THE MISUNDERSTOOD - Before The Dream Faded /1965-1966/
1. Children of the Sun (Hill, Brown) - 2:50
2. My Mind (Hill, Brown) - 2:34
3. Who Do You Love (Elias McDaniel) - 2:26
4. I Unseen (Hill) - 2:01
5. Find the Hidden Door (Hill, Brown) - 2:16
6. I Can Take You to the Sun (Hill, Brown) - 3:38
7. I’m Not Talking (Traditional) (Original arrangement) - 2:25
8. Who’s Been Talking? (Traditional) - 2:57
9. I Need Your Love (Treadway) - 3:20
10.You Don’t Have to Go (Traditional) - 4:43
11.I Cried My Eyes Out (Treadway) - 2:39
12.Like I Do (Treadway) - 2:51
13.You've Got Me Crying Over Love (Hidden track) - 2:22
*Rick Brown - Harmonica, Vocals
*Glenn Ross Campbell – Steel Guitar
*Tony Hill - Guitar, Vocals
*Rick Moe - Drums
*George Phelps - Guitar
*Greg Treadway - Guitar, Keyboards, Vocals
*Steve Whiting - Bass
Garażowo
psychodeliczno-bluesowy zespół, The Misunderstood, pochodzący z Riverside w
Kalifornii, został założony w 1963 roku i był jednym z najważniejszych zespołów
tego okresu, ze względu na spektakularne występy na żywo, przytłaczające
brzmienie i oryginalność oraz zdolności muzyków w komponowaniu wspaniałych
piosenek pozostałych w pamięci fanów i kolekcjonerów płyt. Ale zacznijmy od
początku. Grupa najpierw nazywała się The Blue Notes i występowała w
niebieskich butach z niebieskimi gitarami a muzycy mieli nawet niebieskie
włosy! Gdy Rick Brown i Steve Whiting dołączyli do zespołu zmienił on nazwę na
tą, którą znany do dziś. W 1964 roku doszedł Glenn Ross Campbell, weteran
tamtejszej (Riverside) sceny garażowej i zaczęła się prawdziwa historia. Krótko
przed dołączeniem Campbella, zespół nagrał demo sześciu numerów składających
się z brytyjskich utworów rhythm and bluesowych z dodatkiem klasycznego
garażowego punka. Po przybyciu Campbella nowy skład nagrał swój pierwszy
singiel, cover „You Don’t Have To Go Out” Jimmy’ego Reeda, uzupełniony o utwór
Howlin’a Wolfa „Who’s Been Talking” dla wytwórni Blue Sound Records. W 1966
roku podróżujący po Stanach angielski disc jockey, John Ravenscroft (znany
potem jako John Peel) usłyszał, niesamowitą gitarę sprężoną i niezwykłą
aranżacje podczas występu na żywo, zespołu The Misunderstood i postanowił
nagrać im płytę. Muzycy przenieśli się do Wielkiej Brytanii, wówczas Mekki
międzynarodowego rocka i do Londynu będącego stolicą walki młodzieżowej kultury
z skostniałym establishmentem. Londynu kolorowego, niekonwencjonalnego i
rewolucyjnego będącego idealnym miejscem na wybuch nowych dźwięków przywiezionych
zza Atlantyku. Ale nie wszystko odbyło się tak prosto. Campbell: „ Gdy
dotarliśmy pod drzwi domu Johna Peela w Anglii, do diabła, czekaliśmy trzy dni!
Aby ktoś nam otworzył!. Myśleliśmy, ze wszyscy są poinformowani i wiedzą o
naszym przyjeździe. Docieramy tam i nikogo tam nie ma. Mam na myśli mnóstwo
sprzętu-wzmacniacze, bębny, wszystko w kartonach. Stoimy tam na zewnątrz, a
wszystko ustawiliśmy przy ich drzwiach oraz wzdłuż kutego ogrodzenia. Zaczyna padać
deszcz, a my ściągamy płaszcze przeciwdeszczowe i okrywamy nimi sprzęt. Wkrótce
sąsiedzi stają się zaciekawieni, ponieważ byliśmy tam przez całą noc, i
przychodzą dając nam ciepła herbatę i koce. Wyglądamy jak hindusi w rezerwacie.
Wreszcie rodzice Johna wracają do domu. I idą prosto do domu nawet na nas nie
patrząc. Wszyscy myślimy, co jest do jasnej cholery? Więc jak już się z tego
otrząsnęliśmy, zaczęliśmy walić do drzwi i przepraszać, mówiąc, że jesteśmy The
Misunderstood. Całkiem oczywiste, że nigdy o nas nie słyszeli, twierdzili, że nic
o nas nie wiedzą. I tak zadzwonili do Johna w Stanach, ale musieliśmy czekać
kolejne osiem godzin, z powodu różnicy czasu. Nie wpuszczali nas dopóki tego
wszystkiego nie sprawdzili. W końcu zadzwonili i wszystko się wyjaśniło. Wpuścili
nas do środka! Byłem chory, miałem gorączkę, więc zawinęli mnie do łózka. W
międzyczasie mieliśmy numery telefonów do trzech managerów, które dał nam John
kilka miesięcy wcześniej. Zadzwoniliśmy do pierwszego z listy, a on był na tyle
zainteresowany, że zgodził się nas wysłuchać. To był Nigel Thomas”.
Nigel
Thomas zakontraktował nagrania dla wytwórni płytowej Fontana ale o ironio losu,
utwory te nie zostały wydane. Niezgłębione tajemnice show businessu doprowadziły
do kolejnej muzycznej tragedii. Po raz nie wiadomo który, kolejny wartościowy
zespół przepadł a co mogło z niego być niech posłużą dalsze losy muzyków.
Gitarzysta Tony Hill założył niesamowicie mroczny High Tide a Ross Campbell i
Neil Hubbard powołali do życia formację blues rockową Juicy Lucy. Szczęściem
wytwórnia Cherry Red po latach wydała te nagrania na opisywanej teraz płycie.
Album
wybucha numerem „Children Of The Sun”, uregulowanym, powolnym marszem
zaczerpniętym z „Shades Of Things” zespołu The Yardbirds. Wokalnie przeplatany
jest bystrym akcentem stalowej gitary Campbella przechodzącym w sprzężenia
zwrotne gdy nuty wychylają się ze strojenia a potężna gra perkusji doskonale
umiejscowiona dzięki doświadczeniu Ricka Moe, podwaja refren aby popchać
skurwiela do przodu. A kiedy niski wokal Ricka Browna intonuje: ”Rozluźnij się
i dryfuj/W rejony swojego umysłu”, wtedy zdajesz sobie sprawę, że to nie jest
typowy „beat” z 1966 roku, ale wizjonerskie uderzenie w drzwi przyszłości. Podobnie
jak „My Mind”, w którym następuje krótki, ostry rytm perkusji, napięta linia
basu i kłujące riffy, rozbijające ciszę, gdy wokalista głośno zastanawia się
nad walką: ”Bo cały czas się zatrzymuje…!/Spraw, aby całe światło zgasło…!/Nie
ma sensu…!/W tym wymiarze…!”. Mnóstwo gitarowych brzmień przypominających
kwartet smyczkowy wprowadza nieortodoksyjny cover „Who Do You Love”, który w
niewielkim stopniu przypomina oryginał, z wyjątkiem słów i połowy poważnych, brzdąkających rytmicznych
linii gitary. Oto co pozostaje po pędzie wirujących stalowych gitar, które
ślizgają się po odblaskowym basenie, smagając po niebie jak oddech pływaka. Dynamiczny
duet koszmaru o którym nikt nie chce myśleć, choć zdarzył się już dwa razy, a
trzeci raz będzie zanikiem ludzkości, podobnie jak tysiące istnień, które
zostały odparowane pod chmurą grzybową o wysokości 20 000 metrów pewnego
sierpniowego poranka w Hiroszimie. Siedmiolatka opowiada o swojej śmierci w
mgnieniu oka pierwszym wersem następnego numeru „I Unseen”, „Przychodzę i stoję
przy każdych drzwiach/ Bo jestem martwa…/ Tak jestem martwa”. Piekielne barwy
następnych numerów doprowadzają nuty do zorganizowanej anarchii. Ciężki bas
wydobywający się z niskich tonów wspina się w górę, by potrząsnąć krokwiami
studia. Kolejne słodkie, frazowanie gitarzysty wycisza napięcia i rozmywa
spokojne ukojenie.
Druga strona płyty uczula
nas od pierwszych dźwięków, brutalnych, surowych idealnie pasujących do
kompozycji The Yardbirds. Utwór „I’m Not Talking” to pulsujący bas, który jest
tylko dodatkiem a całość bierze na siebie niepokojące, zamaskowane zgrywanie
gitarowej eskapady wywołującej drgawki komórek nerwowych. To jest wielka
sprawa! To jest wielki numer! Pięć minut zawszonej jazdy.
Należy się chwila
odpoczynku? Powolne bluesowe potraktowanie „Who’s Been Talking”, Howlin’a Wolfa
lekko spaceruje po linie by następne utwory wypełniające płytę dotarły do
Ciebie. „I Need Your Love” ma w sobie coś z podejścia folk rockowego w stylu
The Byrds a pełny organowego puchu „I Cried My Eyes Out” nawet mógłby pokusić
się o przebój zresztą podobnie jak „Like I Do”.
Niestety grupa nie
przetrwała. Pod koniec 1966 roku uległa całkowitemu rozwiązaniu.
Polecam, bardzo polecam te
nagrania.
Trzeba zwrócić uwagę na użycie
dość nietypowego instrumentu dla bluesa i psychodeliki, jakim jest stalowa
gitara (często wykorzystywana w muzyce country), której dźwięk przefiltrowany
przez elektroniczną magię, nadał tym utworom specjalny psychodeliczny smak.
Dziki taniec gitary Tony Hilla siejący niepokój w kwasowym słoju oraz
elektryczny bas Steve’a Withinga, który jako jeden z pierwszych wykorzystał
fuzz i różne zniekształcenia, kreślą nieprzewidywalne ścieżki wypełniające
płytę, której… nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz