytyjskiego rocka. Wpływy amerykańskich grup z Zachodniego wybrzeża są wyraźne
ale wcale nie nachalne. Poczucie harmonii wokalnej i używanie połączonych
głosów dla grupy było sposobem zrekompensowania braku prawdziwego wokalisty w
stylu Erica Burdona. Czasami dźwięki gitary Jerry’ego Garcii z Grateful Dead są
słyszalne a sposób aranżacji utworów przybliża najbardziej „Mighty Baby” do tej
amerykańskiej grupy. Ale jak pisałem to nic nie szkodzi. W rzeczywistości jest
wręcz przeciwnie. Wokalista, saksofonista i klawiszowiec Ian Whitman był fanem
jazzu w stylu Soft Machine i wykazywał duże zainteresowanie muzyką wschodnią i
północnoafrykańską, dodając bogate rysy waltorni i egzotyczne motywy do
rockowego brzmienia Mighty Baby.
Otwierający płytę utwór „Egyptian Tomb” jest
wspaniałym pokazem jego umiejętności, subtelną mieszanką hard rockowej energii
i dziwacznych lotów fantazji, gdy wybuchy saksofonu owijają się wokół riffów
gitar i szybujących organowych solówek. Teksty są głęboko mistyczne,
odzwierciedlając dziwaczną okładkę albumu, z refleksjami na temat starożytnego
Egiptu oraz tajemniczej postaci i rytuałów tej kultury. Zamykający płytę utwór
„At the Point Between Fate and Destiny” powraca do egzotycznego smaku
„Egipskiego grobowca” i przywodzi na myśl obrazy głębokiego, czerwonego słońca
zachodzącego na jałowej pustyni. To muzyka mistyczna, niemal nawiedzona,
wyraźne odważna i dalekosiężna. To idealna muzyka hipisowska, marząca o innej
rzeczywistości i stanowiąca świetny drogowskaz dla wielu błądzących dusz
spacerujących po mglistych wzgórzach i szukających proroctwa nieśmiertelności,
grając w kości. Olśniewające ćwiczenia gitarowe oraz dudniący bas i perkusja,
tworzą stabilność i zwięzły rytm. „I’ve Been Down So Long” ma z kolei echa
bluesa, ale jest grany jak tradycyjna angielska melodia ludowa, ze wspaniałymi
harmoniami i dyskretną aranżacją. „House Without Windows” z podobnymi motywami
do pierwszego numeru jest w rzeczywistości niemal przerażający w swojej treści,
ale jest pełnokrwistym rockerem z zaciętym, prowadzącym rytmem i kilkoma
palącymi solówkami gitarowymi. Tu chyba najbardziej zaznacza się wpływ Grateful
Dead na Brytyjczyków. Zwięzłe i skoncentrowane gitary przenikają bez końca z
jednego gatunku do drugiego. A przed dziwną, liryczną zadumą powstrzymuje cię
wybuch nieoczekiwanego saksofonu. Przestrzenne organy Whitmana nagle wkraczają
na płaszczyznę, wypierając gitary i katapultując piosenkę, której słuchasz do
dziwnej, tajemniczej krainy. I tylko szkoda, że w przeciwieństwie do
amerykańskiego zespołu brak tu miejsca na dziesięciominutowe instrumentalne
jamy.
Skupienie
i motywacja muzyków Mighty Baby liczy się najbardziej. Powstała płyta bogata,
prawdziwa perła wśród pełnej przygód psychodelicznej muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz