wtorek, 1 lutego 2022

GRATEFUL DEAD - Dick's Picks volume 4

 


  • Introduction by Zacherle
  • Casey Jones (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Dancing In The Streets (Stevenson / Gaye / I. Hunter)
  • China Cat Sunflower (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • I Know You Rider (Traditional arr. Grateful Dead)
  • High Time (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Dire Wolf (Jerry Garcia / Robert Hunter)
  • Dark Star (Jerry Garcia / Bill Kreutzmann / Phil Lesh / Ron McKernan / Bob Weir / Robert Hunter)
  • That's It For The Other One (Grateful Dead)
  • Turn On Your Lovelight (Scott / Malone)
  • Alligator (Phil Lesh / Ron McKernan / Robert Hunter)
  • Drums (Mickey Hart / Bill Kreutzmann)
  • Me and My Uncle (Phillips)
  • Not Fade Away (Petty / Hardin)>
  • Mason's Children (Jerry Garcia / Phil Lesh / Bob Weir / Robert Hunter)>
  • Caution (Do Not Stop On Tracks) (Grateful Dead)
  • Feedback (Grateful Dead)
  • And We Bid You Goodnight (Traditional arr. Grateful Dead)

  • Jerry Garcia - lead guitar, vocals
  • Mickey Hart - drums
  • Bill Kreutzmann - drums
  • Phil Lesh - bass, vocals
  • Ron McKernan - organ, percussion, vocals
  • Bob Weir - guitar, vocals

To jeden z najsłynniejszych momentów w historii występów Grateful Dead. Osobne podziękowania należą się Dickowi, bo to dzięki niemu razem możemy poszybować po orbicie przy dźwiękach raczej nieziemskich. Dick’s Picks volume 4 zawiera nagrania z 13 i 14 lutego 1970 roku z dwóch wyjątkowych nocy w Fillmore East w Nowym Jorku. Oba te koncerty składały się z trzech setów, zaczynały i kończyły się segmentami elektrycznymi z akustycznym setem pośrodku. Na tym wydawnictwie nie ma żadnego materiału akustycznego. Częściowo znajdziemy go na „Bear’s Choice”.

Dobra, to do rzeczy.

Oto John Zackerle przedstawia zespół entuzjastycznemu tłumowi, życząc wszystkim wesołych Walentynek, opowiada jak zamierzał wystąpić w trumnie ale ta pękła, a następnie wypowiada się na temat „bycia niepokojonym przez kraby na kanale 44”. Następnie mówi, że „to jest wspaniały niedzielny poranek, Grateful God-damn Dead”, podczas gdy oni wdzierają się radosnym „Casey Jones” prowadząc do soulowej, psychodelicznie zabarwionej wersji „Dancing in the Street”, która energetyzuje imprezową atmosferę, gdy Weir zaprasza wszystkich do wstania i tańczenia dookoła. Ten taniec udziela się słuchającemu. Nie sposób przejść obok, ta więź z muzykami jest bardzo odczuwalna. To dziwne ale muzyka Grateful Dead właśnie tak na mnie działa. Dochodzi do tego, że uczestniczę w tej grze nie jak świadek tylko pełnoprawny uwodziciel. Jestem z Wami chłopaki!

Błyszcząca „China Cat Sunflower>I Know You Rider” prowadzi nas do prawie trzydziestominutowej „Dark Star”. Oszałamiająco piękne, spokojne pasaże wyrównują poziomy oświetlone pięcioma setkami słońc. Gdy błądzę wśród wspaniałych mrożonych przysmaków,  obserwuję brzoskwinie i ananasy, a potem spaceruję całą noc pustymi ulicami. Nagle wokal Jerry’ego przerywa tą podróż samotności, a ja idę i marzę o straconej miłości przechodząc obok błękitnych aut zmierzających w stronę cichej chaty. Otwierając kolejne drzwi wpadamy na podstawowe intro „That’s It for Other One”, po którym następuje zelektryfikowany segment z podwójną perkusją a całość zostaje wbita w szaleńczy wir gwiezdnych pejzaży, poczekaj, usiądź i wyglądaj autobusu, który odwiezie nas do swojskiej Wieczności gdzie zostało serce i popłynęły pożegnalne łzy. I teraz spokoju nie ma.

Oto nadchodzi czas rhythm and bluesa, kiedy to niegrzeczny soulowy wokal Pigpena wdziera się w dzikie „Turn On Your Love Light”. Co za noc, a to jeszcze nie koniec. Szaleńczy głos gitary i wokalu napędza szyderstwem strachu i otumania wściekłych władców. Przez cały ten czas zawirowana publiczność je Deadom z ręki, a magia trwa nadal. Warto wspomnieć o uchwyconym ciepłym blasku i uważnej atmosferze panującej w Fillmore East. To doświadczenie niepodobne do żadnej innej realizacji koncertowej.

A to jeszcze nie koniec.

Trzeci dysk daje nam kilka piękności. Bob Weir brzmi bardzo zrelaksowany w radosnym „Me & My Uncle” a Pigpen otwiera bluesowy „Alligator”. To jak wysokooktanowy ładunek porywający robaka w milion atomowych cykli, potem perkusiści biorą sprawy w swoje ręce i przez prawie trzynaście minut uruchamiają populacje nowymi nerwami wszechświata. Ciekawie zagrane „Not Fade Away” ukazuje Jerry’ego, który tworzy nowe instrumentalne pasaże z wnętrza tego rockandrollowego klasyka. Czas płynie non stop, z „Not Fade Away” zamiast zwyczajowego „Goin’ Down the Road Feeling Bad” wyskakuje rzadko wykorzystywana wersja „Mason’s  Children”, krótka ale mocna i zapowiadająca niesamowite „Caution (Do Not Stop On Tracks)”. To tutaj cała siła grupy wychodzi poza atmosferę, przyspiesza z karkołomną prędkością, to tutaj słońce oświetla to co zagarniam aż po horyzont, jednym rzutem oka. Gdy Pigpen bierze mikrofon i intonuje „All You Need”. Uważna publiczność delektuje się tymi momentami, szczególnie podczas gromkich podchodów instrumentalnych prowadzonych przez Lesha i jego chodzące linie basu. Całość dochodzi do ostatniej wieczności a kiedy Weir dołącza do Pigpena na dodatkowe refreny „All You Need” zaczyna się instrumentalny jam, Wow!

„Caution (Do Not Stop on Tracks)” nabiera tempa by później odreagować w końcowych minutach „Feedback”, będących preludium do „Space”. To prawie dziesięć minut muzyki obciążonej kwiatem, która by przetrwać musi żyć do ostatniej kropli radości.

Całość zamyka, wykonane a capella, gustowne „And We Bid You Goodnight”. Tak kończy się wzajemne uznanie pomiędzy publicznością i zespołem.

To była naprawdę dobra noc!

A podczas koncertu padał śnieg. Wyobraźcie sobie muzycznie naładowanych deadheadowych świrów rzucających się śnieżkami i tarzających się wokół sali Fillmore East.

To była noc!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz