01. Tell Me Why - 2:57
02. After The Gold Rush - 3:46
03. Only Love Can Break Your Heart - 3:07
04. Southern Man - 5:31
05. Till The Morning Comes - 1:15
06. Oh, Lonesome Me (Don Gibson) - 3:48
07. Don't Let It Bring You Down - 2:56
08. Birds - 2:33
09. When You Dance I Can Really Love - 3:44
10. I Believe In You - 3:25
11. Cripple Creek Ferry - 1:33
- Neil Young - lead vocals, guitar, harmonica, vibes, piano, producer
- Danny Whitten - guitar, vocals (Crazy Horse)
- Greg Reeves - bass (Crazy Horse)
- Ralph Molina - drums, vocals (Crazy Horse)
- Nils Lofgren - vocals, piano
- Jack Nitzsche - piano
- Billy Talbot - bass
- Stephen Stills - vocals
Wolność
artystyczna to koncepcja, która przemawia do wszystkich wykonawców,
muzyków i twórców sztuk pięknych. Czy to jesteś malarzem, czy
pisarzem fajnie jest prowadzić podróż według własnego projektu
bez żadnych nacisków z góry. Kiedy twoja praca uosabia twoją
wizje, wtedy rozumiesz, że to wyłącznie twój projekt i robi się
magicznie. Niestety nie wszyscy doświadczają tego duchowego
uwolnienia. Nie wszyscy narażają swoje marzenia na szansę na
sukces. Tworzą z piętnem i myślą o innych. No i ciągle pamiętają
aby zadać sobie pytanie: czy to się sprzeda?
Jednak
są tacy artyści, którzy tworzą własne prace bez względu na
koszty. Nie patrzą czy na tym zarobią, czy to będzie sukces. Neil
Young należy do tych odważnych Artystów. Jego kariera obfituje w
wiele artystycznych wpadek, ale są to przemyślane wpadki i
podejrzewam, że gdyby Young miał możliwość zrobienia czegoś
jeszcze raz, to i tak zrobiłby to tak samo.
Po
wydaniu trzeciej swojej solowej płyty „After The Gold Rush”,
recenzja w magazynie „Rolling Stone” była negatywna. Oto płyta
zawierająca straszne nudy.
Na
szczęście redaktorzy magazynu mylili się.
Neil
Young stworzył płytę dla mnie i
myślę, że
i
dla ciebie.
Ta
muzyka ukazuje sielankowe, proste życie, pokazuje jazdę przed
siebie bez celu. Prosta autostrada ciągnie się między karłowatymi
krzewami, czasami drogę przebiegnie jakiś piesek preriowy. Albo
taki obraz: siedzisz na werandzie, huśtasz się na bujanym fotelu,
nogi oparte o balustradę, obok ukochany pies. Powoli
zachodzi słońce a niebo czyściutkie bez żadnej zmarszczki dzieli
się swoim pięknem. Podróżując spotykasz różnych ludzi, czasami
podobnych do ciebie, czasami innych. Ale nastawieni są oni
pozytywnie, nie odczuwasz wrogości. Wchodzisz do baru, zamawiasz
whisky, potem następną i wychodząc rzucasz dolara na ladę. Nawet
mało kto cię zauważy. Byłeś tam? Widział cię ktoś?
Obrazy
są różne, jak świat. Życie
jest
różne, ale
to po prostu życie.
Dawno
odkryłem tą płytę. Od pierwszych chwil zauroczyła mnie, jestem
wdzięczny za takich Artystów i bardzo się cieszę, ze mogę ich
słuchać.
„After
The Gold Rush” jest godnym wejściem w następną dekadę po
pełnych luzu i wesołości latach sześćdziesiątych.
Muzyk
porusza tutaj sprawy ważne i wali
prosto z mostu nie przejmując się reakcją.
I
dobrze. Najważniejszy numer płyty„Southern Man” brzmi jak
monumentalna pieśń polityczna napędzana kwaśnym językiem
przeciwko rasistom i segregacjonistom z Południa. Naprawdę
wyładowuje naboje w hipokryzję i niesprawiedliwość. A ostre
atakujące sola gitarowe i pływający fortepian pod koniec utworu
wprowadza chaos i wybuch złości, co mogę zrobić?
„Człowiek
z południa, lepiej nie trać głowy/nie zapominaj, com ówi twoja
dobra księga/południowa zmiana w końcu nadejdzie/teraz twoje
krzyże płoną szybko/człowiek z południa”. Niby temat oklepany
ale tak naprawdę Young pokazuje, że ten świat nie jest idealny, że
to dalej trwa, że ideały hippisowskie nie wszystkich dotknęły.
„Lily Belle, twoje włosy są złocisto brązowe/widziałem, jak
twój czarny się tu kręci/przysięgam na Boga, że zaraz go
zetnę/słyszałem krzyki i świsty batogów/jak długo? Jak długo?”.
Większość
utworów na płycie to nagrania akustyczne ale jak to u Younga ich
siła jest niedopowiedziana. Jego wokal sprawia, ze album ten jest
prawdziwy, ze nie ma tu żadnych bzdur. Zagrywki gitarowe są tym, co
zawsze chcielibyście usłyszeć na płycie z akustycznym rockiem,
ale tak naprawdę na żadnej innej płycie nie zostały one tak
uchwycone jak na tym lp. Jest tu i więcej instrumentacji, choćby w
„When You Dance I Can Really Love” gdzie bezpośredni fortepian
łączy się niczym pył z kurzem za sprawą gitarowej ścieżki.
Szczególnym miejscem w moim sercu zostaje piosenka „Only Love Can
Break Your Heart”. To tutaj spotykam na swojej drodze tą
dziewczynę. Popatrz jak ona wygląda w tym połyskujący słońcu
nad falą wzburzoną. Jej włosy powiewają w morskiej bryzie a ryby
prowadzą ją ku sobie. Jeszcze odwraca się, jeszcze kiwa palcem,
jakby mówiła chodź ze mną. Słońce wisi nad horyzontem, patrzę
za moją dziewczyną ale tylko puste fale biją o brzeg morza.
Spokojną
przestrzeń płyty wypełniają dwie miniatury. „Till the Morning
Comes” i „Cripple Creek Ferry”. Kończący pierwsza stronę
„Till the Morning Comes” rozbraja uroczymi dźwiękami trąbki a
„Cripple Creek Ferry” to rozpromieniona melodia z ukochanym
harmonicznym wokalem.
Tymczasem
tytułowy numer oparty na delikatnej melodii i marzycielskich
poduszkach fortepianu jest bardziej jak obietnica miłości niż
piosenka o końcu cywilizacji. Jak zgaśnie słońce to kto nam powie
co będzie?
Noc?
Czy na pewno?
„I
Believe In You” to szczera i otwarta ballada fortepianowa w
towarzystwie charakterystycznego głosu Younga o wyższym tonie
nosowym. Jego głos przenika jednak utwór w zaskakująco wygodny
sposób i wtapia się w muzykę, podobnie jak w „Only Love”.
Smutną i przygnębiającą piosenką jest „Don’t Let It Bring
You Down”. I cóż z tego, że spotkasz na swojej drodze starego
człowieka gdy już mu nie możesz pomóc. Takie jest życie.
„Starzec siedzący na skraju drogi/wzdłuż mknące
ciężarówki/księżyc w pełni tonący pod ciężarem ładunku/i
budynek dotykający nieba/Zimny wiatr rozdzierający świtem
dolinę/podrywający poranne gazety/trup leżący na skraju drogi/z
błyskiem dziennego świata w oczach”.
W
1970 roku Neil Young był już postacią znaną w świecie muzycznym.
W moim domu zamieszkał dziesięć lat później i takimi płytami
jak „After The Gold Rush” sprawił, że drzwi na zawsze
pozostawię dla niego otwarte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz