niedziela, 13 lutego 2022

NEIL YOUNG - On The Beach /1974/

 


  1. Walk On
  2. See The Sky About To Rain
  3. Revolution Blues
  4. For The Turnstiles
  5. Vampire Blues
  6. On The Beach
  7. Motion Pictures (For Carrie)
  8. Ambulance Blues

Być może to najbardziej rozgoryczone wydawnictwo Neila Younga, chociaż muzycznie pojawiają się radosne iskierki ale „On the Beach” jest na pewno mniej dopieszczony, mniej komercyjny i ogólnie bardziej ponury niż mający podniosłą dramaturgię „Harvest”. Ten muzyczny i tematyczny zwrot być może wynika ze skomplikowanych relacji i niezadowolenia ze sławy, a także poczucia wyobcowania, które z niej wynika. Ten motyw wyobcowania pojawia się silnie w muzyce i tekstach, z takimi wersami jak „Mieszkam tu na plaży/ ale te mewy wciąż są poza zasięgiem”. Ta zdolność tworzenia Neila głębokich fraz jest w swojej zwodniczej prostocie niezwykle piękna. Czuję, że mewy w tej chwili reprezentują wolność i niezależność, które Young czuł, czuł, że one są poza jego zasięgiem, pomimo wysiłków, aby osiągnąć ten cel. „On the Beach” to opowieść o złamanym marzeniu Artysty. Dom przy plaży, spokój w pokoju, siedzenie z muzykami na werandzie i granie na gitarze, a wszystko to zostaje zrujnowane przez rzecz, która mu je zapewnia – sławę. Marzenie – doskonale reprezentowane przez bębenek z koziej skóry (djembe), które smutno i oszczędnie stuka do wielu utworów na płycie – próbuje się przebić przez kolorowe ściany ale wkrótce godzi się z faktem, że życie nie jest tym czym miało być.

„Nadchodzą dobre czasy/ Słyszę to wszędzie, gdzie pójdę/ Dobre czasy nadchodzą/ Słyszę to wszędzie, gdziekolwiek pójdę/ Dobre czasy nadchodzą/ ale na pewno nadchodzą powoli”.

Tytułowy numer otwiera pełnię uczuć słuchacza. Nie przejdziesz obojętnie obok niego. Nie.

Leniwe akordy gitary Younga kreślą jasne i słoneczne linie, jednocześnie doprowadzając piosenkę do smutku. Szorstka produkcja potęguje ponury nastrój a rażące słonecznie promienie nie dają żadnego ukojenia, a jedynie upał, od którego nie ma ucieczki. Jest jeszcze jeden diament na płycie. To kończący album „Ambulance Blues”, z pewnością jedna z moich ulubionych piosenek Neila Younga. Boleśnie smutna początkowa partia akustycznej gitary jest tak boleśnie smutna, że mam uczucie tonięcia, zanim pojawi się tekst. Utwór opowiada o zanikaniu hipisowskiego snu i śmierci optymizmu lat 60-tych, oddaje nostalgię za chwilami utraconymi w czasie, o kelnerkach płaczących w deszczu, rozbitych domach i pustych centrach miast. Tekst ma formę szkicu, a piosenka czerpie wielką wagę z migawek z życia i jest ciężka od ogromnego poczucia straty. Sposób w jaki Young to śpiewa jest prawdziwy i osobisty, brzmi jak nawiedzony i samotny, bez niczego, poza swoją gitara akustyczną, która dotrzymuje mu towarzystwa w bezkresnej próżni czasu. Jest prawdziwa gorycz w sposobie, w jaki śpiewa „Ona potrzebuje kogoś, na kogo może krzyczeć” i prawdziwe poczucie żalu, gdy wtóruje mu „A ja jestem takim dupkiem, że sprawiam, że czuje się tak źle”. To jedna z tych piosenek, które mogłyby trwać bez końca, jej żałobne smyczki i harmonijka zawodzą niczym fale wynurzające się z oceanu smutku. Utwory na płycie sprawiają wrażenie, jakbyś siedział i patrzył na to, co dzieje się na świecie, pozwalając mu przemijać, będąc zbyt wyczerpanym i załamanym by cokolwiek z tym zrobić. Warto zauważyć, że podczas gdy teksty są ważnym punktem płyty to aranże wciąż robią wiele, by stworzyć to poczucie izolacji, które sprawia, ze tekst naprawdę rezonuje. Tak wiele smutku jest przekazywane przez solówki gitarowe gdy pojedyncze nuty jak widmo rozpływają się we mgle. Nie umniejsza to oczywiście emocjonalnego wydźwięku całego albumu. Jest to przejmująca i ludzka ucieczka w depresję i zauważcie, że wcale przy tym nie jest nudna. To płyta na samotne deszczowe dni, albo na bycie na plaży i obserwowanie morze przy okazji rozmyślając o życiu i innych rzeczach. O proszę.

Zgadza się, możesz tego słuchać na plaży!

Po prostu wybierz dzień, kiedy nie jest zbyt słonecznie i spróbuj poszybować wśród ulotnych dźwięków mew.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz