niedziela, 8 stycznia 2023

ORA - Ora /1969/

 



1. Seashore - 2:51
2. About You - 2:41
3. Deborah - 3:06
4. Whitch - 6:24
5. Venetia II - 2:09
6. You - 2:45
7. Fly - 3:44
8. Ladyfriend - 2:19
9. Are You Seeing - 2:55
10.Emma’s Sage - 2:37
11.The Morning After The Night Before - 2:19
12.The Seagull And The Sailor - 3:18


Oto płyta zawierająca niewiarygodnie piękną muzykę, nagraną przez kilku utalentowanych chłopaków, którzy spotkali się w University Collage School w Hampstead. Kluczową postacią w zespole Ora był osiemnastoletni Jamie Rubenstein, główny wokalista i gitarzysta a także autor wszystkich zamieszczonych na płycie piosenek. Jego współpracownikami byli Robin Sylvester, grający na gitarze basowej, fortepianie i organach, gitarzysta Jon Weiss oraz perkusista Julian Diggle.

Te dwanaście piosenek zostało wydanych w 1969 roku, a mały nakład sprawił, że wśród kolekcjonerów była to bezcenna zdobycz. Dopiero w 2006 roku reedycja sprawiła szerszą dostępność tej twórczości a dodatkowo otrzymaliśmy drugi dysk z różnymi demówkami.

Gdy to wydawnictwo trafiło do mojego odtwarzacza, no to zagościło tam na długi czas.

Ten lp przypomina mi nostalgiczne, psychodeliczne lato, pełne cichych szmerów i żebrzących o wodę kwiatów. Ścieżkę po której bosonoga dziewczyna biegnie w stronę strumyka a jedyne co po niej zostaje to znikomy ślad na piasku. I tak jest z tą muzyką. Folkowo-kwasowe klimaty zostawiają niewidoczne ślady, które płynąc własnym rytmem dochodzą do początku nocy. To tak jakbyś otworzył okno, a ciemnogranatowe niebo zbliżyło się do ciebie, usiane gwiazdami, niczym piegi rozrzucone na jej twarzy. Układające się w jakieś tajemnicze kształty, figury – konstelacje. Jakieś wiry, liny, układy – nieregularne i nieprzeliczone. Wyobraź sobie, że możesz tak sobie skakać po tych świecących punktach. Tworzyć nowe, przesuwać je, zmieniać ich kształty. I nie przytłaczają cię sprawy doczesne, gdyż ich po prostu nie ma. Gwiazdy z ich świetlnymi aureolami przyciągają cię. A kosmos wchłonął twoje oblicze i w ciemności nie ma już podziału na niebo i ziemię. Istnieje już tylko w całości świat, w całym swym ogromie.

I tak od pierwszych minut nurzamy się w tych tajemniczych dźwiękach, pełnych melodyjności i dwuznaczności. „Seashore”, ten subtelny otwieracz dodaje uroku nakładającymi się wokalami oraz oszczędną narracją, pokazując czego możesz spodziewać się słuchając tych nagrań. „About You” idzie jeszcze dalej. Ta urocza melodia wprowadza słuchacza do podmiejskiej kafejki, pełnej gorących filiżanek z parującą kawą. Wyrafinowany folk pop bliższy jest wiejskim zakątkom wiktoriańskiej Anglii niż jej ponurej miejskiej rzeczywistości.

Wszystko jest tu dobrze napisane, melodyjne i interesujące, z jednolitą atmosferą zabarwioną sepią, z którą czuję się jakoś związany.

Ale przecież gdyby całość była taka z pewnością znudziłaby się nam po paru przesłuchaniach. Wszak mamy produkt pewnej epoki. Epoki, zadziwiającej i szokującej. Więc szalony kawałek psychodelicznej jazdy „Witch” jest jak najbardziej na miejscu. Od początku mamy kwasową gitarę, która wwierca się i sunie niczym walec drogowy do czego przyczynia się perkusja. Różne nakładki wokalne dodają potęgi a kroczący bas mocno trzyma rytm. Z czasem rozwijające się dźwięki gitary Weissa przygniatają i wcale nie mają ochoty zostawić cię w spokoju. Ten ponad sześciominutowy numer z pewnością zasługuje na wyróżnienie. Ciekawie sprawa wygląda z kawałkiem „Fly”, opartym na szybkim rytmie „Take Five”(Dave Brubecka) z akompaniamentem gitary elektrycznej i wokalem wychodzącym zza ściany. Jazzowa solówka pod koniec zbliża utwór do oryginału. No cóż, jednak większość numerów jest akustycznych z delikatnymi melodiami, mającymi oszczędną gitarę i dyskretną perkusję.

Mi się ta płyta podoba bardzo, zresztą inaczej bym jej nie polecał (przecież).







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz